Archipelag Sztormu
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Miękkie faje.//
Taczka:
//Wiewiur miał do Ciebie podejść i w ogóle, także czekamy.//
Ekspedycja:
Kazute:
‐ Ciężko powiedzieć, nikt ich nigdy nie widział, jedynie ślady błoniastych stóp i płetwiastych ogonów. Oraz krew i resztki zwłok, jeśli kogoś pochwyciły.
Vader:
Dobry oręż, zdecydowanie na odpowiednie czasy. Niemniej, pośród bagiennego gąszczu dostrzegłeś coś, co mogłoby chyba uchodzić nawet za prymitywną osadę, ale trzeba byłoby się jej przyjrzeć bliżej.
Max:
Bezpiecznie wylądowałeś na pokładzie drugiego okrętu, Twoi kompani i piraci byli zbyt zajęci walką, aby zareagować, ale nie oznacza to bynajmniej, że okręt był pusty, gdyż z podpokładu wynurzyła się nagle zielona głowa Orkologa, który to chwilę później był już na pokładzie, dzierżąc olbrzymią maczugę w łapie.
‐ No hej, rybeńko. ‐ powiedział z paskudnym uśmiechem na żółtych zębach. -
Kazute
Więc porywa się na niewiadome. Możliwe, że wódz postanowi wysłać ją na pewną śmierć, gdyż propozycja sojuszu mu nie przypadła. Nie mniej zawsze istnieje ryzyko, a skoro zaczęła już grać w tą grę, to musi ją dokończyć. I zwyciężyć.
‐ Musiałabym jeszcze porozmawiać z przełożonymi w tej sprawie. -
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
//No to teraz rozmawiajcie sobie, bawcie się w jakąkolwiek interakcję czy coś.//
Ekspedycja:
Kazute:
‐ Kiedy przybędą ci Twoi “przełożeni”?
Vader:
Mniej więcej w połowie drogi jeden z nich zniknął z krzykiem pod wodą, a kawałek od miejsca, w którym wcześniej stał pojawiła się czerwona plama krwi…
Wiewiur:
Nie było tu nic takiego.
//Za wiele wymagasz, zwłaszcza, że to jest tak proste, jak tylko ma być, w założeniu jesteście tu kilka dni, oczyszczacie wyspę z potworów i tyle Was tu było.// -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Trafiłeś trzykrotnie, a jego wielkie cielsko zwaliło się na deski pokładu. Najwidoczniej nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, nie zdążył podnieść nawet maczugi, która leżała teraz obok niego.
Kazute:
‐ Niedobrze. Zostaniesz tutaj przez te dwa dni czy wracasz do swoich?
Vader:
Nic tam nie było, a Twoi ludzie w panice zaczęli szukać schronienia na drzewach, kilku udało się nawet dotrzeć do małych wysepek lądu wśród bagien. Niestety, nie licząc tego zabitego wcześniej, łącznie sześciu innych nie miało tyle szczęścia. -
-
-
-