Archipelag Sztormu
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
//No to teraz rozmawiajcie sobie, bawcie się w jakąkolwiek interakcję czy coś.//
Ekspedycja:
Kazute:
‐ Kiedy przybędą ci Twoi “przełożeni”?
Vader:
Mniej więcej w połowie drogi jeden z nich zniknął z krzykiem pod wodą, a kawałek od miejsca, w którym wcześniej stał pojawiła się czerwona plama krwi…
Wiewiur:
Nie było tu nic takiego.
//Za wiele wymagasz, zwłaszcza, że to jest tak proste, jak tylko ma być, w założeniu jesteście tu kilka dni, oczyszczacie wyspę z potworów i tyle Was tu było.// -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Trafiłeś trzykrotnie, a jego wielkie cielsko zwaliło się na deski pokładu. Najwidoczniej nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, nie zdążył podnieść nawet maczugi, która leżała teraz obok niego.
Kazute:
‐ Niedobrze. Zostaniesz tutaj przez te dwa dni czy wracasz do swoich?
Vader:
Nic tam nie było, a Twoi ludzie w panice zaczęli szukać schronienia na drzewach, kilku udało się nawet dotrzeć do małych wysepek lądu wśród bagien. Niestety, nie licząc tego zabitego wcześniej, łącznie sześciu innych nie miało tyle szczęścia. -
-
-
-
-
Kuba1001
Kazute:
‐ W czym byś się przydała?
Vader:
Grunt, żeby teraz żaden z Was do nich nie dołączył.
Wiewiur:
Owszem, ale nikt nie zabraniał Ci nocować pod gołym niebem.
Max:
Twoje przypuszczenia okazały się słuszne: Poszło za łatwo, bowiem gigant wciąż żył, jedynie Cię oszukał, a przynajmniej próbował i podniósł się natychmiast, chwytając maczugę, którą zamachnął się szybko, ale niecelnie. Trafił, nie miałeś czasu na reakcję, ale przynajmniej żyjesz, choć impet ciosu złamał Ci najpewniej kilka żeber oraz posłał na dziób okrętu, gdzie to ruszył wielkolud, ciągnąc po deskach pokładu swoją maczugę i wyjmując strzały z zielonego cielska. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
//Kontynuujcie.//
Ekspedycja:
Vader:
Żeby zebrać się w grupie większość musiałaby wejść z powrotem do wody, opuszczając swoje bezpieczne kryjówki, co jest w obecnej sytuacji bardziej niż niewskazane.
Kazute:
‐ Nie brak nam łowców i zbieraczy, tej osady nigdy nie dotknęła plaga głodu.
Wiewiur:
Udało Ci się to, szybko zapadłeś w sen, obudzony dopiero wieczorem przez własny żołądek, gdy poczułeś woń kolacji.
Max:
Ponownie wyłożył się na deskach, a rosnąca wokół niego z każdą chwilą kałuża krwi podpowiedziała Ci, że chyba już nie wstanie, jeśli nie będzie mieć Nekromanty do pomocy. -