Dekapolis
- 
- Są inne sposoby, aby ukryć się przed wzrokiem wrogów. - odparł z lekkim uśmiechem. - Gdzie i kiedy dokładnie się spotkamy przed wymarszem? 
- 
- Proponowałbym jutro, tutaj o poranku, chyba że masz lepsze miejsce i czas. 
- 
- Im szybciej, tym lepiej. - powiedział, wyciągając do ciebie dłoń, aby dobić umowy. 
- 
Uścisnął dłoń maga i uświadomił sobie pewien potencjalnie problematyczny drobiazg 
 - Ah, gdzie moje maniery. Wydaje mi się że się jeszcze nie przedstawiłem. Jestem Russel Egidius, znany w tych stronach również jako Śnieżny Lis. To tak na przyszłość, żebyś wiedział o kogo pytać czarowniku.
- 
- Pontis Var. - odparł, bo też się wcześniej nie przedstawił. Wstał, skinął ci głową na pożegnanie i skierował się do wyjścia. Jego orczy towarzysz dopił pospiesznie swoje i jego piwo po czym udał się za nim i obaj opuścili karczmę. 
- 
Russel przez chwilę zastanawiał się w jaki syf tym razem mógł się wpakować, ale tylko przez chwilę. Widząc że nikt nie kwapi się by obsłużyć klienta wstał i postanowił sam podejść do lady czy gdziekolwiek mógł sobie coś zamówić. 
- 
Karczmarze byli tutaj gburowaci i łagodnie mówiąc niezbyt przyjemni w obyciu, a pod ladą częściej chowali kuszę lub topór niż butelkę elfickiego wina kwiatowego, więc nie masz co się dziwić. Za kontuarem stał mężczyzna w średnim wieku, o rzadkim rudym zaroście, łysej czaszce i pozbawiony prawego ucha. Gdy podszedłeś, spojrzał na ciebie obojętnie. 
- 
-Ile za jakiś przyzwoity posiłek i pokój na noc? - zapytał karczmarza 
- 
- Osiem złota za wszystko. - odparł bez większego namysłu, pewnie to było najczęściej zadawane pytanie w jego karczmie. 
- 
- A znajdzie się jeszcze jakieś miejsce w stajni? Nie chcę żeby mi koń zamarzł. 
- 
- Tamci kupcy, dobrze płacą. - odparł wymijająco. Czyli znajdzie się, jeśli ty znajdziesz więcej złota, niż normalnie kosztowałoby miejsce w stajni. 
- 
- Ile? - zapytał wprost, jaka cena zadowoliłaby karczmarza. 
- 
- Trzydzieści pięć od zwierzaka. - odpowiedział po chwili namysłu, więc być może kosztowało mniej, ale spróbował ugrać kilka dodatkowych złotników, podbijając i tak wysoką cenę. 
- 
napisał w Dekapolis: Vader: 
 //Przyspieszamy do odjazdu Krzyżowców?//- Mówisz, jakbyś pół życia machał toporzyskiem. Taki z ciebie chojrak?
 Folgar “Piorun” Hunderias 
 -- Większość swojego życia poświęciłem na zabijanie potworów różnego rodzaju, także wiem, jak wygląda walka, w której nie można się poddać, bo przeciwnik cię zmiażdży albo zje.Perun Ward 
 /// Oczywiście.
- 
@kubeł1001 napisał w Dekapolis: - Trzydzieści pięć od zwierzaka. - odpowiedział po chwili namysłu, więc być może kosztowało mniej, ale spróbował ugrać kilka dodatkowych złotników, podbijając i tak wysoką cenę.
 - Mam tylko jednego konia więc to raczej nie będzie problem - Sięgnął do sakiewki, przeliczył pieniądze i położył je na ladzie przed karczmarzem //Wróciłem! 
- 
Szakal: 
 Mruknął coś pod nosem, może zirytowany, że nie zażądał więcej, ale przyjął złoto.
 - Poślę kogoś, żeby zaprowadził go do stajni i się nim zajął. - odparł i krzyknął coś do okienka za sobą, aby przygotowano ci posiłek. Wręczył ci też kluczyk do pokoju.
 Vader:
 - Tu to norma. - mruknął i wychylił kufel. - Co byś chciał jeszcze wiedzieć?Trzeba przyznać, że Krzyżowcom spieszyło się, aby uratować swoją ojczyznę, więc zabrawszy wszystko, co było potrzebne wraz z większością żołnierzy, posłali całość na okręty, a te powoli niknęły za horyzontem. Żołnierze, którzy mieli zostać i wzmocnić obronę Dekapolis, odeszli już dawno, teraz są zapewne już w jakimś mieście lub coś ich wybiło do nogi. Gdy spadnie kolejny śnieg, na co nie trzeba tu czekać długo, ostatnie ślady po obozie Krzyżowców znikną, więc i tobie wypada się stąd zbierać. 
- 
Usiadł przy jakimś wolnym stoliku. Czekając na posiłek postanowił z nudów sprawdzić stan swojego ekwipunku, wypolerował noże, sprawdził naciąg łuku i tak dalej. 
- 
Nie zdążyłeś przejrzeć go w całości, gdy młoda, rudowłosa kelnerka z uśmiechem (nie byłeś pewien, na ile był prawdziwy, a na ile wymuszony) postawiła przed tobą sporą miskę wypełnioną kaszą, sosem, gotowanymi grzybami, pieczonym mięsem i przyprawami. 
- 
- Dziękuję bardzo - powiedział nie tylko z czystej grzeczności ale i dlatego że faktycznie dziewczynie był wdzięczny bo w sumie od dawna nic nie jadł. Odłożył soją broń oraz maskę na bok i zabrał się za jedzenie //Sorry że zawsze po takich długich przerwach odpisuję ale przez większość czasu czuję się zbyt chujowo by napisać nawet 3 słowa na klawiaturze 
- 
//Żaden problem.// 
 Nie było to szczytem kulinarnej inwencji w tym rejonie świata, ale i tak było smaczne i ciepłe, co było miłą odmianą po diecie, do jakiej musiałeś się stosować w tundrze. Nic więc dziwnego, że posiłek dość szybko zniknął.
 


