Dekapolis
-
Po posiłku zabrał broń i wyszedł rzucić jeszcze okiem na swojego konia zanim udał się do pokoju.
-
Złoto czyni cuda i rzeczywiście dzięki odpowiedniej sumie dla twojego wierzchowca znalazło się nie tylko miejsce w ciepłej stajni, ale też woda i pasza, ktoś nawet go wyszczotkował. Zamówiony pokój nie opływał z kolei w luksusy, ale grunt, że było ciepło, miałeś wygodne łóżko zasłane futrami, jakieś meble i obietnicę solidnej porcji snu, gdy nie zagrażają ci mrozy, dzikie bestie i barbarzyńcy.
-
Qulan Attila Gal
Qulan nigdy nie wybrzydzał, jeśli chodzi o sen. Dlatego tę noc spędził przykryty futrem, śpiąc razem z bratem w tundrze pod murami Targos. Wstrętni strażnicy nie chcieli ich wpuścić, zapewne przez podejrzenia o to, że są Nordami. Głupcy, czy Nordowie mają takie twarze takie, jak Qulan i Abaka? No nic, trudno. Może teraz w świetle dnia wreszcie ich wpuszczą widząc, że nie są przedstawicielami owej rasy. Tak, może w Dekapolis uda im się znaleźć jakieś dobrze płatne zlecenie na potworki. Co jak co, ale z dnia na dzień powoli kończą się pieniądze, a podczas swojego pobytu w Dekapolis na pewno też trochę wydadzą, a tu tylko czterysta sztuk złota w kieszeni. Dobra, koniec rozmyślania.
Qulan powoli wygrzebał się spod grubej warstwy futer, aby w końcu wstać zupełnie. Wziął głęboki oddech i rozejrzał się po okolicy. Sprawdził, czy Abaka jeszcze śpi, czy wstał jeszcze przed nim. -
//Lennewood zostało zdobyte przez Nordów, ograbione, spalone i zrównane z ziemią dobrych kilka miesięcy temu w świecie gry, więc post do edycji.//
-
//zmienioned, teraz chyba lepiej//
-
Zgodnie z umową, pełnił wartę do rana, abyś ty mógł spać, podobnie jak ty siedziałeś przytomny, gdy on drzemał. W takim miejscu jak to zamarznięcie na śmierć to tylko jedno z wielu niebezpieczeństw, a to, że obozowaliście tuż pod miejskimi murami nie oznaczało, że jesteście bezpieczni, w okolicy nie brak w końcu Nordów i rozmaitych bestii, których niekiedy bliskość miejskich murów tylko ośmiela. Tak czy siak, twój brat był już na nogach i kończył już właściwie pakować wasze graty, przygotowując się do drogi.
-
Tak, z pewnością nie są tu bezpieczni. Dlatego warto by wjechać wreszcie do miasta i spróbować wynająć jakiś pokój. Spędzenie następnej nocy w cieple jest z pewnością dobrym pomysłem.
- Wszystko gotowe do drogi? - zapytał brata - Wolisz zjeść coś teraz, czy załatwimy sobie coś już w mieście? -
- Zjadłbym nawet orcze flaki, gdyby podali je na ciepło. - mruknął. Jak zauważyłeś, wszystko było już zapakowane w juki i gotowe do transportu.
-
Tak, dawno nie jedli niczego ciepłego. Warto byłoby zafundować sobie coś takiego w pierwszej lepszej karczmie.
Qulan dosiadł swojej klaczy i ruszył pierwszy w stronę bram miasta. -
- Te, patrz no, znowu oni. - usłyszałeś po jakimś kwadransie, gdy zbliżyliście się wreszcie do miejskiej bramy. Powiedział to jeden ze strażników, ten sam gbur, który ostatnio was odprawił. Drugi, który z nim wtedy służył i próbował przekonać go, żeby was jednak wpuścić, był tym razem nieobecny, jego miejsce zajął inny, starszy, lepiej zbudowany, ze sporą szramą na policzku.
- A wy co? Renifery gonić! - krzyknął pod waszym adresem i obaj parsknęli śmiechem. -
- Panie, czy ja panu wyglądam na takiego, co goni renifery? - powiedział zdejmując kaptur, aby odsłonić swoje oblicze, które jasno wskazuje, że Qulan nie jest Nordem.
-
- Dla mnie wszyscy jesteście tacy sami. - odparł, wzruszając ramionami.
- Czego tu szukacie? - rzucił tamten pierwszy, trącając lekko łokciem towarzysza. -
Ten post został usunięty!
-
- Zlecenia na potwory - odparł krótko.
-
Popatrzyli po sobie, ale w końcu brama otworzyła się i pozwolono wam wejść.
- Będziemy was mieć na oku. - mruknął do ciebie jeden ze strażników, gdy przejeżdżaliście obok. - Jak będziemy mieć chociaż cień podejrzenia, że przysłali was Nordowie na przeszpiegi to zanim się obejrzycie, będziecie zwisać z murów. -
- Będziemy o tym pamiętać - powiedział mijając tego strażnika. W końcu, gdy już oddalili się wystarczająco od bramy powiedział do brata:
- To co, jedziemy na przeszpiegi do karczmy? - wzrokiem objął najbliższą okolicę w poszukiwaniu przybytku gastronomicznego. -
- Lepiej sobie nie żartuj, podobno w Targos bardzo łatwo kogoś obrazić, a jeszcze łatwiej stracić przez to głowę. - odparł, choć uśmiechnął się lekko po twoich słowach. Tak czy siak, skinął głową i dłonią wskazał ci najbliższy przybytek tego typu, do którego się od razu skierował.
-
Również lekko się uśmiechnął i ruszył za bratem.
-
Tamten przywiązał konia do słupka przed wejściem do karczmy i wkroczył do środka. Ty, zostają z tyłu, widziałeś spojrzenia, które rzucali wam mieszkańcy, strażnicy i inni, którzy akurat się w mieście znajdowali. I w najlepszym wypadku były to spojrzenia tylko pełne ciekawości, rzadko kiedy były obojętne, a o wiele częściej wrogie, otwarcie czy nie.
-
Zsiadł ze swojej klaczy i również przywiązał ją do wolnego słupka przed karczmą. Nie przywiązał natomiast uwagi na spojrzenia mieszkańców miasta. Owszem, lekko się uśmiechał gdy widział zaciekawione spojrzenia, ale spojrzenia obojętne lub wrogie całkiem zignorował. Lata spędzone w fachu łowcy potworów nauczyły go, że nie warto przywiązywać większej wagi do tego, co sądzą o tobie inni ludzie. No, koniec myślenia. Wziął swoją sakiewkę i wszedł za bratem do karczmy.