‐ Witaj, Krasnoludzie. ‐ odrzekł jeden, czyszcząc swój topór z resztek krwi i mózgu Yeti. ‐ Nie nam powinieneś dziękować, ale naszemu wodzowi, bowiem to on zechciał Cię uratować.
‐ Wystarczy Wulfgar, Krasnoludzie. ‐ odrzekł tamten.
Tak, rzeczywiście, to musiał być on. Bo o ile blizny na gołej klacie nie były niczym nadzwyczajnym (tak jak paradowanie w takiej zimnicy na gołą klatę) to magicznego młota zagłady pomylić nie mogłeś.
‐ Miło było Cię poznać Folgarze. Obozujemy w tundrze na południe od miast Dekapolis, będziesz tam mile widziany. Przybądź najlepiej dziś wieczorem, z okazji ubicia Yeti organizujemy ucztę.