Po drodze wywaliłeś się kilka razy jak długi, ale w końcu trafiłeś do własnego łóżka, zasypiając niemalże od razu i budząc się rano, z ogromnym kacem, bólem głowy oraz chichotami nad sobą.
I poszli, woląc rundkę po wodę, niż wku*wionego Krasnoluda z wielkim młotem. Wrócili w ekspresowym tempie, przynosząc duże wiadro pełne wody, kufel i szmatkę.