Haxenn
-
Mrocznym Elfom daleko do Krasnoludów, jeśli chodzi o sztukę górnictwa, ale i tak zdołały stworzyć setki kilometrów kopalni, sięgających w głąb ziemi. Poza eksportowanym stąd kamieniem odkryły coś jeszcze… Coś, co nazwały Podmrokiem. W tym strasznym miejscu odnalazły wiele bestii, między innymi siedmiogłowe Hydry, potężne Minotaury i budzące grozę Smoki Cienia. Dość szybko udało im się udomowić Hydry, zniewolić Minotaury i zaproponować sojusz Smokiem Cienia, które w zamian za bogactwa zgodziły się pomagać Drowom w ich podbojach. Wyciągane z Podmroku istoty wysyłane są do Xynnar, aby tam dostać broń, opancerzenie i szkolenie, a następnie ruszyć do boju.
Z czasem Mroczne Elfy pełnią tu rolę jedynie pośredników w handlu kamieniem, nadzorców niewolników oraz strażników. Rola górników przypadła Krasnoludom, Goblinom i nielicznym ludziom, którzy w koszmarnych warunkach zmuszani są do pogłębiania tuneli. Czasem zsyła się tu Elfy, lecz na ogół na kilka dni lub tygodni, bo tyle wytrzymują. Dla Elfów, którzy urodzili się i całe życie spędzili w rozległych lasach swego Księstwa, to wyrok śmierci. -
Kuba1001
Vader:
Wraz ze swoją wesołą gromadką trafiłeś na miejsce, które wskazywała mapa, te już było mniej radosne, niestety. Właściwie przedarliście się tu bez alarmowania Mrocznych Elfów tylko cudem i dzięki pomocy Elfki znającej Magię Natury, acz fakt, że Drowy toczą tak wiele wojen też sprzyjał podróżowaniu wyludnionym krajem. -
-
-
Vader0PL
Leroy Jenkins
Schował mapę.
‐Więc, mapa wskazuje na to miejsce. Będziemy więc musieli się dostać do środka, a wykrycie będzie najprawdopodobniej śmiercionośne. O ile można liczyć na współpracę z Elfami ‐ Tutaj wskazał na Elfkę. ‐ To wątpię, że tutaj nie potraktują nas ostrymi przedmiotami. Zwłaszcza, że jedyne Drowy, o jakich mówili mi starsi, to tacy, co nie lubią się dzielić. ‐ Przyjrzał się okolicy i terenowi, próbując nakreślić w swoim umyśle trasę. -
-
-
-
-
Kuba1001
Pozostaje Wam kombinować, na co wpadł też Krasnolud.
‐ A jakby tam pójść i powiedzieć im, że my jesteśmy najemnikami, którzy za złoto będą się z Elfami albo Cesarzykami napi**dalać? ‐ podsunął Ci pomysł, a choć była to tylko koncepcja, to nawet przez myśl mu nie przeszło, aby obok wrogów Mrocznych Elfów, z którymi mieliby walczyć, wymienić swoje własne państwo. -
Vader0PL
Leroy Jenkins
‐Mhm…nie żeby coś, ale przynajmniej połowa z nas miałąby z tym problemy. Drowy chyba niezbyt lubią Elfy, a na dodatek jedyny bojowy Hobbit, jakiego kojarzę, to ten, o którym tata mi kiedyś opowiadał… podobno wyśmiany, że nie ma brody zgolił kilku krasnoludów do zera i stworzył sobie z ich włosa sztuczną brodę. -
-
-
-
-
Kuba1001
I nastąpiła niezręczna cisza, bo żadne z Was nie miało tak potrzebnego teraz planu, a na dodatek część grupy była dość zirytowana zarówno tym faktem, jak i przez to, że ich dowódca jedynie krytykuje, a nie myśli samodzielnie. Cóż, tak to jest, jak bierze się do drużyny gburowate Krasnoludy.
-
-
-
-
-
Leroy Jenkins
-Najpewniej skryć się i nie dać się złapać. -
Choć drużyna miała pewnie jakieś obiekcje przed zostawieniem Cię samego w mieście Mrocznych Elfów, to dość szybko zdali sobie sprawę, że to miasto cholernych Mrocznych Elfów, i wolą jednak poświęcić swojego dowódcę, niż nadstawiać tam własnych karków. Skoro wszystko ustalone, Tobie pozostaje już tylko wyruszać i modlić się do Pradawnych o szczęście i odrobinę opieki.
-
Leroy Jenkins
No, nie do końca. Wyciągnął mapę i spróbował ją sobie narysować, a oryginał wręczył Hobbitowi. Tak samo jak resztę rzeczy powiązaną z wyprawą, w końcu nie chciał ich stracić, gdyby Drowy uznały, że lepiej go zabić. Tak już mógł ruszyć, jedynie ze swoimi prywatnymi rzeczami, jak i też kopią mapy do klucza, co też zrobił. -
W tym łysym polu, jakie otaczało miasto, zostałeś dostrzeżony bardzo szybko, ale zwykły ludzki wędrowiec, zwłaszcza sam, wzbudził pośród straży bardziej zainteresowanie niż obawę, więc pozwolili Ci podejść aż pod samą bramę, która jednak wciąż była zamknięta.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - krzyknął do Ciebie jakiś Drow z wysokości murów, a wiedziałeś, że równocześnie przynajmniej kilkanaście kusz jego pobratymców zostało wycelowanych w Twoją stronę, przez co od tej jednej odpowiedzi zależy Twoje życie. -
Leroy Jenkins
-Nazywam się Leroy Jenkins. Nie szukam kłopotów, ani zwady, a moje przybycie tutaj jest prawie że wręcz przypadkowe, gdyż przybyłem tutaj, sam, ślepo podążając za mapą. - Odparł Drowowi. - Mapa ta, według głupiutkich legend ludzkich, prowadzi do jakiegoś skarbca, lecz ona sama jest na tyle skomplikowana, że najpierw wysłała mnie po fragment klucza. Czyli tutaj, jeżeli odczytałem prawidłowo mapę. I zanim uznacie, że jestem jakimś obłąkanym poszukiwaczem przygód odpowiem, że dalsze części mapy prowadzą na ziemie, gdzie wasze wielkie i wspaniałe wojska jeszcze nie dotarły, powiększając terytorium waszego państwa. - Kontynuował. - Dlatego też odważyłem się podejść tutaj. Żeby zapytać się, czy mógłbym odebrać fragment klucza za siedemdziesiąt pięć procent skarbu, który mogę znaleźć. Wiem, że wymaga to pewnego kredytu zaufania z waszej strony, ale twierdzę, że nawet, jeżeli ja tego “skarbu” nie odnajdę, to i wy możecie zyskać, gdyż zapłacę i to wysoko, jeżeli sam tego skarbu nie znajdę.///Odrzucone inne opcje dialogowe:
-To z przodu twojej głowy to twarz, czy dupa?
-Pokaż mi swoje towary.
-Bywaj./// -
//To ostatnie też byłoby niezłe.//
Bez słowa odpowiedzi ze strony Drowów, bramy otworzyły się na tyle, abyś mógł wejść. Tylko czemu nagle ogarnęło Cię przeczucie, że pakujesz się w pułapkę? -
Leroy Jenkins
Nadal posiadał swój miecz, którym mógłby się wspomóc, by po murze wbiec na górę. Wkroczył jednak do środka, żeby zachować pozory gry. Gdyby od razu chcieli go sprzątnąć, to nie trudziliby się nawet z otwieraniem bramy. -
Mimo to mimowolnie przełknąłeś ślinę, gdy po przybyciu na miejsce zastałeś komitet powitalny: Tuzin Drowów z bliźniaczymi jataganami i dwa razy tyle kuszników z bronią wycelowaną w Twoim kierunku, gotowych nacisnąć spust i podziurawić Cię dziesiątkami bełtów.
-
Leroy Jenkins
Nie pozwolili mu mówić, także milczał, czekając na ich decyzje. -
I słusznie, ale po jakimś czasie rozstąpili się, pozwalając przejść i zbliżyć się do Ciebie jednemu ze swoich pobratymców, który wyglądał, chodził i zapewne nawet mówił, jak typowy arystokrata, a jednocześnie coś Ci mówiło, że był tu kimś bardziej niż ważnym.
- Opowiedz mi wszystko o tym skarbie. - powiedział bez żadnych wstępów, od razu przechodząc do rzeczy. Może i dobrze, im mniej czasu tu spędzisz, tym lepiej. -
Leroy Jenkins
-Więc, legenda zawarta na tabliczce pod piedestałem, na którym znajduje się mapa, informuje, że skarb ten należy do największych, jakie skrywa przed nami otaczający nas świat, którego jego wartość pozwoliłaby wykupić nawet Hammer, ale mowa tutaj o Hammer za czasów stworzenia tejże tabliczki, więc teraz pewnie może trochę brakować do wykupienia całego miasta… wracając, tak olbrzymi skarb został sprytnie ukryty, a nawet fragmenty klucza do niego zostały pochowane w całym znanym nam świecie, chociażby tutaj, jak wskazuje mapa. W sumie rozumiem też, dlaczego na drugiej tabliczce odradza się poszukiwanie tego skarbu, gdyż mowa tam o fakcie, że żaden z poszukiwaczy nie wrócił żywy. Ja to nawet rozumiem, bo bardzo trudno jest się tutaj dostać, zwłaszcza kiedy wierzchowca porwie jeden z tych wielkich pająków. O czym to ja… ah, tak. Skarb. Otóż tutaj podobno znajduje się fragment klucza i kolejna mapa, prowadząca do kolejnego fragmentu klucza i tak dalej, i tak dalej, aż znajdzie się cały klucz i ostatnią mapę, prowadzącą prosto do skarbu. Tak szczerze to było interesujące zadanie i cieszę się z tego, że mogę komuś na ten temat opowiedzieć, gdyż w podróż udałem się sam, wiedząc, że musiałbym podzielić się zyskiem z towarzyszami, z czego niemiłosiernie się teraz cieszę, bo i tak obiecałem wam spory procent skarbu. No… i to chyba na tyle, bo jak na razie wyprawa po skarb zakończyła się w tym miejscu. I jeżeli miałbym powiedzieć czy to dobrze, czy niedobrze, że akurat w tym miejscu, to odparłbym, że moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że niedobrze. Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Eeem… Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam, i, co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga… się nam rozwijać. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem. I dziękuję życiu. Dziękuję mu, życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość. Wielu ludzi pyta mnie o to samo: “Ale jak ty to robisz?”, “Skąd czerpiesz tę radość?”. A ja odpowiadam, że to proste, to umiłowanie życia, to właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład szukam skarbu, a jutro… kto wie, dlaczego by nie, oddam się pracy społecznej i będę ot, choćby… sadzić… doć… marchew.
Na koniec się skłonił Mrocznemu Elfowi, sygnalizując, że skończył mówić. -
//Kocham.//
- Jaką mam gwarancję, że otrzymam cokolwiek, gdy odnajdziesz ten skarb? I dlaczego miałbym pomóc w odnalezieniu go? Nie prościej zabić Cię, zabrać mapę i klucze, a potem kontynuować poszukiwania na własną rękę? -
Leroy Jenkins
-Głównie przez kilka utrudnień spowodowanych przez tych, którzy ten skarb ukryli. Dzisiaj jestem w waszym państwie, a za tydzień, może dwa, mógłbym siedzieć w krasnoludzkich kopalniach, na bagnach, na pokładzie statku zmierzającego na jakąś wyspę, a może nawet u Elfów. Dopóki nie odczyta się kolejnej mapy, to nie będzie wiadomo, gdzie ruszyć dalej. - Odpowiedział. - I pańska nieufność może zostać w pewien sposób rozwiązana. Po pierwsze, wierzę w słowo rycerza. Po drugie, wierzę że moglibyście mnie znaleźć, gdybym spróbował zachować skarb dla siebie, bo wieść o kimś, kto nagle się wzbogacił rozchodzi się bardzo szybko i równie szybko zdradza to, gdzie się ten bogacz znajduje. -
- Zakładam, że poszukiwanie tego skarbu może być nużące i niebezpieczne dla jednej osoby, prawda? - zapytał, ale nawet nie dał Ci odpowiedzieć, zgodnie z prawdą lub nie: - Dlatego, jeśli zgodzę Ci się pomóc, ale pod warunkiem, że przyjmiesz pomoc moich ludzi.
-
Leroy Jenkins
-Pomoc zawsze się przyda, panie, a i to dodatkowo sprawi, że będę mieć na uwadze słowo, które wam dałem. -
- Nie zdziwi więc Cię fakt, że gdy tylko spróbujesz jakichkolwiek sztuczek, zginiesz z ich rąk, tak jak Twoi pozostali kompani, o ile jakichkolwiek masz?
-
Leroy Jenkins
-Owszem, kojarzę zasady i się zgadzam na to. -
- W takim razie ruszaj po to, po co tu przyszedłeś, a moi wojownicy będą czekać tu na Ciebie.
-
Leroy Jenkins
Pokiwał głową i spróbował ruszyć dalej, wedle mapy. -
Schody zaczęły się dopiero przy wejściu do kopalni, bo tam raczej nie pozwolą chodzić byle komu i zaglądać w każdy tunel.
-
Leroy Jenkins
Rozejrzał się za kimś, kto by mu tę nieścisłość rozwiązał. Raczej celował w wypytanie Drowów. -
Było ich tu dość dużo, jako strażników czy nadzorców niewolników, więc możesz spróbować.
-
Leroy Jenkins
Zbliżył się do jednego.
-Przepraszam? Otrzymałem zgodę na znalezienie tego, po co tutaj przybyłem, ale dalsza droga wiedzie najprawdopodobniej przez waszą kopalnię i tutaj akurat się zatrzymałem, bo obawiam się, że nie mam zezwolenia szukania dalej właśnie tam, gdzie prowadzi mapa. -
Drow przekrzywił lekko głowę, najwidoczniej nikt go o niczym takim nie poinformował, ale uznał, że skoro jakiś obcy człowiek dotarł tak daleko, to nie mógł być kimś niepożądanym.
- Idź. Nie zbliżaj się do niewolników i unikaj ciemnych tuneli. Trzymaj się tych głównych, oświetlonych, bo nikt nie da gwarancji na to, co może Cię spotkać, jeśli zboczysz ze ścieżki. -
Leroy Jenkins
-Postaram się, dzięki.
Ruszył, starając się trzymać trasy wyznaczonej przez mapę, jak i też wskazówek Drowa. -
Szło dość sprawnie, dopóki coś rzeczywiście nie wypadło na Ciebie z bocznego tunelu. Nie był to na szczęście żaden potwór czy drowski skrytobójca, ale zwykły Elf, chudy, wymizerniały, bez śladu dawnej urody, odziany w robotnicze łachmany, skuty łańcuchami tak, aby mógł pracować, ale nie uciec, ze śladami razów na plecach… Podbiegł do Ciebie, a Ty czułeś bijącą od niego tak desperację, jak i nadzieję, gdy padł Ci do stóp, mamrocząc coś w swojej mowie. Przerwał to dopiero krzyk bólu i dźwięk bicza, który nagle wystrzelił z tego samego tunelu, z którego wybiegł Elf, trafiając go boleśnie po plecach.
-
Leroy Jenkins
Wiele w tej sprawie zrobić nie mógł, oprócz przemilczenia sprawy, gdy wróci do towarzyszy. O ile uda mu się wrócić. Dlatego jak na razie udał się dalej licząc na to, że sumienie nie będzie go zbytnio gryzło. Jeżeli skupi się na swoim zadaniu, pójdzie lepiej, bo i lżej. -
W dalszej drodze odprowadzały Cię odbijające się echem od ścian tunelu wrzaski katowanego Elfa i świst bicza. Dalsza podróż przebiegła spokojnie, gdy trafiłeś na koniec tunelu, a wedle mapy, musiałeś iść naprzód jeszcze około stu lub więcej metrów.
-
Leroy Jenkins
-No, to rodzi pewien problem.
Rozejrzał się. -
Wszędzie wokół był tunel, a w tym miejscu nic nie świadczyło, że trwają tu intensywne prace nad dalszym kopaniem, żadnych narzędzi, taczek, niewolników czy nadzorców. Bocznych odnóg też brak, byłeś tu całkiem sam i musiałbyś się cofnąć, żeby z kimś o tym porozmawiać.