Zamek hrabiego Dunu
-
-
-
Kuba1001
Towarzyszący Ci dowódca zbrojnych skinął głową i wprowadził Was do środka. Na dziedzińcu czekaliście tylko kilka chwil, jakie zajęło im odstawienie koni do stajni pod opiekę parobków, a potem wąsaty przewodnik, nie ściągając nawet rynsztunku, zaprowadził Was do sali tronowej, której strzegło dwóch halabardników w pełnych zbrojach płytowych i hełmach z opuszczonymi przyłbicami.
‐ Zaczekajcie tu. ‐ polecił Wam, samemu wchodząc do środka. Wrócił po jakichś pięciu minutach, wskazując na otwarte przez wartowników wrota.
‐ Mój pan Was zaprasza. -
-
Kuba1001
Wkroczyliście razem do olbrzymiej sali tronowej ze sporą kolumnadą, która jednak nie miała utrzymywać sklepienia nad Waszymi głowami, ale potęgować wrażenie przepychu, ponieważ każda kolumna była bogato zdobiona i kunsztownie rzeźbiona. Poza tym na ścianach pełno było myśliwskich trofeów, w postaci zdartych ze zwierząt futer lub ich spreparowanych głów, a także oświetlających całe to pomieszczenie pochodni. Pod ścianami stały też ławy i stoły, zapewne na ucztę, choć były złożone i pozbawione potraw, więc pewnie się na nią nie załapiecie. Jak na salę tronową przystało, było tu wiele osób: Krzątającej się służby, milczących wartowników i szepczących między sobą doradców w pobliżu tronu, wielkiego kamiennego mebla, zapewne równie starego, jak fundamenty tego zamczyska. To na nim również zasiadał hrabia Dunu, z którym miałeś dobić interes.
Nie był już młody, choć ciężko było ocenić jego wiek. Normalnie wystarczyłby rzut oka na kolor włosów, to czy są już przeprószone siwizną, ale w tym wypadku nie było to możliwe: Mężczyzna był łysy, a na jego czaszce zauważyłeś dziwne, zawiłe wzory geometryczne, których przeznaczenia czy pochodzenia mogłeś się jedynie domyślać. Miał krzywy, jakby złamany i źle zrośnięty, nos, oraz kilka blizn na czole i policzkach, które nadawały mu równie surowego wyglądu, co oczy: Stalowoszare, zimne, świdrujące Was wzrokiem. Poza zwykłym odzieniem, miał na sobie też zdobiony napierśnik i karwasze, miecz przy pasie i kolejny, wraz z tarczą, obok tronu. Uzupełniał to zarzucony na ramiona płaszcz z białych gronostai.
Jak nakazuje dworska etykieta, której, chcąc nie chcąc, musiałeś się nauczyć podczas swoich eskapad, powinieneś odezwać się pierwszy, najlepiej w imieniu całej grupy. -
-
-
-
-
Vader0PL
///2 tysiące? Więcej oferowano mi za sklepik w Gilgasz, jak grałem Abuyinem o długim nazwisku.
‐Odliczając koszty naprawy i konieczność opłacenia pracowników wychodzi na 11 tysięcy w złocie, panie. Oczywiście, ta wysoka cena jest powiązana z jakością, jaką reprezentujemy od lat, oraz z faktem, gdzie leży ta wioska. Dodatkowo, oferujemy nasze usługi w pańskich późniejszych interesach. -
Kuba1001
//Dlatego mówię, że możesz od takiej ceny zacząć. A tamci dali Ci tyle złota dlatego, że byli fagasami Czarnego Słońca, które szukało sobie miejsca do uwicia gniazdka po tym, jak wykopali ich z Gilgasz, żeby móc wrócić. Miałem Ci to przekazać kiedyś jakoś fabularnie, ale nie było okazji, bo spodziewałem się, że zawitasz znowu do Gilgasz, ale wybrałeś wielki świat.//
‐ Nie powołujcie się na wieloletnią jakość, skoro usłyszałem o Was dopiero teraz. Nie wątpię, że też chcecie mieć z tego zysk, ale nie zapłacę aż tyle. Proponuję pięć tysięcy złotych monet oraz dodatkowy kontrakt, który pozwoli Wam zarobić jeszcze więcej. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Skinął głową z radością i klasnął w dłonie, a sługa przyniósł Ci zwinięty wolumin, gęsie pióro i kałamarz pełen atramentu.
‐ To nasza umowa, gdy ją podpiszesz, otrzymasz jedenaście szkatułek, w każdej po pięćset złotników. Z kontraktem zostaniesz zapoznany później, bowiem dziś przypada pewna uczta, na którą chciałbym zaprosić tak Ciebie, jak i Twoich współpracowników. -
Vader0PL
Maurycy Septopopiel
Pokiwał głową ze zrozumieniem, jednakże już wczytywał się w umowę, by zorientować się, czy nie ma tam jakiegoś haka na niego, po czym się podpisał. Jeżeli było odwrotnie, czyli dostał to na czysto, w całości do zapisania przez niego, to napisał stosowną umowę i się podpisał. Po czym oddał słudze umowę sprzedaży, pióro i kałamarz. Oczywiście nie tak, żeby atrament uszkodził umowę. Na to nie mógł sobie pozwolić ktoś z jego doświadczeniem, to był błąd bardziej nowicjusza. -
-