Miasto Linest
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Obwieszony bronią w postaci mieczy, noży, sztyletów, kołczanu pełnego strzał i łuku, odziany w charakterystyczny skórzany kaftan bez rękawów. Jeśli jest tutejszy, ktoś powinien coś o nim wiedzieć.
 Max:
 Cóż, czekać w tej karczmie to możesz choćby i do usranej śmierci.‐ My mamy tu jeszcze sporo nudnej roboty, więc tak, idź jeśli chcesz. ‐ odparł dowódca oddziału i wręczył Ci jakiś papierek. ‐ Daj to burmistrzowi, dowódcy straży lub garnizonu czy od kogo to zlecenie wziąłeś i nagroda z pewnością Cię nie minie. 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Akurat przecierał kufel, więc wskazał na niego ruchem głowy, zapewne chcąc wiedzieć, czy to dolewka jakiegoś trunku Cię tu przywołała.
 Max:
 //Mi też.//
 Jakiej znowu wioski?Czekałeś ponad kwadrans, ale w końcu dwójka dryblasów Cię zaanonsowała, zaś po wejściu otrzymałeś spory mieszek wypełniony złotem. 
 ‐ Przyznaję, obrzydliwa kreatura. ‐ powiedział burmistrz. ‐ Ale tak, wszystko się zgadza, więc oto Twoja nagroda. Coś jeszcze?
- 
 maxmaxi123 maxmaxi123Arion 
 Wziął więc nagrodę.
 ‐ Nie, chociaż… nie wiem czy to pytanie jest odpowiednie, ale nie zna Pan najbliższego miasta?Gyolmir 
 Oj, no tak. To przecież miasto. Przez swoje 5‐ciometrowe bycze cielsko, widział w tym małą wioseczkę pełną skrzatów…/s
 Ruszył do miasta, po prostu coś mu się pomyliło.
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 ‐ Kalandil, najlepszy łowca potworów w okolicy, a może i w ogóle. ‐ odparł, nalewając Ci piwa do kufla.
 //Galeria Postaci jak coś.//
 Max:
 ‐ Ruhn, ale to od dawna są puste ruiny. Chyba Hammer, a później Kasuss.Pomijając fakt, że skrzaty nie istnieją to tak, pewnie. Niemniej, wróciłeś do miasta bez problemów, i nie dziwota, nikt nie miał w sobie na tyle odwagi lub głupoty, żeby spróbować ataku na Ciebie czy choćby Cię zaczepić. 
- 
 maxmaxi123 maxmaxi123Arion 
 ‐ Dziękuję. Do widzenia.
 Powiedział, po czym poszedł opuścić miasto, aby udać się do Hamm… * Nie wiesz, czy nas wpuszczą, jak się dowiedzą, że jestem żywym trupem? W Hammer, rzecz jasna.** Czekając na odpowiedź, stanął przed wejściem do miasta.Gyolmir 
 Ruszył więc do burmistrza po zapłatę.
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 //Możesz z nim pogadać, ale raczej nie wstąpi do grupy bandziorów, a ja i tak już mam fabułę i tylko czekam na Twój ruch.//
 Max:
 Czekałeś przed bramą, strażnicy mieli to gdzieś.
 Nie jesteś żywym trupem w tym znaczeniu tego słowa jak Nieumarły, więc raczej powinno pójść gładko. A jeśli nie to chociaż nie będziemy na siebie skazaniTutaj również nikt nie miał zamiaru Cię zatrzymywać, w tym burmistrz, który niezwłocznie wręczył Ci sakiewkę, bylebyś szybko opuścił jego gabinet. 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Można spróbować, choć to chyba bardziej strata czasu. 
 Twoi kompani nawet nie pytali o wynik rozmów z karczmarzem, bo doskonale się go domyślali.
 ‐ Może lepiej wracajmy? Na miejscu przydamy się bardziej niż tutaj. ‐ powiedział człowiek, celowo unikając określenia “fort,” aby nie naprowadzić jakoś strażnika, który mógłby słyszeć rozmowę.
- 
- 
- 
 maxmaxi123 maxmaxi123Kuba1001 pisze: 
 Max:
 Czekałeś przed bramą, strażnicy mieli to gdzieś.
 Nie jesteś żywym trupem w tym znaczeniu tego słowa jak Nieumarły, więc raczej powinno pójść gładko. A jeśli nie to chociaż nie będziemy na siebie skazaniTutaj również nikt nie miał zamiaru Cię zatrzymywać, w tym burmistrz, który niezwłocznie wręczył Ci sakiewkę, bylebyś szybko opuścił jego gabinet. Arion 
 A więc do Hammer
 Powiedział, po czym ruszył w stro…a nie, chwila. Musi się naładować. Wrócił się więc do burmistrza
 ‐ Przypomniało mi się coś. Ma Pan jakiś więźniów, lub osoby skazane na śmierć?Gyolmir 
 No to dobrze. Opuścił go więc. Jeżeli miał pokój w jakiejś karczmie, poszedłby tam odpocząć, a jak nie, to poszukałby karczmy, która wygląda na dosyć duża i wysoką.
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Brak odpowiedzi, ale ktoś się tam definitywnie chowa, sądząc po szeleście i r*chach.
 ‐ Jeśli to inni bandyci to może im napi**dolimy i się do nas przyłączą? ‐ zasugerował Ork.
 Max:
 Westchnął.
 ‐ Widzę Cię tutaj częściej niż moją żonę, niedługo pewnie będę obawiać się otworzenia spiżarni, żebyś mi stamtąd nie wyskoczył. ‐ powiedział na wpół rozbawiony, a na wpół sfrustrowany. ‐ Nie mam, za to mam wiele spraw, którymi muszę się zająć, więc żegnam.Była tylko jedna karczma w tym mieście, więc poszło z górki. 
- 
- 
 

