Miasto Linest
-
Kuba1001
Kebab:
Wkroczyłeś do sporych rozmiarów przedsionka, gdzie to pełno było najróżniejszych drzwi, drewniane biurko za którym siedziała piszcząca coś kobieta i schody prowadzące na piętro powyżej.‐ Też nie wiem, ale planuję się dowiedzieć, tylko później, gdy wykorzystamy już czas na zasłużony odpoczynek.
Vader:
‐ Zdecydowanie za duża… ‐ odparła z uśmiechem, oddając Ci rękawicę. ‐ Nie myślałeś, żeby wydobyć i sprzedać ten kamień, który ktoś w nią wszył?‐ Zobaczymy. Daj znać, gdy wioska będzie gotowa.
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Takie coś można załatwić tutaj, bez zawracania mu głowy. Z pewnością jest teraz bardzo zajęty.Skinął głową, wręczając Ci klucze do pokoju.
‐ Trzecie drzwi na prawo, weź którekolwiek łóżko.
Vader:
‐ Tak, faktycznie… Naprawdę znalazłeś coś takiego ot tak, w jaskini?Uczynił podobny gest i odszedł, tutaj nie miał już nic do zamówienia, a interes musi się kręcić.
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Pozwolenie na handel nie kosztuje nic rodzimych sprzedawców, z Linest i okolic, pozostali muszą płacić podatki. Dodatkowo od wszystkich pobieramy skromną opłatę za użyczenie im miejsca na targu. – wyjaśniła kobieta. – Podatek dla obcych wynosi dziesięć sztuk złota na dzień, a ten obciążający wszystkich – pięć. Może pan płacić codziennie lub teraz uregulować wszystko z góry. Jaka decyzja?Spało Ci się bardzo dobrze, w końcu miałeś do dyspozycji prawdziwe łóżko, zupełnie inaczej, niż podczas podróży. Poza tym byłeś zmordowany eskapadą na niedźwiedzia i ilością energii magicznej, jaką musiałeś dziś na to zużyć. Niemniej, obudziłeś się kilka godzin później, gdy pies zaczął drapać w drzwi i szczekać, najwidoczniej chcąc wydostać się na zewnątrz.
Vader:
//Zmiana tematu, możesz zacząć.//
‐ A czy przeszukałeś ją dokładnie? Kto wie, jakie skarby mogą się tam jeszcze kryć? – zapytała i zamilkła na chwilę, zapewne rozważając, czy do twarzy byłoby jej w perłowym naszyjniku czy ze złotymi pierścieniami na palcach, z czego każdy zdobiłby inny kamień szlachetny. – Poza tym, kto chowałby w jaskini coś takiego? Może to nie jest zwykła rękawica? -
KebabowyLaptop
‐ Będę płacił codziennie po 10 sztuk złota. ‐ Odpowiedział po krótkim namyśle. Nie chciał być pytany o swoją wioskę, szczególnie po tym, jak została doszczętnie zniszczona, a on jest chyba jedynym ocalałym z tamtego ludobójstwa.
Pewnie musi się odlać. ‐ Idę, już idę. ‐ Wymamrotał ospały, wymacując klamkę drzwi.
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ A co później? ‐ zapytała, choć wyczuwałeś w tym pytaniu też drugie dno: Na ile ją opuścisz i kiedy znów wrócisz?
Kebab:
Najwidoczniej Twój tok myślenia był dobry, bo po otworzeniu drzwi rzucił się od razu do wyjścia, opuszczając pokój.‐ Pięć sztuk złota codziennie, dziesięć teraz. ‐ wyjaśniła krótko, domyślając się, że nie zrozumiałeś za pierwszym razem.
-
-
Kuba1001
Niestety, dotarłeś dopiero do drzwi karczmy, a czworonoga już nie było widać. Swoją drogą, to pewnie z racji tego tłumu mężczyzn, kobiet i dzieci, odzianych przede wszystkim w typowo chłopskie stroje.
Pokiwała głową z promiennym uśmiechem, ćwiczonym tak starannie i często, że prawie wyglądał jak prawdziwy. Poza tym obdarowała Cię również jakimś świstkiem.
‐ Jeśli staż miejska będzie kontrolować pana stragan, wystarczy im to pokazać. ‐ wyjaśniła, wskazując na miejską pieczątkę. -
-
Kuba1001
Najbliższą osobą był jakiś mieszczanin, a że siedział w karczmie, to mógł jedynie powiedzieć Ci, że pies wyszedł z karczmy głównymi drzwiami. Słyszałeś sporo psich odgłosów, ale nie miałeś pewności, który konkretnie należy do Twojego czworonoga.
Udało Ci się, strażnicy przed wejściem byli mniej nadgorliwi w stosunku do osób, które wychodziły niż do tych, które wchodziły, więc na dobrą sprawę nie zwrócili na Ciebie nawet uwagi.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Trzymam Cię za słowo. Przygotuję wtedy coś specjalnego, na pewno jakiś suty obiad… Zresztą, nie chcę zdradzać Ci całej niespodzianki.
Kebab:
Znalezienie wolnego miejsca było czymś trudniejszym, niż mogło Ci się to na początku wydawać, więc pozostało Ci zadowolić się skrawkiem targu na uboczu. Cóż, następnym razem trzeba będzie zrobić tak, jak konkurencja, czyli zająć miejsce dużo wcześniej, jeszcze z samego rana.Udało Ci się, po jakimś czasie dogoniłeś też psa, który czaił się w pobliżu głównej bramy, gdzie to strażnicy kontrolowali chłopa, który prowadził wóz pełen solonego mięsa…
-
-
Kuba1001
Jak widać, rozstawienie się w odpowiednim miejscu z towarami było o wiele ważniejsze, niż początkowo myślałeś, ponieważ minęły blisko dwie godziny, a Ty sprzedałeś ledwie jedną miksturę za pięć sztuk złota.
Nic ciekawego, głównie o pracy i swoim życiu, a z czasem dołączył do tego śmiech, poprzedzony szczekaniem i wrzaskami oburzonego chłopa. Jak można się było domyślić, podczas kontroli pies podkradł się do wozu i teraz uciekał ze sporą częścią jego solonej zawartości w pysku.
-