Miasto Linest
-
Ta o potrawach na pewno była warta swojej ceny, bo, jeśli nie zostało to sfabrykowane, wyszła spod pióra, ręki i rondla słynnego niziołczego mistrza kuchni, którego rady, wskazówki i przepisy stosowali kucharze w całym Elarid, nawet na dworach arystokratów i rządzących monarchów.
Chyba rzeczywiście nie miał zamiaru drążyć tematu bardziej niż to konieczne i pozwolił Wam wejść.
-
Keter “Magister” Escepek
Jaka była cena tej książki o potrawach? To mogło być interesujące, nawet jeżeli było sfabrykowane. A z pewnością było sfabrykowane, Linest nie było jakimś wielkim miastem z Białymi Krukami i oryginałami. Ciągle, w oczach Magistra, było to miasto o małym znaczeniu. Może już dawno to stwierdzenie powinno zostać zmienione, ale dopóki brakowało potężnych bibliotek i zgromadzenia naukowców, to tego poglądu nie zamierzał zmieniać.Amnesia Kelobi
Wkroczyła więc do miasta i rozejrzała się.
- Więc, gdzie idziemy najpierw? - stwierdziła, pytając się przyjaciółkę. -
Na tyle niska, że nie można było podejrzewać, aby był to oryginał, bo kupiec na pewno zdawał sobie sprawę, z czym ma do czynienia, ale jednocześnie za duża, aby była to nędzna kopia. Czyli jest jednak sfabrykowana, ale na tyle dobrze, że czynią ją to wartą uwagi, zwłaszcza za cenę ledwie czterdziestu złotników.
- Chyba tradycyjnie? - odparła pytaniem na pytanie i wskazała głową odpowiedni budynek. - Do karczmy?
-
Post startowy
Elka jak każdy nowo przybyły do miasta, siedziała w karczmie i raczyła się tutejszym piwem. Gavirel wraz ze swym opiekunem poszli rozejrzeć się po mieście i wkrótce mieli do niej dołączyć. To właśnie ten młody szlachcic był powodem jej trosk. Od czasu ich pierwszego spotkania nie odstępował od niej i poprzysiągł walczyć wraz z nią póki nie spłaci swego długu życia. Nie chodziło o to, że go nie lubiła, przeciwnie, cieszyła się z obecności przyjaciela, a spędzane chwile były od teraz dużo milsze. Problem tkwił w tym, że przez to jak niebezpieczne życie prowadziła, martwiła się aby nic mu się nie stało w czasie potyczek. Oczywiście Auriuss był magiem barier i nie odstępował go na krok, a sam Gaviriel mając 17 lat, uchodził już za mężczyznę wśród ludzi. Jednak w jej oczach, z uwagi wychowywanie się wśród rosłych Nordów, a także przez jego dziecięcą urodę , wydawał jej się dużo bardziej bezbronny oraz kruchy i nie wybaczyłaby sobie, gdyby z jej winy miał stracić życie. Ograniczyła liczbę branych zleceń, a jeśli już to robiła, były to monotonne eskorty, zwykle nie doprowadzające do żadnej walki. Jedna Gavriel w swej młodej awanturniczej krwi, pragnął wreszcie wzywania, a Elka wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała na to pozwolić. Właściwie to miało się to wydarzyć już niebawem, bo właśnie po to przybyli do tego miasta. W okolicy pełno było osób szukających pomocy z napadającymi ich bandytami oraz irytującymi kreaturami. -
//No właśnie tak nie do końca, wciąż nie wiem, czemu postaci najemników ściągają tu tak tłumnie, ale raczej coś wymyślę.//
Rzeczywiście, ale odkąd tu przybyłaś to usłyszałaś już nieco o mieście i jego mieszkańcach, choćby zadziwiająco sprawnej straży miejskiej, która sama radziła sobie z bandytami i innymi zagrożeniami, ostatnio udało im się zabić nawet kilka Wilkołaków, a polowanie na potwory utrudniał Kalandil, pewien Elf, który miał monopol na tego typu usługi, a przez swoją renomę rzadko kiedy ktoś wynajmował w tym celu innych, chyba że byli tańsi, bo długouchy był nie tylko skuteczny, ale i drogi, jednak to, że ponoć delegacje mieszkańców odległych wsi i miasteczek terroryzowanych przez jakieś bestie trudniły się drogą aż tutaj, aby go wynająć, świadczyły same za siebie. -
//Ale przecież sam napisałeś, że " to istny raj dla najemników, głównie z racji licznych bandytów w okolicy, żerujących na wieśniakach i kupcach, bowiem to Linest przyjęło na siebie część szlaków handlowych przechodzących wcześniej przez Ruhn, a także dzikich zwierząt i najróżniejszych potworów." Ale dobra, to dopiero post startowy więc może po prostu przerzucę go do innego bardziej odpowiedniego i mniej obleganego tematu? //
-
//No jest to raj dla najemników, takich jak choćby Kalandil. Nie chodziło mi o to, że roboty nie ma w ogóle, jest, ale trzeba się raczej dostosować, bo część spraw rozwiązuje straż miejska, a na potwory poluje głównie ten jeden Elf. Kontynuuj tutaj, nie ma się sensu przenosić.//
-
Istotnie organizacja i skuteczność milicji robiła wrażenie, na pewno była lepsza niż ta w której kiedyś służyła. Sprawność służb miasta oraz monopol Kalandila sprawiły, że nie opcje zleceń jakich mogą się podjąć znacznie się zawężały. Jednak nie uważała tego za coś złego, cieszyła się w tym mieście tak dobrze rozwiązywano sprawę zła. Miasto warte było samego zobaczenia, więc ich podróż nie poszła na marne. Zawsze mogą ruszyć dalej. Choć zapytać też nie zaszkodzi, być może milicja będzie potrzebować przy czymś pomocy. Omówi tę sprawy z Gavrielem i Auriussem, kiedy wrócą.
-
Jeszcze nie wracali, coś ich najwidoczniej zatrzymało, ale sama przyznałaś, że milicja radzi tu sobie dość dobrze, więc nie martwiłaś się o nich aż tak, jakby to miało miejsce w Kasuss czy Nowym Gilgasz. Twoją uwagę przykuł za to inny gość, który dopiero co wszedł do karczmy. Nie był jakoś szczególnie specyficzny, nic w jego wyglądzie czy ubiorze nie było szczególnie interesujące, Twoją uwagę przykuło coś innego: Rasa. Był Nordem. W czasie swojej podróży widziałaś wielu ludzi, którzy za wojowników z mroźnego Karak’Akes mogliby uchodzić, ale on był z pewnością kimś, kto się tam wychował i spędził większość życia.
-
Widok pobratymcy w tak odległym miejscu na pewno był czymś miłym. Chętnie porozmawiałaby z nim i dowiedziała się co tutaj robi, ale tak takie nagłe zaczepienie nieznajomego i wypytywanie go, mogłoby by być przez niego źle odebrane. Pozostała więc na swoim miejscu, na razie ukradkiem zerkając na niego.
-
W lokalu nie było teraz tłumów, więc pomimo tego, że mężczyzna usiadł dość daleko od Ciebie, mogłaś mu się swobodnie przyglądać, na co ten zdawał się nie zwracać uwagi. Nord dysponował ciekawym orężem, bo dwuręcznym mieczem ze złoconą rękojeścią, w którą oprawiony był dodatkowo diament. Miał też dziwny naszyjnik, składający się z zawieszonych na rzemyku kamyczków z namalowanymi czy wyrytymi nań symbolami, ciężko było Ci powiedzieć o tym coś więcej z tej odległości. Jak na typowego Norda przystało, był bardzo dobrze zbudowany, co było widać choćby dzięki temu, że miał na sobie skórzany kaftan bez rękawów. Mogłaś mu się przyglądać dalej, ale akurat zauważyłaś, że Twoi kompani załatwili swoje sprawy i od razu skierowali się do swojego stolika.
//Ogółem to grafika przedstawia tę postać, ale nie paraduje na co dzień z gołą klatą, poza tym wszystko się zgadza.// -
Pomachała im na powitanie.
- Dobrze że jesteście. Jak wam minął spacer? Zobaczyliście coś ciekawego. -
- Gdy byłem młodszy ojciec wiele opowiadał mi o Ruhn. Mówił, że to najwspanialsze miasto Verden, a może i całego Elarid… Teraz to tylko gruzy. - odparł ponuro Gaviriel. - Liczyłem, że to miasto będzie miało w sobie nieco jego dawnej chwały. I pomyliłem się.
- Panicz chce przez to powiedzieć, że nie zobaczyliśmy nic ani nikogo zadziwiająco ciekawego lub niespotykanego. - dodał Auriuss. -
- Przykro mi, że się zawiodłeś. Dla mnie z kolei każde tutejsze miast robi wrażenie. Słuchaj mnie tutaj nic nie trzyma, jeśli to miejsce cie dołuje, w każdej chwili możemy wyruszyć w drogę. Ponoć od dawna chciałeś zobaczyć Hammer?
-
- A byłoby tam coś ciekawego? - zapytał, choć doskonale wiedziałaś, że miał na myśli zlecenia, bo ze słyszenia i opowieści innych doskonale znał to miejsce, ponoć marzeniem każdego szlacheckiego syna z kontynentu (przeważnie najmłodszego, który nie miał wielkich szans na dziedziczenie majątku) było dołączenie do tej frakcji.
-
Keter “Magister” Escepek
Jak na razie ją odłożył, nie mógł sobie pozwolić nawet na taki wydatek. Poszukiwał jednak dalej perełek w tym wszystkim, a nóż widelec trafi coś ciekawego, co umknęło skąpemu oku właściciela.Amnesia Kelobi
- Brzmi jak plan - stwierdziła, po czym udała się z przyjaciółką do karczmy. -
- Oh na pewno. W takim miejscu nie sposób się nudzić. - uśmiechnęła się niewinnie, ale zaraz spoważniała. - Jeśli chodzi ci o to czy, znajdziemy tam zlecenia do wykonania, to obawiam się, że jest to ostatnie miejsce do tego celu. Słyszałam, że miasto i okolice oczyszczone jest ze wszelkiego plugastwa, a niemal wszystkim zajmują się władze miejskie. No ale hej - to dobrze, że są na tym świecie ostoje bezpieczeństwa, prawda? - Uśmiechnęła się i uniosła ręce w obronnym geście - Wiem, wiem co zaraz powiesz. Mówiłeś mi to wiele razy. Masz dosyć siedzenia w miejscu i chcesz wreszcie wziąć udział w prawdziwej walce. - Westchnęła. - Obiecałam ci to, więc może zróbmy tak: sprawdzimy czy znajdzie się dla nas coś tutaj, jeśli to możliwe zarobimy trochę grosza i w spokoju ruszymy do Hammer. Co ty na to? Hmm?
-
Vader:
Niestety, albo znał się na rzeczy, albo po prostu kazał za wszystko słono płacić, bo nie znalazłeś nic, co byłoby jednocześnie interesujące i wycenione nisko przez nieznajomość towaru.Odkąd Linest się rozrosło, przybyło tu zabudowy, choćby właśnie karczm. Wy trafiłyście do jednej z tych nowszych, wciąż raczej pustej, poza karczmarzem, kilkoma lokalnymi pijaczkami i podróżnikami, czyli tymi, którzy nie musieli teraz ciężko pracować.
Reich:
Nie było to rozwiązanie jego marzeń, ale nie miał też szerszych alternatyw, więc chwilę udawał, że się zastanawia, choć nie miał tak naprawdę wyboru, i skinął w końcu głową. Gdy szlachcic się zgodził, jego opiekun również przystał na tę propozycję. -
- Możemy spróbować od razu. Chodźmy do posterunku straży, zapytać czy mają jakieś problemy w mieście lub poza nim.
-
Pokiwali głowami i od razu udali się do wyjścia. Wychodząc, zauważyłaś, że tamten Nord wodził za Tobą wzrokiem, ale nie odezwał się, nie skinął głową, nie zrobił nic, więc wyszliście na zewnątrz w komplecie. Baraki straży znaleźliście szybko, bo były w pobliżu bramy i przylegały do murów, a na dodatek trwać musiał obecnie trening rekrutów, bo już po kilku krokach z dala od karczmy usłyszeliście wykrzykiwane głośno komendy i bluzgi, z czego nawet Ty nie znałaś około połowy.
- Czego? - burknął strażnik, pełniący funkcję wartownika przed wejściem do baraków.