Miasto Linest
-
Istotnie organizacja i skuteczność milicji robiła wrażenie, na pewno była lepsza niż ta w której kiedyś służyła. Sprawność służb miasta oraz monopol Kalandila sprawiły, że nie opcje zleceń jakich mogą się podjąć znacznie się zawężały. Jednak nie uważała tego za coś złego, cieszyła się w tym mieście tak dobrze rozwiązywano sprawę zła. Miasto warte było samego zobaczenia, więc ich podróż nie poszła na marne. Zawsze mogą ruszyć dalej. Choć zapytać też nie zaszkodzi, być może milicja będzie potrzebować przy czymś pomocy. Omówi tę sprawy z Gavrielem i Auriussem, kiedy wrócą.
-
Jeszcze nie wracali, coś ich najwidoczniej zatrzymało, ale sama przyznałaś, że milicja radzi tu sobie dość dobrze, więc nie martwiłaś się o nich aż tak, jakby to miało miejsce w Kasuss czy Nowym Gilgasz. Twoją uwagę przykuł za to inny gość, który dopiero co wszedł do karczmy. Nie był jakoś szczególnie specyficzny, nic w jego wyglądzie czy ubiorze nie było szczególnie interesujące, Twoją uwagę przykuło coś innego: Rasa. Był Nordem. W czasie swojej podróży widziałaś wielu ludzi, którzy za wojowników z mroźnego Karak’Akes mogliby uchodzić, ale on był z pewnością kimś, kto się tam wychował i spędził większość życia.
-
Widok pobratymcy w tak odległym miejscu na pewno był czymś miłym. Chętnie porozmawiałaby z nim i dowiedziała się co tutaj robi, ale tak takie nagłe zaczepienie nieznajomego i wypytywanie go, mogłoby by być przez niego źle odebrane. Pozostała więc na swoim miejscu, na razie ukradkiem zerkając na niego.
-
W lokalu nie było teraz tłumów, więc pomimo tego, że mężczyzna usiadł dość daleko od Ciebie, mogłaś mu się swobodnie przyglądać, na co ten zdawał się nie zwracać uwagi. Nord dysponował ciekawym orężem, bo dwuręcznym mieczem ze złoconą rękojeścią, w którą oprawiony był dodatkowo diament. Miał też dziwny naszyjnik, składający się z zawieszonych na rzemyku kamyczków z namalowanymi czy wyrytymi nań symbolami, ciężko było Ci powiedzieć o tym coś więcej z tej odległości. Jak na typowego Norda przystało, był bardzo dobrze zbudowany, co było widać choćby dzięki temu, że miał na sobie skórzany kaftan bez rękawów. Mogłaś mu się przyglądać dalej, ale akurat zauważyłaś, że Twoi kompani załatwili swoje sprawy i od razu skierowali się do swojego stolika.
//Ogółem to grafika przedstawia tę postać, ale nie paraduje na co dzień z gołą klatą, poza tym wszystko się zgadza.// -
Pomachała im na powitanie.
- Dobrze że jesteście. Jak wam minął spacer? Zobaczyliście coś ciekawego. -
- Gdy byłem młodszy ojciec wiele opowiadał mi o Ruhn. Mówił, że to najwspanialsze miasto Verden, a może i całego Elarid… Teraz to tylko gruzy. - odparł ponuro Gaviriel. - Liczyłem, że to miasto będzie miało w sobie nieco jego dawnej chwały. I pomyliłem się.
- Panicz chce przez to powiedzieć, że nie zobaczyliśmy nic ani nikogo zadziwiająco ciekawego lub niespotykanego. - dodał Auriuss. -
- Przykro mi, że się zawiodłeś. Dla mnie z kolei każde tutejsze miast robi wrażenie. Słuchaj mnie tutaj nic nie trzyma, jeśli to miejsce cie dołuje, w każdej chwili możemy wyruszyć w drogę. Ponoć od dawna chciałeś zobaczyć Hammer?
-
- A byłoby tam coś ciekawego? - zapytał, choć doskonale wiedziałaś, że miał na myśli zlecenia, bo ze słyszenia i opowieści innych doskonale znał to miejsce, ponoć marzeniem każdego szlacheckiego syna z kontynentu (przeważnie najmłodszego, który nie miał wielkich szans na dziedziczenie majątku) było dołączenie do tej frakcji.
-
Keter “Magister” Escepek
Jak na razie ją odłożył, nie mógł sobie pozwolić nawet na taki wydatek. Poszukiwał jednak dalej perełek w tym wszystkim, a nóż widelec trafi coś ciekawego, co umknęło skąpemu oku właściciela.Amnesia Kelobi
- Brzmi jak plan - stwierdziła, po czym udała się z przyjaciółką do karczmy. -
- Oh na pewno. W takim miejscu nie sposób się nudzić. - uśmiechnęła się niewinnie, ale zaraz spoważniała. - Jeśli chodzi ci o to czy, znajdziemy tam zlecenia do wykonania, to obawiam się, że jest to ostatnie miejsce do tego celu. Słyszałam, że miasto i okolice oczyszczone jest ze wszelkiego plugastwa, a niemal wszystkim zajmują się władze miejskie. No ale hej - to dobrze, że są na tym świecie ostoje bezpieczeństwa, prawda? - Uśmiechnęła się i uniosła ręce w obronnym geście - Wiem, wiem co zaraz powiesz. Mówiłeś mi to wiele razy. Masz dosyć siedzenia w miejscu i chcesz wreszcie wziąć udział w prawdziwej walce. - Westchnęła. - Obiecałam ci to, więc może zróbmy tak: sprawdzimy czy znajdzie się dla nas coś tutaj, jeśli to możliwe zarobimy trochę grosza i w spokoju ruszymy do Hammer. Co ty na to? Hmm?
-
Vader:
Niestety, albo znał się na rzeczy, albo po prostu kazał za wszystko słono płacić, bo nie znalazłeś nic, co byłoby jednocześnie interesujące i wycenione nisko przez nieznajomość towaru.Odkąd Linest się rozrosło, przybyło tu zabudowy, choćby właśnie karczm. Wy trafiłyście do jednej z tych nowszych, wciąż raczej pustej, poza karczmarzem, kilkoma lokalnymi pijaczkami i podróżnikami, czyli tymi, którzy nie musieli teraz ciężko pracować.
Reich:
Nie było to rozwiązanie jego marzeń, ale nie miał też szerszych alternatyw, więc chwilę udawał, że się zastanawia, choć nie miał tak naprawdę wyboru, i skinął w końcu głową. Gdy szlachcic się zgodził, jego opiekun również przystał na tę propozycję. -
- Możemy spróbować od razu. Chodźmy do posterunku straży, zapytać czy mają jakieś problemy w mieście lub poza nim.
-
Pokiwali głowami i od razu udali się do wyjścia. Wychodząc, zauważyłaś, że tamten Nord wodził za Tobą wzrokiem, ale nie odezwał się, nie skinął głową, nie zrobił nic, więc wyszliście na zewnątrz w komplecie. Baraki straży znaleźliście szybko, bo były w pobliżu bramy i przylegały do murów, a na dodatek trwać musiał obecnie trening rekrutów, bo już po kilku krokach z dala od karczmy usłyszeliście wykrzykiwane głośno komendy i bluzgi, z czego nawet Ty nie znałaś około połowy.
- Czego? - burknął strażnik, pełniący funkcję wartownika przed wejściem do baraków. -
Niezrażona jego dość opryskliwą reakcją zaczęła:
- Oh, witaj. Cóż, widzisz zajmuję…ekhehm… - Szybko się poprawiła - zajmujemy się wykonywaniem różnorakich zleceń. Ochrona kogoś, rozwiązanie problemu z bandytami, upolowanie bestii i tak dalej. Zastanawiałam się czy do potrzebujecie w czymś pomocy? Może skierowano do was zlecenie, na które nie możecie poświęcić czasu i środków, a którym my moglibyśmy się zająć? -
- Nie wydaje mi się, ale dowódca powinien wiedzieć coś więcej. - odparł, nieco spuszczając z tonu. - Znajdziecie go na głównym placu. Rozpoznacie go bez trudu, niewielu mamy strażników, którzy są już osiwiali.
-
- Dziękuję - uśmiechnęła się i kiwnęła mu głową. Zwróciła się do swoich towarzyszy - Chodźmy. - skierowała się na wspomniany plac, szukając wzrokiem siwego mężczyzny który wyglądał na takiego, który tu dowodzi.
-
Odnalazłaś go naprawdę szybko, bo strażnik nie kłamał, w zasięgu wzroku żadnych innych siwowłosych strażników miejskich nie było. Poza tym dosłownie wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, ćwicząc, trenując, zajmując się jakimiś pracami w obrębie koszar i tak dalej, a on zwyczajnie stał oparty o mur, pykał fajkę i patrzył spokojnie na to wszystko.
-
Podeszła do niego i powiedziała.
- Dzień dobry, to na pewno pan jest tu dowódcą, o którym mówił strażnik? Chciałam zapytać, czy nie macie może zleceń, którymi ja i moi towarzysze moglibyśmy się zająć? Wiem, że służby porządkowe działają w tym mieście nadzwyczaj sprawnie i właściwie wszystkim zajmują się same, ale może przyszło z okolicy jakiś zgłoszenie, na które aktualnie nie macie czasu lub ludzi? -
- To zależy jak dobrzy jesteście. - odparł, taksując całą czwórkę wzrokiem. - Nie przepadam za posyłaniem ludzi na śmierć, nawet jeśli mi oficjalnie nie podlegają.
-
//Czwórkę?//
Oparła ręce na biodrach.
- Cóż, gdybyśmy nie sądzili że damy radę, to byśmy nie przychodzili, prawda? Ale… - spojrzała ukradkiem na Gavriela, nie chciała wystawiać go na zbyt wielkie ryzyko - …każdy może czasem się przecenić. Może pan powiedzieć, o co dokładnie chodzi? Wtedy będziemy wiedzieć, czy jesteśmy w stanie wykonać to zlecenie.