Miasto Linest
-
- Jesteście pewni, że to bandyci? Zaatakowali kogoś wcześniej? Powiedziałeś, że praktycznie nikomu nie przeszkadzają, więc może to po prostu włóczędzy? Chcę mieć pewność, nie lubię zabijać i uciekam się do tego tylko jeśli ktoś rzeczywiście na to zasłużył. Bo o to wam chodzi, prawda? Mamy wybić wszystkich tych bandytów?
-
- Mieli dość pokaźny wkład w rozwój bandytyzmu na tych ziemiach i niejako monopol, po tym gdy najemnicy, straż miejska lub oni sami wybili do nogi konkurencję. To bandyci, bez dwóch zdań. A wy nie macie ich zabijać. Bez obrazy, jesteście na pewno fachowcami, którzy jednym cięciem miecza potrafią rozpłatać Smoka, ale raczej nie poradzicie sobie z nimi ot tak. Oni znają dobrze ludzi i okolicę, wy jesteście przyjezdni, więc chcę, żebyście wkradli się do ich fortu, najlepiej jakoś zdobyli ich zaufanie na kilka dni, dowiedzieli się, co tak wpłynęło na ich brak aktywności, czy wciąż w ogóle są w forcie, czy nie chcą się stąd wynieść i tak dalej. Wrócicie z informacjami, a jeśli uznam je za wiarygodne, wypłacę wam nagrodę. I dopiero wtedy możemy porozmawiać o większym kontrakcie dla całej bandy najemników, wspieranej przez moich ludzi, którzy pójdą i zrobią tam porządek.
-
Spojrzała na Gavriela, po czym powiedziała:
- Cóż, nie chcę wybrzydzać, ale czy jest jakieś inne zlecenie? Nie jestem pewna czy jesteśmy dobrzy w infiltracji i czy zyskalibyśmy ich zaufanie. -
- Podjąć go może się tylko część z was, dla innych może znajdę coś bardziej… typowego dla najemników. Zastanówcie się nad tym. - powiedział, być może rozumiejąc, co miałaś na myśli poprzez to spojrzenie. Odszedł, abyście mogli w spokoju to przedyskutować, ty zaś mogłaś podziękować mu w duchu, że nie określił innych zadań jako łatwiejsze, bo młody szlachcic, dogłębnie oburzony, już najpewniej gnałby do bandyckiego fortu.
-
Odprowadziła go wzrokiem, po czym odwróciła się do swoich towarzyszy i powiedziała, nieco ściszonym głosem.
- Słuchajcie, jak już powiedziałam nie wydaje mi się, że to zlecenie to dobry pomysł. Osobiście jestem słabą aktorką, a takie towarzystwo jak nasze na pewno wzbudzi podejrzenia wśród bandytów. Nie jesteśmy w stanie w tu pomóc. W dodatku, to misja rozpoznawcza, więc nie miałbyś okazji do wykazania, której tak pragniesz - zwróciła się bezpośrednio do Gavriela. - Weźmy inne zlecenie. Naprawdę, tak będzie lepiej. -
Widać, że młody walczył sam ze sobą w myślach, zastanawiając się nad tym wszystkim. Z jednej strony było to zlecenie nietypowe, tak różne od tego, czego do tej pory doświadczył lub o czym mu opowiadałaś, ale widocznie argument o braku wyzwania jednak do niego trafił.
- Niech będzie. - odrzekł, wypuszczając wolno powietrze z płuc. - Ale niech to drugie zadanie, które weźmiemy, będzie lepsze. -
- Jestem pewna, że będzie. - Powiedziała z ciepłym uśmiechem. W duchy miała nadzieję, że kolejne zlecenie jakie zaproponuje dowódca, zadowoli Gaviriela, a zarazem nie będzie na tyle niebezpieczne aby przytłoczyć niedoświadczonego młodego szlachcica. Spojrzała za siwowłosym żołnierzem. Kiedyś ponownie do nich podszedł, powiedziała - Podjęliśmy decyzję. Przykro mi, ale nie jesteśmy w stanie pomóc przy tym zleceniu. Czy jest może coś innego?
-
- Szkoda. - mruknął pod nosem i najwidoczniej szczerze żałował, że dalej będzie musiał przekładać swoje plany co do bandytów. - Coś innego, tak? Hmmm… Powiedzmy, że i się znajdzie. Na południu, jakieś dwanaście kilometrów drogą i później dwa bitymi drogami na skrzyżowaniu. Jest tam niewielka osada, a właściwie dwie. Jedna to typowa wioska, druga zamieszkana jest głównie przez drwali, łowców czy bartników. Dostarczają do miasta towarów i rekrutów, ale ostatnio nie widać ani wozów z zaopatrzeniem, ani wysłanych na urlop milicjantów. Wysłałem tam oddział strażników, ale nic nie wskórali, nawet nie wpuścili ich do wioski, a do tej wgłębi lasu nie próbowali się nawet zapuścić. Kolejnych swoich ludzi nie ma sensu tam posyłać, skoro jednych już odprawili. Wy jesteście najemnikami i nic z nami nie macie wspólnego, podacie się za podróżnych i sprawdzicie, co się stało, choć to raczej nic wielkiego, ale rada miasta chce mieć pewność, że to nie jacyś bandyci, wędrowne Gobliny, Orkowie czy jakieś bestie. Zanim powiecie: Nie, nie mam zadań polegających na tym, żeby gdzieś pójść i coś zabić, moi ludzie i inni najemnicy już was w tym ubiegli.
-
- W porządku, spróbujemy rozwiązać tę tajemnicę. Mam nadzieję, że mieszkańcom nie dzieje się krzywda. Ludzie nie urywają kontaktów ot tak, bez powodu. Do zobaczenia. - Wróciła z towarzyszami do karczmy, przy której zostawili konie, a następnie ruszyli drogą, według wskazówek dowódcy.
-
Usłyszałaś jeszcze jakieś zdawkowe “powodzenia”, być może mruknął też pod nosem coś o tym, że nie zapytaliście nawet o zapłatę, ale w końcu było mu to na rękę, bo mógł zapłacić mniej, choć miałaś przeczucie, że jest na tyle uczciwy, że wręczy wam całą sumę, jaka by nie była. Tak czy siak, po drodze nie spotkaliście nic ciekawego, choć miałaś wciąż jakieś niejasne przeczucie, że jesteście obserwowani, ale nie było to aż tak dziwne, skoro w tym miejscu po obu stronach traktu rozciągał się gęsty las. Bez trudu dotarliście do samego skrzyżowania, teraz zostały jeszcze dwa kilometry, jeśli strażnik się nie pomylił, do samej wioski. Jednak zapadał już zmrok i zbierało się na burzę, słyszałaś nawet odległe grzmoty w oddali. Macie do wyboru ruszyć dalej od razu lub rozbić obóz i podjąć wędrówkę rano. I tak nie byłaś pewna, czy o tej porze i w taką pogodę w ogóle ktoś wpuści was do środka.
-
Wstrzymała konia i zapytała swoich przyjaciół:
- Mielibyście coś przeciwko nocy pod gołym niebem? - Zapytała z niepewnym uśmiechem. - I raczej nie znajdziemy schronienia w wiosce, więc równie dobrze możemy ruszyć tam rano. No i możemy przed tym przedyskutować co im powiemy, aby nie byli zbyt podejrzliwi. Więc jak, rozbijamy obóz? -
Twoje argumenty do nich trafiły, a noc pod gołym niebem nie była dla nich pierwszyzną, przynajmniej odkąd związali swoje losy z tobą, więc zgodzili się i zabrali za przygotowywanie obozowiska w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.
-
Również się za to zabrała. Ścięła kilka gałęzi zarówno na opał jak i na szałas który mógł ich osłonić przed ewentualnym deszczem. Spędziła mnóstwo czasu w dziczy, więc to zadanie było dla niej wręcz trywialne. Następnie zebrała trochę chrustu i rozpaliła ognisko.
-
Nie trwało to długo i szczęśliwie skończyliście w porę, wszystko było gotowe, gdy tylko po kolejnym grzmocie z nieba zleciały pierwsze wielkie i grube krople deszczu. Szykuje się wspaniała noc.
-
Nie przeszkadzał jej deszcz. Po prawdzie dźwięk spadających kropel był dla niej wręcz kojący. Kiedy już siedzieli pod zbudowanym schronieniem, zapytała:
- Cóż, kiedy jutro dotrzemy do wioski, myślicie że co powinniśmy powiedzieć, aby byli skłonni wpuścić nas do siebie? -
- Na pewno nie to, że zostaliśmy wynajęci przez straż miejską i władzę miasta. - zauważył trzeźwo, choć raczej rzecz dość oczywistą, szlachcic.
- Ponoć chłopi nie ufają najemnikom. Mam wrażenie, że lepiej będzie podać się za wędrowców, a dopiero później przyznać się, że podróżujemy za zleceniami, jeśli nie będzie im to przeszkadzać. -
- Możemy też powiedzieć, że tropimy niebezpiecznego zwierza, który podąża lasem niedaleko ich wioski. Dzięki temu, łatwiej będzie ich przekonać, aby przepuścili nas do tej drugiej wioski, w głębi lasu.
-
- Z tego co mówił kapitan straży, w tej wiosce mieszkają drwale, zbieracze, myśliwi i tym podobni. Myślę, że sami mogliby zająć się takim problemem, a nawet zdemaskować, że kłamiemy. Dlatego może lepszym wyborem będzie poszukiwanie bandytów czy kogoś w tym rodzaju?
-
- Tak. Może i tak. - Powiedziała, rozmyślając o tym. Ziewnęła. - No nic, wszystko wyklaruje się jak dotrzemy na miejsce. Póki co ja idę spać. Słodkich snów. - Wyłożyła się wygodnie i zasnęła w oczekiwaniu na poranek.
-
//To ja uznam, że jakoś bawicie się w warty, bo bez tego przygoda jednak skończyłaby się sporo szybciej.//
I tego też doczekałaś. No, prawie. Obudzono cię jakieś dwie czy trzy godziny przed świtem, gdy na zewnątrz już szarzało. Musiałaś odsiedzieć swoją wartę, choć podczas tej nic się nie działo. Po porannym posiłku młody zabrał się za składanie obozu, a drugi mężczyzna skorzystał z okazji i odciągnął cię na bok.
- Coś nas obserwowało. - powiedział krótko, rzucając wokół czujne spojrzenie. - Nie jestem pewien co dokładnie, ale na pewno nie człowiek.