Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Zero: //Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziecie na miejscu.// Michał: Uznali, że trochę głupio tak stać i Cię zostawić, więc ruszyli za Tobą.
Kierował się za śladami w głąb lasu.
Urywały się one przy wielkim głazie.
‐Wlazł na głaz? Spróbował się na niego wspiąć.
Miałeś nieco problemów, z racji wieku, ale udało się.
‐Ku*wa moje plecy. Pomasował dolną partię pleców rozglądając się ze skały za kolejnymi śladami lub wskazówkami.
Nic takiego nie znalazł.
‐Jest tam na dole jakieś zejście? Stąd nic a nic nie widać.
‐ U nas też nic! ‐ zameldował jeden z żołnierzy. ‐ Może to fałszywy trop?
‐Możliwe. Szczwana bestia. Powoli zlazł ze skały tak aby się nie połamać.
Udało Ci się to.
‐Chyba wrócimy tu z myśliwym.
Potakujące skinienie głową i westchnienia ulgi, uświadomiły Cię w przeczuciu, że Twoi ludzie byli za tym planem całym sobą.
Skierował się więc z powrotem do miasta.
A oni za Tobą i szybko te tegoż miasta trafiliście.
‐Ktoś zna tu dobrego myśliwego?
‐ Był taki jeden Ork, Kulimon, czy jakoś tak, ale dawno go nie wiedziałem. ‐ wyjaśnił najstarszy po Tobie stopniem.
‐Trza zajrzeć do jego chaty, ork w walce by nam się przydał. Prowadź.
‐ Jakiej chaty? To rasowy wędrowiec, a widziałem go kilka miechów temu.
‐No to dupa. Trza iść po tego co zwykle z nami chodzi, jak on ma? Zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć.