Godziny leciały, a karczma zaczęła powoli się wyludniać.
‐ Macie zamiar tu czekać do usranej śmierci, panowie? ‐ spytał barman, gdy posprzątał i z klientów zostaliście tylko Wy dwaj.
//A ten znów rymuje.//
Nadszedł ranek.
Obyło się bez niespodzianek.
Krasnolud wstał wkuwiony.
Widać, że z libacji niezadowolony.
‐ Ale we łbie mi jeie.
Powiedział, spoglądając na Ciebie.
//Handluj z tym.//