Wioska plemienia "Texcoco"
-
- O ile planujecie wrócić przed zimą to tak. - odparł Alaryk. - I powodzenia, wodzu.
-
//Masz świadomość, że nie zapytałeś się nikogo, gdzie w ogóle są włości tego szlachcica, prawda?//
-
//Niech będzie.//
Po trwającej jakiś czas wędrówce trafiliście na pierwszą osadę wrogiego Wam szlachcica, położoną nieopodal niewielkiej góry, gdzie pewnie znajdowały się wspomniane przez Alaryka kopalnie. Cała osada przylegała z jednej strony do góry, z pozostałych stron otaczał ją prosty, kamienny mur, widywałeś lepsze i solidniejsze, ale jak na prowincjonalną szlachtę z Verden też nie jest źle.
- Minotaury rozjebią bramę. - zapewnił Cię dowodzący najemną bandą Ork, przeczuwając, że od razu zaatakujecie. -
//Reszta ma iść z Tobą czy zostać? Wbrew pozorom ludzie reagują inaczej na jednego Orka i na całą ich bandę z kilkoma Minotaurami w formie bonusu.//
-
Przed otwartą bramą i na murach roiło się od strażników, tak zwykłej chłopskiej Milicji, jak i co lepiej wyposażonych najemników, choć obowiązki wartowników były pozostawione głównie chłopom.
- A Wy tu czego? - zapytał jeden z nich, wspólnie z kompanem krzyżując swoje włócznie, aby uniemożliwić Ci wejście. -
- A Ciebie co to obchodzi, zielony brudasie?! - odkrzyknął inny mężczyzna, na pewno najemnik, odziany w porządną kolczugę, oparłszy się o swoją dwuręczną kuszę na murze. - Znudziło się Wam na pograniczu to przyszliście tutaj? Wypierdalaj albo zaraz wpakuję Ci bełt w czaszkę, jak wejdzie odpowiednio głęboko, to może nawet dosięgnie tego Twojego małego móżdżka.
Pozostali najemnicy parsknęli śmiechem, ale Milicjanci patrzyli na to z niepokojem. Oni nie byli tak dobrze wyposażeni i doświadczeni, nie mieli złudzeń co do tego, że w razie bitwy będą mięsem armatnim. Ale protestować przeciwko takiemu zachowaniu też nie mieli ochoty, to prości ludzie, dla których Ork jest synonimem wszelkiego zła, mimo że pewnie rzadko kiedy jakiegokolwiek przez całe życie widywali. -
Borys Duum
-A to, że się zastanawiam, czy dobrze trafiłem, bo kazał mi uciąć koszty. Zaznaczył, że najlepiej byłoby, gdyby to najemnicy otrzymali mniej, bo i tak za dużo sobie liczą - odparł, surowo patrząc na tego najemnika. - Lecz dla mnie liczy się coś innego, na czym nie ucierpi ani twoja duma, ani twoja sakiewka. Więc pozwól, że zadam pytanie jeszcze raz. Gdzie jest Harpagon, skąpiec, który nie mógł się zdecydować, czy zapłacić ci jedną złotą monetą, czy nie zapłacić ci wcale. -
Zbity z tropu najemnik zamilknął, a chłop pełniący wartę odparł:
- Pan Harpagon nigdy nie opuszcza swojego pałacu.
Wartościowa informacja, szkoda tylko, że raczej nie był aż tak głupi, nawet jak na chłopa, aby zdradzić Ci jego lokalizację. -
Chłop nie miał zamiaru odpowiedzieć, a najemnik, który wcześniej się z Tobą tak hardo wykłócał, zniknął gdzieś za murami. Po chwili brama zaczęła się zamykać, a wartownicy powoli wycofywali się w jej kierunku, nim całkiem się zamknie. Chyba nie mają już ochoty z Tobą gadać, a niedługo mogą wysłać też swoich strzelców na mury.
-
Ork nie załapał, jak to Ork, w końcu nie mieliście żadnych machin ani Maga Ziemi, a jemu podstęp był obcy, ale wartownicy usłyszeli. Efekt był tego taki, że tym szybciej zaczęli przygotowywać się do obrony, zamykając szczelnie bramę, a na murach zaroiło się od strzelców, głównie chłopskich łuczników, ale też najemnych kuszników, którzy wycelowali w Was swoją broń, gotowi do oddania salwy.
-
A Orkowie byli wkurwieni, zapewne liczyli na szturm na wioskę, a potem jakieś serdeczne mordy, gwałty, podpalenia i grabież, a tak nie dostali nic. Mimo to byłeś ich szefo, posłuchali Cię. Przynajmniej teraz, kto wie, jak długo utrzymasz swoją silną pozycję? Zmiany kadr wśród orczych wodzów były dość dynamiczne i brutalne…