Wioska plemienia "Texcoco"
-
W tle wciąż słyszałeś lub widziałeś to, co było chlebem powszednim orczych najazdów, ale na swój sposób nieco cieszyło to twoją zieloną duszę. Ciężko było odnaleźć chatę wójta czy sołtysa, nigdzie nie było tabliczki nad drzwiami z jego funkcją, ale to pewnie dlatego, że większość wieśniaków nie potrafiła czytać. Chyba jednak odnalazłeś odpowiednią chatę, była większa od innych, o murowanych fundamentach, czystsza, lepiej wykonana, zaopatrzona w spory sad i ogród na tyłach, należała więc albo do przywódcy lokalnej społeczności, albo do jakiegoś niezwykle bogatego kmiecia.
-
Borys Duum
I tam właśnie ruszył, robiąc orcze “puk puk” swoim butem do drzwi wejściowych. Trzeba sprawę załatwić jak najszybciej. -
Choć nie tak liche jak drzwi w innych chałupach, to jednak nie mogły wytrzymać wiele i po solidnym kopnięciu wpadły do środka. Tam też, w dużej, czystej i bogatej jak na chłopskie standardy izbie odnalazłeś dwóch chłopów, z czego jeden ledwo co wszedł w wiek dorosły, oraz dwie młode kobiety, które kuliły się przerażone za plecami tamtych. Co ciekawe, byli nawet uzbrojeni, ten starszy w solidną siekierę, a drugi skądś wytrzasnął długi miecz, który trzymał oburącz, gotowy do zadania ciosu.
- Wynoś się stąd albo pożałujesz! - warknął ten starszy, potrząsając głową, przez co zakołysał się jego długi, sumiasty wąs. -
Borys Duum
-- Zabiję tylko tych, którzy mnie zaatakują – odparł. – Reszta ujdzie z życiem, wraz z kobietami. To co, ktoś chce spróbować? -
- Ojcze, zabijmy go. - powiedział ten młodszy. - Nie ma sensu ryzykować, takim bydlakom nie można ufać!
- Cicho! - odkrzyknął tamten i przeniósł wzrok na ciebie. - Kim jesteś i czego chcesz? I jaką mam gwarancję, że nasz oszczędzisz? -
Borys Duum
-- Szanuję za wojowniczą postawę – odparł, po czym zwrócił się do starszego – Jestem Borys Duum. Nowy pan tej osady. Zgódź się na moje przywództwo i pozostań mi lojalny, a zostaniesz wynagrodzony. Spróbuj stawiać opór, a będzie źle. Lecz, by pokazać, że jesteś otwarty na współpracę, powiedz. Gdzie znajdę waszego pana? Waszego skąpego szlachcica, który nie zapłacił moim ziomkom za ich usługi najemników? -
Nie byłeś ekspertem od czytania mimiki i gestów, ale nie musiałeś nim być, aby widzieć, jak wielkie emocje i rozterki targają mężczyzną. W końcu jednak uległ i spuścił głowę. Gdy ją podniósł, nie miał na twarzy takiego wyrazu hardości jak ostatnio.
- Ma swój zamek i nie tylko, inne wioski, miasteczka, osady. Zaprowadzę cię, pomogę, zrobię wszystko, ale błagam, oszczędź moją rodzinę i mieszkańców wioski.
Po tych słowach padł na kolana i pochylił pokornie głowę, po chwili jego syn dołączył do niego, choć nie tak chętnie. -
Borys Duum
-- I widzisz? Nie było tak źle – w tej chwili wycofał się poza dom i zawołał w kierunku któregokolwiek z towarzyszących mu wojów, żeby do niego się zbliżył. – Przekaż, że to koniec mordowania i niszczenia. Poddali się. Teraz każde zniszczenie, jakie tutaj robimy, to będziemy musieli sami naprawiać. Bez złości, czekają nas kolejne okazje do walki. -
- Chopy zadowolone nie bedo. - odparł, ale mimo to ruszył wykonać rozkaz i ten został nawet wykonany, choć nie obyło się bez narzekań, wyzwisk i rozdawanych na prawo i lewo ciosów pięściami, aby uspokoić tych zanadto rozjuszonych.
-
Borys Duum
Sam nie wydawał się zadowolony, ale w głębi ducha cieszył się, że tak łatwo poszło.
-- Macie tutaj jakieś beczki z alkoholem? Lub coś do picia? Im szybciej chłopy się rozluźnią, tym spokojniej będzie dla cywili – spytał się tutejszego wieśniaka. – Postaram się, by nie byli we wiosce, jak wypiją za dużo. -
//Uroki tematów i wątków, które są odgrzewane raz na jakiś czas. Przeczytałem sobie sporo postów do tyłu, bo nawet lubię ten wątek i tę postać, ale zauważyłem dwa błędy. Pierwszy, z mojej winy i dość kosmetyczny, to imię doradcy. Nazywał się oryginalnie Huga i niech tak pozostanie, nie wiem czemu później to zmieniłem, musiałem pomylić postaci. Drugi, już trochę większy, dotyczy szlachcica. W okolicy jest ich dwóch. Jeden najął bandę Orków (łącznie trzy tuziny) i Minotaurów (pięć sztuk, cztery średnie i jeden największy. Oryginalnie wszystkie były wielkie, ale teraz myślę, że to byłaby przesada), służyli mu jako najemnicy, ale im nie zapłacił, więc przegnali go z jego ziem i splądrowali domenę, uciekając w te okolice, napadając kogo popadnie, dopóki ich nie zwerbowałeś. Gdy wybyłeś z wioski na jakiś czas, pojawili się posłowie od innego szlachcica, którzy chcieli, abyś złożył mu wiernopoddańczy hołd. Zostawieni w wiosce Orkowie zabili dwóch, trzeci uciekł, żeby opowiedzieć o tym, czym się stało. Zebrałeś swoich wojowników, aby nakopać temu drugiemu szlachcicowi, ten pierwszy, który nie opłacił najemników, jest wciąż poza waszym zasięgiem, bo uciekł przed Orkami i teraz zbiera wojsko, aby się zemścić, ale szybko się tu nie pojawi. Nie musisz nic zmieniać ani edytować w poprzednich postach, nie będzie jak jest, ale miej to wszystko od teraz po prostu na uwadze.//
- Karczma. - odparł od razu sołtys i rzucił wymowne spojrzenie do swego syna, ten zaś pobiegł do tegoż budynku.
- Szefo. - zagadnął cię Gruul, lider najemników. - Chopy już przestały, ale pytajo co robim z tym, co zdążyli nakraść? Zostawić to by nie chcieli, jak ich znam, a i tak wiele w tym sralniku to nie nagrabilim. A, i kilka kobitek chcieli zabrać, bo tamtych ze swojej wioski szefo zabronił ruszać. -
Borys Duum
/// Jasne, dzięki że informujesz. O tym zapomniałem akurat. ///
-- Spokojnie, Gruulu – odpowiedział liderowi najemników. – Nie traktuje tego jako grabieży, tylko jako podbój. Zamierzam włączyć tę wioskę jako część naszego terytorium, łącznie z tamtą wioską, która już do nas należy. Obecnie jednak, przysługuje wam prawo zdobywcy. Odbudowę zaczniemy dopiero, jeżeli zajmiemy resztę ziem szlachcica, łącznie z jego siedzibą. Będziemy potrzebowali w przyszłości pozycji, by móc zagwarantować sobie dobrobyt na lata. -
- Hehe, zajmiemy szefo, i to jak. - odparł i odszedł przekazać reszcie wieści. Orkowie, zgodnie z twoimi słowami, ograniczyli zniszczenia do minimum, o żadne palenie chat martwić się nie musisz, ale słyszałeś krzyki protestu rabowanych wieśniaków, gdy Orkowie wynosili z ich chat co cenniejsze przedmioty. Widziałeś, jak niektórzy uganiali się nad żywym inwentarzem chłopów lub szykowali ruszty, taka bitka tylko zaostrzyła im apetyt: ten na kolejne walki, i ten zwyczajny. Niektórzy chłopi próbowali protestować, ale i z nimi twoi podwładni sobie poradzili, dość łagodnie jak na Orków, jedynie łamiąc im nosy czy szczęki lub obijając do nieprzytomności. Niektórzy zajęli się też pętaniem kilku co ładniejszych kobiet, które wrócą z wami do wioski w charakterze łupu. Tymczasem syn sołtysa powrócił, a z nim kilku chłopów. Każdy pchał przed sobą pokaźną, pękatą beczkę, zapewne pełną alkoholu, zgodnie z twoim życzeniem.
-
Borys Duum
Kiwając głową z zadowoleniem, poprosił o pusty kufel, po czym otworzył jedną z beczek. Następnie nabrał piwa do kufla i podał ją synowi sołtysa.
-- Na uspokojenie nerwów – odpowiedział, jednocześnie badając jego reakcję. Jedną rzeczą jest przegranie bitwy, drugą próba otrucia zwyciężców. A nie wierząc w czyste intencje syna sołtysa, chciał go przetestować. -
Rzucił niepewne spojrzenie na ojca, ale gdy ten skinął mu twardo głową, przyjął od ciebie kufel i po chwili przechylił go, wypijając duszkiem do dna. Po tym, patrząc się na ciebie z tak czystą nienawiścią i gniewem, jak dawno nie widziałeś w niczyich oczach, odwrócił się na pięcie i odszedł wraz z chłopami, którzy dostarczyli wam piwo.
-
Borys Duum
-- Już kiedyś pochowałem swoje dzieci – zwrócił się w kierunku ojca chłopaka, pomijając fakt, że sam ich zabił. – Nie jest to coś, czego życzyłbym innym. Jak i też nie widzę sensu w obecnej walce przeciwko najemnym Orkom i Minotaurom. Mam nadzieję, że przemówisz mu do rozsądku. -
Pokiwał głową.
- Na pewno… Więc? Co dalej? -
Borys Duum
-- Chłopaki się wyszaleją, a później procedury. Wioska będzie w pewnym stopniu niezależna, ale pod naszą kontrolą. Pewnie będziesz zadowolony, że dojdzie do zmiany systemu podatków – odpowiedział, używając słów, których uczył go kiedyś Jonathan. -
- Nie narzekałem. - mruknął, wzruszając ramionami, obserwując Orków rozpalających ogniska i szlachtujących kury, gęsi, świnie i krowy należące do mieszkańców wsi. - Po prostu zostawcie nas w spokoju. Za mało tobie i twoim wojownikom wojen, walk i rozlewu krwi? Musieliście ściągnąć je też na moją wioskę?
-
Borys Duum
-- Kwestią nie jest to, że za mało nam wojen, walk i rozlewu krwi – odpowiedział człowiekowi. – Myślisz, że łatwo, kiedy natura obdarzy ciebie cechami wojownika, lecz pozbawi twoich pobratymców wystarczająco wysokiej inteligencji, by móc odpowiedzieć miastom i Cesarstwu i samemu stworzyć cywilizację, która jest w stanie wykarmić swoich obywateli, dać im miejsca pracy i rozwinąć umowy dyplomatyczne? – zapytał. – Jesteśmy tacy z natury, fakt. Mamy trudne charaktery. Często służymy istotom potężniejszym, którzy nie widzą różnicy, czy giniemy z własnej głupoty, czy z ich zlekceważenia problemów – odpowiedział, niejako nawiązując do swoich własnych początków, związanych z tamtą wyspą, Waasim i jego Wielkim Mistrzem. – Urodziliście się, wbrew pozorom, wolni. Nie jesteście ograniczeni przez naturę i określani jako zwykła, zielona siła do walki. Dzisiaj po prostu chcemy tworzyć własną pozycję, rozwinąć swoje środowisko i tu odpocząć… tylko, jak zawsze, nic nie przychodzi bez rozlewu krwi. Masz łatwiej, nigdy nie musiałeś nikogo zabić, by udowodnić, że nie jesteś zwykłym ścierwem.