Miasto Hammer
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Liszaj
‐ Aha. Dobra. Wiesz co, to nie jest najlepsze miejsce na uzdrawianie smoków. Tuż przed ratuszem paladynów ‐ wzrokiem wyśledził ciasny zauek pod drzewem ‐ Tam. Chodź, zaraz się nim zajmiemy ‐ wskazał podbródkiem miejsce. Małego smoka skrył pod płaszczem, coby nie wzbudzać na razie podejrzeń. Gdy dotarli pod drzewo, położył zwierza na ziemię
‐ Dobra, przyjacielu. Zazwyczaj liczę sobie więcej za takie rzeczy, ale dla ciebie, no i dla Rufusa to będzie symboliczne piętnaście sztuk złota, zgoda? ‐ spytał, zanim przystąpił do dzieła -
-
-
Liszaj
‐ Dobra, po kolei…
Nieznajomy spoglądał dłuższą chwilę, jak magik wymach*je płynnie rękoma nad zwierzakiem. W tym momencie zwierzak nieznacznie jęknął z ulgą. Zaklęcie przeciwbólowe. Następnie do korpus małej jaszczurki z prawej ręki Liszaja wlała się mleczna mgła, która wsiąkła dokładnie w miejsce rany. Lewą mag chwycił pewnie bełt jak najbliżej grotu i stanowczym pociągnięciem wyrwał bełt w całości. Rufus nawet nie drgnął, prawdopodobnie nawet tego nie poczuł.
Uzdrowiciel prędko zakrył ranę obiema dłońmi i recytował powoli formułę zaklęcia na klęczkach. Minęła minuta, podczas której smok wierzgał się nieznacznie. Zasklepianie ran często powodowało u pacjentów nieprzyjemne, zdrętwiałe mrowienie i odczucie doskwierającego chłodu. Kiedy Liszaj odetchnął i zabrał obie ręce, po ranie widoczna było jedynie jasna skóra, niepokryta łuską.
‐ Świeża blizna. Za godzinę, kiedy zaklęcie przestanie działać, może go w tym miejscu zacząć boleć, ale to nic poważnego. Już po wszystkim ‐ spojrzał na smoka i przejechał grzbietem dłoni po główce istoty. Nigdy takiej jeszcze nie widział.