Miasto Hammer
-
-
-
Kuba1001
Gaster:
Skinął głową i zdjął rękawicę, a po przyłożeniu palca do Twojej dłoni poczułeś przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Procedura trwała kilka minut, a zakończyła się po ponownym założeniu rękawicy przez Paladyna.
‐ Witamy w Hammer. ‐ powiedział, odsuwając się wraz ze swoim towarzyszem, abyś mógł wejść.
Max:
Z pewnością… Niemniej, w końcu jego rozmówcy poszli na piętro, gdzie zapewne mieściły się pokoje, a karczmarz zwrócił się w Twoim kierunku.
‐ Ta…?
Vader:
Było właściwie wszystko, co tylko mógł wytworzyć lub zdobyć przeciętny chłop i mieszczanin, a więc mięsa zwierząt dzikich i hodowlanych, ryby, grzyby, miód, pieczywo, nabiał, jajka, owoce, warzywa i tym podobne.Poszło sprawnie, bo zdołałeś w ten sposób nie tylko odbić jego strzałę lecącą ku Tobie, ale i przeciąć Goblina wraz z czubkiem drzewa.
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
//Przecież nie chciałeś się wtrącać, wiec po kiego pisać dialog między tymi postaciami?//
‐ Znam, a jakże! Ty też chcesz u niego pracować?
Gaster:
Stajni jako takiej nie było, acz były paliki do uwiązania koni oraz niektóre z karczm miały małe stajnie na kilka zwierząt.
Vader:
Z racji faktu, że wszystkiego było pełno oraz, że każdego dnia dowożono więcej to były dość niskie.Gdyby nie był martwy to z pewnością by odpowiedział.
-
maxmaxi123
//Jeżeli był ciekawy, lub w jakiś sposób dotyczył sprawy, to mógłbyś go napisać. Chyba że wtedy byś go napisał…//
‐ Tak… ale jestem jeden problem. Jestem pierwszy raz w mieście, i nie wiem do końca gdzie mieszka. Nie było go na targu, i ktoś mi powiedział, że powinien w takim razie być gdzieś w tej okolicy. -
-
-
Kuba1001
Gaster:
Znalazłeś taką nieopodal, bo blisko bramy wejściowej.
Max:
‐ Widziałem go tu dziś rano… Właściwie to możesz trochę poczekać, jada tu każdy posiłek, więc i na obiad się pewnie pojawi.
Vader:
Łuk, strzały, ząbkowany nożyk, kołczan i jakieś łachy. Nic szczególnego.Niestety nie, właściwie owoce i warzywa sprzedawano na jednym, pieczywo i mięso na innych, zaś do przypraw ciężko będzie się dostać, tak szczelnie stragan z nimi obstawiło mieszczaństwo.
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Jak zgłodnieje to przyjdzie, nie? Proste? To tak jak z kotami.
Gaster:
Problem był taki, że zleceń to tu było jak na lekarstwo, Paladyni robili swoje.
Vader:
Wszystko się udało, a Ty ruszyłeś dalej i na razie nic nie wskazuje, że znów zostaniesz przez kogoś, lub coś, napadnięty.Zapas na lekko ponad tydzień dla całego oddziału.
-
-
-
-
Kuba1001
gaster:
Pomalowany na czarno “Czarnoskrzydły” idealnie kontrastował z bielą okolicznych budynków, a także był najbliżej. Tak czy inaczej, ciekawa nazwa, wypada o nią zapytać. Niemniej, wkroczyłeś do niej bez problemu, w środku zastałeś przedstawicieli najróżniejszych ras i profesji: Nielicznych najemników, garść miejskich strażników, kupców i przeważających liczebnie zwykłych mieszczan.
Max:
W końcu do karczmy zawitał tłumek osób, w którym najpewniej powinien znajdować się Twój przyszły chlebodawca, bo pora obiadu chyba już wybiła.
Vader:
I wciąż nic, niestety.Zostało Ci jeszcze nieco złota, około jedna trzecia początkowej sumy, acz miałeś już ze sobą wszystko, cpo potrzebne.
-