Miasto Hammer
-
maxmaxi123
//Jeżeli był ciekawy, lub w jakiś sposób dotyczył sprawy, to mógłbyś go napisać. Chyba że wtedy byś go napisał…//
‐ Tak… ale jestem jeden problem. Jestem pierwszy raz w mieście, i nie wiem do końca gdzie mieszka. Nie było go na targu, i ktoś mi powiedział, że powinien w takim razie być gdzieś w tej okolicy. -
-
-
Kuba1001
Gaster:
Znalazłeś taką nieopodal, bo blisko bramy wejściowej.
Max:
‐ Widziałem go tu dziś rano… Właściwie to możesz trochę poczekać, jada tu każdy posiłek, więc i na obiad się pewnie pojawi.
Vader:
Łuk, strzały, ząbkowany nożyk, kołczan i jakieś łachy. Nic szczególnego.Niestety nie, właściwie owoce i warzywa sprzedawano na jednym, pieczywo i mięso na innych, zaś do przypraw ciężko będzie się dostać, tak szczelnie stragan z nimi obstawiło mieszczaństwo.
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Jak zgłodnieje to przyjdzie, nie? Proste? To tak jak z kotami.
Gaster:
Problem był taki, że zleceń to tu było jak na lekarstwo, Paladyni robili swoje.
Vader:
Wszystko się udało, a Ty ruszyłeś dalej i na razie nic nie wskazuje, że znów zostaniesz przez kogoś, lub coś, napadnięty.Zapas na lekko ponad tydzień dla całego oddziału.
-
-
-
-
Kuba1001
gaster:
Pomalowany na czarno “Czarnoskrzydły” idealnie kontrastował z bielą okolicznych budynków, a także był najbliżej. Tak czy inaczej, ciekawa nazwa, wypada o nią zapytać. Niemniej, wkroczyłeś do niej bez problemu, w środku zastałeś przedstawicieli najróżniejszych ras i profesji: Nielicznych najemników, garść miejskich strażników, kupców i przeważających liczebnie zwykłych mieszczan.
Max:
W końcu do karczmy zawitał tłumek osób, w którym najpewniej powinien znajdować się Twój przyszły chlebodawca, bo pora obiadu chyba już wybiła.
Vader:
I wciąż nic, niestety.Zostało Ci jeszcze nieco złota, około jedna trzecia początkowej sumy, acz miałeś już ze sobą wszystko, cpo potrzebne.
-
-
-
Kuba1001
Max:
No nie zapowiadało się na to, choć możesz spróbować zapytać, raczej nie będzie mieć nic przeciwko udzieleniu Ci takich informacji.
Vader:
Po drodze spotkałeś grupkę kilku mężczyzn, najpewniej chłopów… Tylko co robili chłopi pośrodku gościńca, podczas gdy w swojej wsi mieli pełne ręce roboty i dla siebie, i dla pana?Trafiłeś tam oczywiście jako pierwszy, reszta była jeszcze w mieście.
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Podrapał się po głowie i w końcu wskazał na najlepiej odzianego z całej tej grupki, niewiele więcej mógł pomóc, gdyż musiał wziąć się za robotę.
Gaster:
‐ Kiedyś muszę zainwestować w kogoś, kto pisać potrafi, żeby to napisał, wywiesił przed drzwiami i będę mieć święty spokój. ‐ fuknął karczmarz, nalewając Ci piwa, ale po chwili podjął opowieść: ‐ Niegdyś okolice Hammer dręczył wielki Smok, którego właśnie nazywano Czarnoskrzydłym. Wtedy Paladyni nie mieli tu swojej siedziby, więc władze miasta najmowały wędrownych rycerzy, łowców nagród, najemników i innych takich, żeby zajęli się bestią. Większość albo spłonęła, albo została pożarta, albo uciekła na widok potwora, dlatego wszyscy powoli tracili nadzieję. Wtedy pojawił się pewien rycerz, który zabił bestię, a w zamian dostał sporo złota… Większość wydał na coś, nie wiadomo na co dokładnie, a za resztę kupił karczmę. Na pamiątkę zwycięskiej walki nazwał ją właśnie tak i pomalował na czarno, żeby uczcić swoje zwycięstwo i przyciągać klientów. No, działa do dziś, nie? Ach, zapomniałbym: Dwa złota za piwo.
Vader:
Jakoś to szło, dzięki czemu nie zanudziłeś się na śmierć do ich powrotu.Ale oni nie ignorowali, wręcz leźli za Tobą, a jeden nawet miał odwagę zagadnąć:
‐ Panie…? Pan mógłby nam pomóc…? -