Miasto Hammer
-
Jonathan Waasi
Pokazał dodatkowe kilka złotych monet.
- Pieniądze mam - odpowiedział. - Umiejętności w walce też są, tatuś chciał zrobić ze mnie kiedyś rycerza.
Była to pozornie bezużyteczna informacja, ale zaznaczył tym samym, że nie da się tak łatwo, jeżeli ktoś spróbuje go zabić i okraść. Niech dwa razy pomyślą, zanim zadziałają, szumowiny uliczne. -
- Więc dlaczego skończyłeś rozmawiając z żebrakiem w jakiejś uliczce w Hammer?
-
Jonathan Waasi
- NIe konkuruje się z Paladynami, o czym wówczas jeszcze nie wiedziałem, przyjacielu.
Powoli denerwował go ten bezdomny, lecz informacje informacjami, potrzebował ich. -
- To wie każdy. - odparł, wzruszając ramionami. - To mnie przekonuje. Mów, co chcesz wiedzieć.
-
Jonathan Waasi
- Głównie informacje na temat ich siedziby w Hammer. -
- Pamiętasz tych Paladynów przed bramą? Tamci jeszcze uprzedzają, że będą badać cię Magią Światła. Wartownicy pod siedzibą robią to na każdym przechodniu w zasięgu wzroku i to tak, że nikt z nich nic nawet nie czuje. Wiem, że jest na pewno główne wejście, silnie strzeżone, nie do prześlizgnięcia się, ale pewnie są też jakieś inne, dla giermków, służby i innych takich. Radzę zacząć od tego. Ale nieważne jak wejdziesz, ważny jest powód. To musi być coś dobrego, żeby wpuścili cię do środka, bo chyba na tym ci zależy, nie? W większości przypadków wartownicy odprawiają z kwitkiem, jeśli to pierdoła, w innych ktoś od nich przychodzi do ciebie przed bramę, nie wiem co musiałbyś im wcisnąć, żeby zaprosili cię do środka.
-
Jonathan Waasi
- Łapię. - Rzucił mu monetę. - A powiedz, chciałbyś zarobić? -
- A wyglądam jakbym nie chciał? Uprzedzam tylko, że cenię swoje życie, nieważne jakby marne było, bardziej niż kilka monet.
-
Jonathan Waasi
-- A kilkadziesiąt monet? -
- Zależy jakich. Srebrnych i miedzianych? Tak. Złotych? Tu już bym się zawahał.
-
Jonathan Waasi
-- Wiesz, że płacę w złocie. -
- Powiedzmy, że wezmę pięćdziesiąt złotników. Jeśli robota będzie trudniejsza, niż mówisz, zapłacisz mi więcej. Zgoda?
-
Jonathan Waasi
-- Zgoda – odparł, po czym rzucił mu sakiewkę po odliczeniu złotych monet. -
Przeliczył monety i schował sakiewkę do kieszeni.
- To co planujesz? -
Jonathan Waasi
-- Ty odwrócisz ich uwagę, bym mógł dostać się do środka. Dalej radzę sobie sam. -
- Oby to radzenie nie skończyło się na palu, stosie albo szubienicy. - odparł. - Kiedy zaczynamy?
-
Nana
Nana zawsze chciała zobaczyć miasto Hammer, a po ostatniej walce z olbrzymem potrzebowała chwili spokoju. Podróż minęła jej znacznie spokojniej, gdy mknęła szlakiem, a bezdroża omijała szerokim łukiem. Z reguły nocowała w zajazdach, karczmach, oberżach, tak jej minął czas, aż do dotarła do wielkiego Hammer, o którym tyle słyszała od mistrza.
Dlatego zawitała do bram miasta na swoim wielbłądzie. -
Białe mury i budynki były rzeczywiście tak urokliwe i niespotykane, jak opowiadał ci twój mistrz, nie widziałaś bowiem nic podobnego w żadnym miejscu, do którego zawędrowałaś, a same mury zdawały się lśnić w promieniach słońca.
Przed bramą powitało cię coś do tej pory niespotykanego, bo zamiast zwykłej milicji albo miejskiej straży zastałaś tam dwóch Paladynów Srebrnej Dłoni, zakutych w białe zbroje ze złotymi i srebrnymi malowaniami. Nie nosili hełmu, widziałaś więc twarz dwóch dość przystojnych, młodych ludzi, na których jednak widok twojego wielbłąda nie zrobił większego wrażenia, musieli mieć już gości z Nirgaldu. Ale Golemy na pewno ich zaciekawiły, na tyle, aby oparli dłonie o rękojeści mieczy, które tkwiły póki co w pochwach.
- Witamy w Hammer. - zaczął jeden z mężczyzn, obdarzając cię uśmiechem.
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta. - odparł na to drugi, już o wiele bardziej oschle i służbowo. -
Nana
Widok golemów zawsze budził podejrzliwość. Nie były one wyłącznie domeną alchemii, bo przecież nekromanci też potrafili je tworzyć. Hammer na etapie murów zgadzały się z opowieściami mistrza na temat niespotykanej architektury. Co dopiero będzie za bramami.
Nana zmierzyła strażników spokojnym spojrzeniem, pomimo trzymanie przez nich broni blisko rękojeści. Nie miała się czego obawiać.
- Ahanti Sahrenders, Slovania, uboga szlachta. Jestem podróżującym alchemikiem. - oznajmiła ściągając z głowy kaptur.
- Przybyłam tutaj celem zwiedzenia miasta - powiedziała rzeczowo. -
- Zatem nie masz nic przeciwko, jeśli sprawdzimy, czy nie jesteś pod kontrolą żadnej mrocznej Magii? - zapytał Paladyn, który zadał ci też poprzednie pytania.