Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐ Ale nie zawsze bywało tak różowo.
‐Masz rację, jednakże powinniśmy sobie poradzić.
‐ W to nie wątpię. ‐ odparł krótko po czym skierował się do wyjścia. ‐ Idę po ten miecz. Zaraz wrócę. ‐ powiedział wychodząc.
Kiwnął głową.
Wrócił po chwili do pokoju. ‐ Miecz zamówiony.
‐Dobrze.
W związku z tym, że wyprawa już jutro i to z rana, wszyscy poszli do pokoi i zasnęli.
Nazajutrz zabrali swoje rzeczy i udali się do tej (a nie innej) knajpy.
Kiedy trafiliście do karczmy najemnicy byli tam co wcześniej i popijali Kosy Śmierci, piwo i jedli najróżniejsze kawałki pieczonego mięsiwa i jajecznicę.
‐Jesteśmy.
‐ Zauważyliśmy. ‐ odparł jeden z Orków między jednym widelcem pełnym jajecznicy i łykiem piwa.
Oparł się o ścianę. Czekał, aż te grube darmozjady łaskawie ruszą dupę.
Po skończonym posiłku jeden z najemników rzucił kilka złotych monet na stół i wyszli z karczmy na główną ulicę.
Udał się za nimi, jednakże trzymał dystans 5 kroków.
I trafiliście do stajni gdzie było dwanaście koni dla dwunastu najemników. Dla Was nie.
Zwrócił się do Aleksandra. ‐Jedź po wóz, dokup konia. Podał mu ok. 750 złotych monet na to.
Nie przedłużając zabrał monety i wrócił z wozem i koniem. A najemnicy wykazali się nieludzką cierpliwością czekając na Was.
‐Gotowi. Aleksander, zajmujesz się lejcami. Wsiadł na wóz, obok woźnicy.
Najemnicy ruszyli nie oszczędzając koni, a Aleksander gonił ich niewiele im ustępując.
Czekał w milczeniu.