Hrabstwo Nagren
-
-
-
Kuba1001
Dopadli ją, a sądząc po niemowlęcych zwłokach niedaleko chaty, jej dzieciaka również. Potrzeba było do tego kilku zielonych debili, aby dostać się do jej kryjówki przez kryty strzechą dach chaty.
Po zaokrętowaniu się na pokładzie, popłynęliście w dalszą drogę, ku kolejnej wiosce, a w międzyczasie jeden z odzianych w czerń ludzi zebrał Was na naradę:
‐ Nie ma już żadnych szans na to, aby udało nam się tak łatwo zdobywać kolejne wioski, nie są one zwyczajnie w zasięgu naszego okrętu. Dlatego wysadzimy Was na pobliskiej plaży i zaczekamy, aż zdobędziecie najbliższą wioskę. Jest nieco ufortyfikowana, ma kilka wieżyczek, bramę i palisadę, ale obsadzają je chłopi i Milicjanci, a więc nic, z czym moglibyście nie dać sobie rady. Po jej zdobyciu, będzie to Wasza baza wypadowa do kolejnych ataków. Nie mamy już wiele miejsca w ładowni, a to będzie spora osada, więc będziemy musieli odpłynąć i pozbyć się niewolników, aby wrócić po kolejną partię. Do tego czasu róbcie, co Wam się żywnie podoba, ale bądźcie ostrożni, bo choć nie napotkaliście na razie żadnego oporu, możecie spotkać nieco cesarskich żołnierzy i wielu najemników, którzy lubią stacjonować w tym hrabstwie… Na razie to by było na tyle, powodzenia. Kwestię wynagrodzenia omówimy po zajęciu osady. -
-
-
-
Kuba1001
//Ork i jego banda, Goblin ze swoimi miał inne zlecenie i nie chciał do Was dołączyć.//
Większość Orków wokół pokiwała głowami, wzniosła jakieś okrzyki lub dodała groźby od siebie, ale mężczyzna jedynie się uśmiechnął, jakby Twoje słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.
‐ Nie wątpię. A teraz szykujcie się do walki. ‐ odparł i odszedł, zostawiając Was samych. -
-
Kuba1001
Wielu Orków uczyniło podobnie, rozprawiając się dzielnie ze świeżym prowiantem, jaki zdobyli w poprzedniej wiosce, w końcu żaden nie pójdzie się napi**dalać na głodniaka. Kilka chwil po tym, jak zaspokoiłeś już głód oraz naostrzyłeś swój oręż, aby jeszcze łatwiej strącał głowy z barków, usłyszałeś spore poruszenie, co może oznaczać, że jesteście już na miejscu.
-
-
Kuba1001
Zbiórki nie było, ewentualnie miała być na plaży, bo Orkowie bez zbędnych ceregieli zeskakiwali z pokładu okrętu w nurt rzeki, która sięgała im do pasa, brnąc w kierunku brzegu. Poza nimi, schodząc na linach, o wiele ostrożniej niż Twoi kompani, towarzyszyło Wam kilku ludzi, którzy będą Was pewnie wspomagać celnym ostrzałem z kusz.
-
-
Kuba1001
Dość szybko zebraliście się na brzegu, tu zaczęto roztrząsać problem zdobycia bramy, bo wieżami mieli zająć się kusznicy.
‐ Ch*ja tam, nie taran! ‐ krzyknął Agrag Wybebeszacz, Twój stary druh, który zaciągnął się razem z Tobą jeszcze w Ghadugh. ‐ Gdzie zetniesz drzewo? I co z tego, że zetniesz, jak Cię zobaczą, i zanim my go ostrugamy, to już wiochy nie zdobędziemy? Ja mam lepszy plan: Bierzecie liny, obwiązujecie je wokół toporów i mieczy, przerzucacie przez palisadę, a jak zaczepi, to wspinacie się i otwieracie ją dla reszty. Proste, nie? Ja pójdę, żeby Wam pokazać, że się uda. Inni odważni?
Natychmiast zgłosiło się pięciu innych Orków, w tym wszyscy chłopacy z bandy Wybebeszacza, Twoi kompani patrzyli to na Ciebie, to na niego, sygnalizując, że jeśli zdecydujesz się dołączyć, oni pójdą z Tobą. -
-
Kuba1001
Twoje obawy okazały się płonne, bo plan rzeczywiście został przyjęty przez ogół, którzy docenili jego prostotę, przez którą był niemalże idealny. Haczyk był tylko taki, że skoro go wymyśliłeś, to Ty masz przewodzić atakowi. Twoi dwaj kompani zgodzili się bez słowa, Agrag i dziesięciu jego wojowników również stanęło za Tobą murem, wystarczy, że ich poprowadzisz, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, bo jeden z ludzi ruszył już do bramy, a pozostali zajmowali pozycje ze swoimi kuszami, gotowi ostrzeliwać strażników na wieżach i palisadzie.
-
Zohan666
//ilu w sumie jest orczych wojowników?//
– Dobra, kuwa. Najwięksi i z jedną bronią w dwóch łapach mają być na przodzie, a ci lżejsi za nimi. Na mój, kuwa, znak ruszamy i postarajcie się nie drzeć, ku*wa. – zwrócił się do bandy i poczekał, aż człowiek będzie przechodzić przez bramę i dopiero wtedy dał znak. -
Kuba1001
//Około czterdziestu zielonego debila.//
Człowiek nie był głupi, gdy po jakimś czasie w końcu przekonał strażników do otworzenia bramy, szybko uciekł w najbliższe zarośla, aby dać Wam wolną drogę do ataku na otwarte wrota. W tym czasie jego kompani zaczęli wystrzeliwać z kusz swoje śmiercionośne bełty, trafiając wszystkich obserwatorów na wieżach i część strażników na murach. -
-
Kuba1001
Ludzi były zbyt mało, a ich broń, choć precyzyjna i pozwalająca jednym strzałem zabić nawet rycerza w zbroi płytowej, nie była zbyt szybkostrzelna, więc ktoś na murach Was dostrzegł, ale było za późno, żeby zamknąć bramy, więc wkroczyliście do środka na przysłowiowej orczej ku*wie, dosłownie zgniatając tych kilku Milicjantów, którzy mieli pecha stanąć Wam na drodze.
W środku ujrzałeś typową dla ludzkich wiosek zabudowę, podobną do tej, którą napadliście poprzednio, acz chat było więcej, był też spichlerz, liczne zagrody, obory, a nawet kuźnia i karczma. Mieszkańcy na Was widok początkowo oniemieli, dopiero później zaczęli uciekać do swoich chat, po drodze zabierając ze sobą dzieci czy żywy inwentarz. Tymczasem przeciwko Wam rzucili się pierwsi Milicjanci, doliczyłeś się dwunastu, wszyscy w skórzanych kaftanach, prostych hełmach, z drewnianymi tarczami i długimi włóczniami oraz jednoręcznymi toporkami. Powinni być dobrą rozgrzewką. -