Dzikie Pogranicze
-
Kuba1001
Podszedł. Był mężczyzną po czterdziestce, z widocznymi siwymi włosami, choć większość pozostawała jeszcze w naturalnym, kasztanowym kolorze. Pocierając krótką kozią bródkę, zastanawiał się nad czymś, przyglądając Ci się.
‐ Widzę, że otrzymałeś niezbędną pomoc, więc pozwól mi zająć się innymi. ‐ burknął i wstał, zabierając się do odejścia. -
-
Kuba1001
Mag ponownie nachylił się nad Tobą, jakby badał Twoją ranę, ale odezwał się szeptem:
‐ Nie tak głośno, bo nagle będę musiał wyleczyć wszystkich, a nie jestem w stanie, a nie chcę, żeby mnie któryś zadźgał we śnie za to, że nie pomogłem jemu albo jego kompanowi. Wezmę trzydzieści sztuk złota od łebka. Zadowolony? -
-
Kuba1001
Zabrał sakiewkę i przeliczył monety, chowając ją do rękawa szaty. W odpowiedzi jedynie skinął głową i strzyknął palcami, a po kilku chwilach, jakie zajęły mu wymamrotanie zaklęcia, wypuszczenie z palców mlecznobiałej mgły, zaklęcia znieczulającego, i wyleczenia obrażeń samymi dłoniami, które otaczała zielona poświata. Gdy skończył, zajął się też Leifem i odszedł do swoich zajęć.
-
-
Kuba1001
Wszystko to Ci się udało, ponieważ byłeś przeraźliwie głodny, zmęczony i spragniony po polowaniu i walce z Orkami, a najemnicy przekonali kupca, aby nie próbował teraz zmieniać lokalizacji obozu. Jednakże i tak Cię obudzono, wieczorem, ponieważ wtedy wszyscy mieli być na nogach, gdyż obawiano się odwetowego ataku Orków.
-
-
Kuba1001
‐ Myślę, że dalej ku Verden. Im bliżej, tym większa szansa na spotkanie jakiejś cywilizacji, choćby obozu łowców, strażnicy czy miasteczka, które powinno dać nam schronienie… Naprawdę uważasz, że może być tak źle? ‐ odpowiedział i sam zadał pytanie, również zniżając głos do konspiracyjnego szeptu.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-