Mroczna Kopalnia
-
Rafael_Rexwent
Zamknięcie oczu nie zapewniło co prawda pełnej ochrony, gdyż rozpędzone fotony wściekle uderzyły w powieki Avidara. Czerń jaką widział przed sobą szarooki jęła coraz gęściej pulsować i rozbłyskiwać zielonymi iluminacjami oraz mroczkami. Ale o dziwo ‐ nic go nie bolało. Po prostu samo światło zdawało się działać otumaniająco, tłumiąc w zarodku wszelkie zamysły o próbie otworzenia powiek albo dowolnej innej czynności. Teraz mężczyzna mógł docenić złowrogi geniusz Mrocznych Elfów, jakie wręcz perfekcyjnie dbały o to, by Mroczna Kopalnia zdawała się więzieniem bez wyjścia. Bo jak tu myśleć o ucieczce czy buncie, kiedy samo światło potrafi obezwładnić nawet rosłego człowieka.
Po paru chwilach natężenie światła opadło, bo szmaragdowe wzory przed oczyma wyobraźni Avidara zniknęły. A może to po prostu kolejna sztuczka Drowów? -
Kazute
Mężczyzna miał tyle szczęścia, że nie poczuł ‐ przynajmniej na razie‐ bólu, uczucia zadającego cierpienie każdej żywej istocie. Cieszył się również w duchu, że nie utracił wzroku, ale… Czy odebranie mu go nie byłoby po prostu głupie? Przecież ślepiec nie dałby rady pracować w kopalni, zamachując się kilofem oraz rozłupując skały w celu zdobycia cennego surowca. Drowy zmarnowałyby tym samym jego potencjał znajdujący się w sile jego mięśni, a one takie tępe nie są. Owszem, Mroczne Elfy nie są tępe ‐ są złowrogimi geniuszami wykazującymi się okrutnością względem innych, w stąpaniu twardymi, bezwzględnymi krokami w zamiarze osiągnięcia własnych, często egoistycznych celów. Avidar… bał się. Po prostu się bał, lecz nie okazywał tego po wyrazie twarzy ani napięciu mięśni, mimo, iż ten strach był bardziej niepokojem. Kamień. Właśnie taką kamienną twarz przybierał przez kilkanaście lat, począwszy od przełomowego wydarzenia w jego życiu, utraty wolności. Nie otwierał oczu i nie zamierzał tego robić, przynajmniej na razie, wciąż stojąc prosto w oczekiwaniu na dalszy ciąg wydarzeń.
-
-
-
-
Rafael_Rexwent
Strach. Tak, to uczucie Drowy wręcz uwielbiają wywoływać. Avidar był tylko jednym z więźniów który się bał. Wielu innych też odczuwało lęk. Można było go wręcz wyczuć w powietrzu jakie rozkosznie wdychali strażnicy kopalni. Mentalny pokarm dla oprawców, rozweselający ich lepiej niż najlepsza strawa.
Mężczyzna stał dalej, a wokół nic się nie zmieniło. Szmaragdowe mroczki nie wróciły, podobnie jak strumień światła. Było cicho. Bardzo cicho, jakby wszyscy zamarli w bezruchu. A może to tylko złudzenie? To wszystko było okropne i przerażające. Strach ogarniający więźnia działał coraz mocniej, a wszystko eskalowało z powodu braku wizji. Instynkt zaczął gorączkowo pragnąć otwarcia oczu, ale umysł cały czas zwierał mocno powieki. -
Kazute
Czarnowłosy musiał kiedyś otworzyć powieki. I zrobi to, ale nie teraz, nie w tej chwili. Co by zobaczył, gdyby to zrobił? Twarz uśmiechającego się do niego kpiąco Drowa, wwiercającego w niego spojrzenie swoich zimnych, pozbawionych litości oczu niczym najgorszy koszmar wielu istot? Właściwie to Mroczne Elfy były koszmarem dla wszystkich współwięźniów mężczyzny dzielących z nim dolę. To mógł spokojnie przyznać, bez żadnych skrupułów czy wyrzutów, jakoby powiedział coś źle.
Avidar wraz z czasem uległ pokusie otworzenia oczu. Zrobił to powoli, jakby się obawiając, co ujrzą jego szare tęczówki. -
Rafael_Rexwent
O dziwo w szare tęczówki nie uderzyło oślepiające światło. Za to już w uszy wpadł świdrujący dźwięk wielkiego gongu oznajmiającego czas wyjścia z przytulnych komnat. Brzmienie miedzianego talerza skutecznie budziło wszelkich śpiochów oraz stanowiło już pewną rutynę. Codziennie o tej samej porze co Avidar zdążył już zapamiętać. Jednakże za nic nie mógł sobie przypomnieć dlaczego przed drzwiami widzi lampion wydzielający bladą, seledynową poświatę ledwo oświetlającą próg wyjścia. Lampion zdawał się lewitować, albo to po prostu jeszcze niewybudzony mężczyzna nie pojmował wszystkiego racjonalnie.
Ale przynajmniej na razie niczym go nie torturowano, a uciażliwe światło zniknęło. Same pozytywy. No nie licząc tego, że zaraz zacznie kolejny dzień niewolniczej pracy. Grunt że żyje. Jeszcze… -
Kazute
Jeśli w tym decydującym momencie życia wiedziałby, że pewnego dnia dostanie się w ręce Drowów, a szczególnie do miejsca, gdzie oni mają pełną władzę i mogą się swobodnie znęcać nad podwładnymi, boleśnie bijąc płynnymi r*chami twardych batów czy zaganiając do dalszej ciężkiej pracy w inny okrutny sposób, to pewnie nie posłuchałby się matki oraz próbowałby walczyć, później możliwie ginąc, zabity jako jeden z tych, którzy nie chcieli się poddać najeźdźcom jego rodzinnej wioski. Chwyciłby wtedy za dowolną broń, nawet nie umiejąc się nią dobrze posługiwać, następnie ruszając na wroga w akcie desperacji, z uporem w szarych oczach, niczym wojownik na wojnie gotowy walczyć do upadłego. Avidar otrząsnął się ze zbędnych w tym momencie myśli kolejny raz, mrugając kilkukrotnie oczyma. Potem postąpił po kamiennej posadzce kilka kroków brudnymi, bosymi stopami, by wyjść z komnaty, zgodnie z poleceniem wydanym przez gong, brzmiącym tak, jakby nie znosił absolutnie żadnego sprzeciwu. Jego wzrok napotkał na swojej drodze lampion, wydzielający seledynową poświatę, najprawdopodobniej sprawcę dziwnych wizji szmaragdowych wzorów w jego umyśle. Przyznał, że nadawał on temu i tak już przerażającemu, mrocznego miejscu jeszcze większej, złowrogiej aury… Tylko w jakim celu? Czy Drowy rzeczywiście uwielbiały czerpać przyjemność ze strachu innych?
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-