Mroczna Kopalnia
-
Kazute
Czarnowłosy musiał kiedyś otworzyć powieki. I zrobi to, ale nie teraz, nie w tej chwili. Co by zobaczył, gdyby to zrobił? Twarz uśmiechającego się do niego kpiąco Drowa, wwiercającego w niego spojrzenie swoich zimnych, pozbawionych litości oczu niczym najgorszy koszmar wielu istot? Właściwie to Mroczne Elfy były koszmarem dla wszystkich współwięźniów mężczyzny dzielących z nim dolę. To mógł spokojnie przyznać, bez żadnych skrupułów czy wyrzutów, jakoby powiedział coś źle.
Avidar wraz z czasem uległ pokusie otworzenia oczu. Zrobił to powoli, jakby się obawiając, co ujrzą jego szare tęczówki. -
Rafael_Rexwent
O dziwo w szare tęczówki nie uderzyło oślepiające światło. Za to już w uszy wpadł świdrujący dźwięk wielkiego gongu oznajmiającego czas wyjścia z przytulnych komnat. Brzmienie miedzianego talerza skutecznie budziło wszelkich śpiochów oraz stanowiło już pewną rutynę. Codziennie o tej samej porze co Avidar zdążył już zapamiętać. Jednakże za nic nie mógł sobie przypomnieć dlaczego przed drzwiami widzi lampion wydzielający bladą, seledynową poświatę ledwo oświetlającą próg wyjścia. Lampion zdawał się lewitować, albo to po prostu jeszcze niewybudzony mężczyzna nie pojmował wszystkiego racjonalnie.
Ale przynajmniej na razie niczym go nie torturowano, a uciażliwe światło zniknęło. Same pozytywy. No nie licząc tego, że zaraz zacznie kolejny dzień niewolniczej pracy. Grunt że żyje. Jeszcze… -
Kazute
Jeśli w tym decydującym momencie życia wiedziałby, że pewnego dnia dostanie się w ręce Drowów, a szczególnie do miejsca, gdzie oni mają pełną władzę i mogą się swobodnie znęcać nad podwładnymi, boleśnie bijąc płynnymi r*chami twardych batów czy zaganiając do dalszej ciężkiej pracy w inny okrutny sposób, to pewnie nie posłuchałby się matki oraz próbowałby walczyć, później możliwie ginąc, zabity jako jeden z tych, którzy nie chcieli się poddać najeźdźcom jego rodzinnej wioski. Chwyciłby wtedy za dowolną broń, nawet nie umiejąc się nią dobrze posługiwać, następnie ruszając na wroga w akcie desperacji, z uporem w szarych oczach, niczym wojownik na wojnie gotowy walczyć do upadłego. Avidar otrząsnął się ze zbędnych w tym momencie myśli kolejny raz, mrugając kilkukrotnie oczyma. Potem postąpił po kamiennej posadzce kilka kroków brudnymi, bosymi stopami, by wyjść z komnaty, zgodnie z poleceniem wydanym przez gong, brzmiącym tak, jakby nie znosił absolutnie żadnego sprzeciwu. Jego wzrok napotkał na swojej drodze lampion, wydzielający seledynową poświatę, najprawdopodobniej sprawcę dziwnych wizji szmaragdowych wzorów w jego umyśle. Przyznał, że nadawał on temu i tak już przerażającemu, mrocznego miejscu jeszcze większej, złowrogiej aury… Tylko w jakim celu? Czy Drowy rzeczywiście uwielbiały czerpać przyjemność ze strachu innych?
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-