Leśny Trakt
- 
Jeżeli rzeczywiście udał się do Gelu, to Densissma szła w tym samym kierunku. Choć nie wiedziała jak przebiegnie ta rozmowa, nie chciała zwlekać z nią; musiała skonfrontować się z dowódcą Straży sama, gdy nawet Argoks jest daleko. 
- 
Elf zniknął w jednym z namiotów, którego pilnowało dwóch wartowników. Nie miałaś szans wejść tam za nim, bo tamci skrzyżowali włócznie, postępując kilka kroków naprzód, abyś nie mogła też podsłuchiwać rozmowy długouchego i Gelu. Dopiero po kilku minutach tamten wyszedł, a wartownicy odsunęli się na tyle, abyś mogła wejść do środka i porozmawiać z liderem Leśnej Straży. 
- 
Od razu weszła do namiotu, starając się nie zwracać uwagi na strażników, a tym bardziej powstrzymując się od posłania im wymownych spojrzeń. 
- 
Nie patrzyli bezpośrednio na ciebie, ale przed siebie, choć czułaś, że mimo to mieli cię na oku, w razie gdybyś spróbowała czegoś głupiego. Nie żeby cię o coś podejrzewali, taka ich praca i za tę czujność należałaby im się nawet w jakimś stopniu pochwała. 
 Wewnątrz nie było wiele mebli, nie było ich właściwie wcale, za kufry i szafki służyły tobołki i juki, a za łóżko rozłożony na nieheblowanych deskach barłóg złożony ze skór i futer. Dopiero po chwili dostrzegłaś w kącie kilka pniaków robiących za krzesła oraz zbity z ledwo co obrobionych desek stolik. Właśnie tam siedział Gelu, wyraźnie nad czymś zamyślony, ale gdy tylko weszłaś do środka, wstał i zrobił kilka kroków w twoim kierunku, nie odzywając się jednak jako pierwszy.
- 
— Gelu. — Stanęła w miejscu, patrząc na elfa. Myślała o tym już wcześniej, i teraz była gotowa zacząć to, do czego przygotowywała się w drodze. Mimowolnie, wyczuwając nadchodzący stres, jej pięści zacisnęły się. — Musimy poważnie porozmawiać 
- 
Skinął głową i wskazał ci na jedno z wolnych siedzeń, oczekując na to, co masz mu do powiedzenia. 
- 
Zasiadła na wolnym miejscu, jednak minęło kilka sekund, nim wypowiedziała to, co w tym czasie zdążyła już parukrotnie przemyśleć na wszelkie możliwe sposoby, a przynajmniej tak jej się wydawało. 
 — Chcę być traktowana jak sojusznik, nie jak zakładnik. — W końcu wydusiła z siebie.
- 
Na te słowa wstał i powoli spacerował po namiocie, stawiając kilka kroków, zawracając i powtarzając proces, nie miał bowiem wiele miejsce na dłuższą wędrówkę. 
 - Co przez to rozumiesz? - zapytał w końcu.
- 
Odetchnęła głęboko. 
 — Nie ufasz mi. Twoi wojownicy nie ufają mi. Za każdym wejściem i wyjściem muszę być oślepiana i krępowana, tak jakby spodziewano się po mnie, że będę skora do wydania nas Gideonowi, pomimo tego, że jestem mu tak samo wroga jak i ty. Gelu, zrozum mnie. — Przeniosła uprzednio pozbawione celu spojrzenie na elfa. — Jak mogę Ci zaufać, jeżeli ty za nic nie ufasz mi?
- 
Jego twarz nie zdradzała nic, wyglądała jak maska. Pośmiertna maska, biorąc pod uwagę niespotykanie wśród Elfów blady kolor skóry. 
 - Zgoda, może rzeczywiście powinienem zmienić metody naszej współpracy. - odparł w końcu. - Co więc proponujesz?
- 
Mrugnęła. Nie spodziewała się, że ta rozmowa pójdzie tak gładko. 
 — Cóż… Na dobry początek koniec krępowania, lin i oślepiania, dobrze? I… i chciałabym być uwzględniona przy planowaniu kolejnych ruchów przeciwko Gideonowi.
- 
- Mówiąc szczerze, miałem zaprosić cię na najbliższą naradę, bo będziemy dyskutowali w końcu nad ważnymi kwestiami, do tej pory były to niezbyt istotne kwestie, więc to mamy z głowy. Ale na resztę nie mogę się zgodzić. 
- 
Wiedziała, że szło aż za dobrze. Jej entuzjazm opadł, słysząc to, ale starała się po sobie tego nie okazywać. 
 — N-nie? Dlaczego nie? — Podniosła butnie głowę, dodając sobie animuszu.
- 
- Bo nie ma ludzi niezłomnych, są tylko tacy, których źle przesłuchano. - odparł, ale nie wyjaśnił nic więcej. Była to jednak czytelna aluzja, że uważa, że prędzej czy później na przesłuchaniu, na którym Gideon raczej nie zawaha się użyć tortur, zostaniesz złamana, a wtedy albo wszyscy tu zgromadzeni zginą, albo będą musieli uciekać. 
- 
Densissma skrzywiła się. Nie, to nie miało sensu w jej oczach. Chwilę później zdecydowała, że wolała teraz popełnić błąd, niż później żałować nie wskazania tego. Skrzyżowała ramiona. 
 — Tak samo nie ma elfów niezłomnych, “tylko tych, których źle przesłuchano”! A jednak im pozwalasz widzieć wszystko. — Odfuknęła.
- 
- Moi ludzie prędzej zginą niż wydadzą któregoś z nas! - wykrzyknął, gwałtownie podnosząc ton głosu. Pierwszy raz widziałaś go rozgniewanego, ale dość szybko się opanował. - Wybacz. Gdy ostatni raz ktoś zarzucił, że moi podwładni mogą zdradzić, polała się krew. Złe wspomnienia wróciły. 
- 
Densissma odsunęła się pod samą krawędź swego prowizorycznego siedziska. 
 — …Rozumiem. — Odparła niepewnie. — Ale wciąż… trzymam się tego, co powiedziałam.
- 
- Ja również trzymam się mojej racji. Co więc teraz proponujesz? 
- 
Densissma odchyliła się na swoim stołku i chwilę trwała w zadumie. 
 — Myślę… że możemy pójść na kompromis. — Odpowiedziała. — Zgodzę się na to, by być oślepianą na czas drogi do obozu, ale zrezygnujesz z krępowania mnie linami.
- 
Zmarszczył czoło i milczał przez krótką chwilę. Opuścił wzrok i podniósł go na ciebie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Po chwili znów na ciebie spojrzał. 
 - Zgoda.
 

