Leśny Trakt
- 
Jego twarz nie zdradzała nic, wyglądała jak maska. Pośmiertna maska, biorąc pod uwagę niespotykanie wśród Elfów blady kolor skóry. 
 - Zgoda, może rzeczywiście powinienem zmienić metody naszej współpracy. - odparł w końcu. - Co więc proponujesz?
- 
Mrugnęła. Nie spodziewała się, że ta rozmowa pójdzie tak gładko. 
 — Cóż… Na dobry początek koniec krępowania, lin i oślepiania, dobrze? I… i chciałabym być uwzględniona przy planowaniu kolejnych ruchów przeciwko Gideonowi.
- 
- Mówiąc szczerze, miałem zaprosić cię na najbliższą naradę, bo będziemy dyskutowali w końcu nad ważnymi kwestiami, do tej pory były to niezbyt istotne kwestie, więc to mamy z głowy. Ale na resztę nie mogę się zgodzić. 
- 
Wiedziała, że szło aż za dobrze. Jej entuzjazm opadł, słysząc to, ale starała się po sobie tego nie okazywać. 
 — N-nie? Dlaczego nie? — Podniosła butnie głowę, dodając sobie animuszu.
- 
- Bo nie ma ludzi niezłomnych, są tylko tacy, których źle przesłuchano. - odparł, ale nie wyjaśnił nic więcej. Była to jednak czytelna aluzja, że uważa, że prędzej czy później na przesłuchaniu, na którym Gideon raczej nie zawaha się użyć tortur, zostaniesz złamana, a wtedy albo wszyscy tu zgromadzeni zginą, albo będą musieli uciekać. 
- 
Densissma skrzywiła się. Nie, to nie miało sensu w jej oczach. Chwilę później zdecydowała, że wolała teraz popełnić błąd, niż później żałować nie wskazania tego. Skrzyżowała ramiona. 
 — Tak samo nie ma elfów niezłomnych, “tylko tych, których źle przesłuchano”! A jednak im pozwalasz widzieć wszystko. — Odfuknęła.
- 
- Moi ludzie prędzej zginą niż wydadzą któregoś z nas! - wykrzyknął, gwałtownie podnosząc ton głosu. Pierwszy raz widziałaś go rozgniewanego, ale dość szybko się opanował. - Wybacz. Gdy ostatni raz ktoś zarzucił, że moi podwładni mogą zdradzić, polała się krew. Złe wspomnienia wróciły. 
- 
Densissma odsunęła się pod samą krawędź swego prowizorycznego siedziska. 
 — …Rozumiem. — Odparła niepewnie. — Ale wciąż… trzymam się tego, co powiedziałam.
- 
- Ja również trzymam się mojej racji. Co więc teraz proponujesz? 
- 
Densissma odchyliła się na swoim stołku i chwilę trwała w zadumie. 
 — Myślę… że możemy pójść na kompromis. — Odpowiedziała. — Zgodzę się na to, by być oślepianą na czas drogi do obozu, ale zrezygnujesz z krępowania mnie linami.
- 
Zmarszczył czoło i milczał przez krótką chwilę. Opuścił wzrok i podniósł go na ciebie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Po chwili znów na ciebie spojrzał. 
 - Zgoda.
- 
Uśmiechnęła się z ulgą. Przez tą chwilę była naprawdę niepewna tego czy elf zgodzi się na jej warunki. 
 — Dziękuję! Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia.
- 
Skinął głową. 
 - Coś jeszcze?
- 
— Nieeee… — Odpowiedziała, upewniając się przed samą sobą, że rzeczywiście nie ma już niczego do powiedzenia. Wstała z swojego miejsca. — To wszystko. // Kurde bele, przepraszam za to, że znowu byłem tak długo nieobecny, ale trochę zjadły mnie studia, a trochę nie najlepszy nastrój. Postaram się to nadrobić w najbliższym czasie. // 
- 
//Pamiętaj, wóda do herby, żeby wytrzymać studenckie nerwy. A odpisy w trakcie nudnych wykładów.// 
 - A więc do zobaczenia na naradzie. Ja i moi zaufani wojownicy będziemy cię oczekiwać.
- 
// Mam nadzieję, że z pierwszej z tych porad nigdy nie będę musiał korzystać. // — Możesz być pewien, że się pojawię. Do zobaczenia. — Odpowiedziała mu wychodząc z namiotu. 
- 
Skinął ci głową na pożegnanie, nie zatrzymując cię, więc bez trudu opuściłaś jego kwaterę, wracając na teren obozu. 
- 
Rozejrzała się za Agroksem. 
- 
Nigdzie go nie widziałaś, a więc zapewne nie wrócił jeszcze z zasadzki, jaką miał przeprowadzić wraz z resztą twoich towarzyszy. Nic dziwnego, musieli w końcu czekać na odpowiedni moment i miejsce, nie dało się tego zorganizować w mgnieniu oka. Choć przez myśl przeszło ci też to, że nie wrócili, bo leżą właśnie martwi, w kałużach własnej krwi, a ptaki i inne ścierwojady dobierają się powoli do ich wnętrzności… 
- 
Nie… Przecież Argoks nie proponowałby tego, gdyby nie był pewien swoich sił. Strząsnęła z siebie tą myśl, nie chcąc panikować bez potrzeby, a przynajmniej miała nadzieję, że tej potrzeby nie było. Skoro go nie widziała, udała się do swojego namiotu. //Masz coś jeszcze dla mnie czy możemy skipować do powrotu Agroksa/narady? // 
 

