Leśny Trakt
-
Gdy tylko zajęłaś miejsce, Prześnogórka (bo tak się ten wielki chłop nazywał) wstał. Odchrząknął, spuścił głowę, spojrzał na wszystkich tu zgromadzonych, odchrząknął jeszcze raz i w końcu powiedział:
- To ten… Sołtys wysłał mnie, bo chciał, żebyśta wiedzieli: Wszystkie Orki Gideona gdzieś polazły, nie wiemy gdzie, ale se poleźli i ich ni ma. I ni wiemy czemu. Ale niedaleko wioski przechodzili jacy ludzie, dużo metalu mieli na sobie, jak jakie wojsko czy co. I oni poszli prosto do dworku. O, i później przyjechał jaki inny pan szlachcic do dworka i jeździli z Gideonem tam, gdzie kiedyś pan Heśnik gospodarzył. I jeszcze ludzie, co dla Gideona pracujo, mówili, że za trzy dni będą do każdej wioski przychodzić i chłopi im mają całą broń oddać. Że niby dla bezpieczeństwa czy co. Jakby nie wiedział, że chłopy sobie bez broni radzą, siekierami, kosami i młotami.
Po tym zyskał na chwilę pewność siebie, klepiąc czule swój oręż, drewniany młot, ale po chwili znów spuścił głowę, zamilknął i zajął swoje miejsce. -
Densissma rozejrzała się po zgromadzonych, czekając na ich komentarz w tej sprawie. Sama na razie myślała nad słowami chłopa: bezpieczeństwo jego poddanych to ostatnie, co interesowało Gideona. A kojarząc to wszystko z przybyciem zbrojnych, których Prześnogórka określił “jak jakie wojsko”, tym bardziej wydawało się jej, że było to bardziej rozbrojenie miejscowego chłopstwa, które później w zamyśle Gideona zostanie “uprzątnięte”…
-
Gideon nie był głupi, nie chciał pozbyć się chłopów, bo kto obsiewałby pola i pracował na bogactwo jego włości? Na pewno nie Orkowie, tym bardziej nic ci ludzie, o których mówił chłop, będący zapewne jedną z wielu kompanii najemników, doskonale uzbrojonych, wyposażonych i wyszkolonych, zawodowców, którzy znali tylko jeden fach, jakim było zabijanie. Ale trzeba przyznać, że znali się na tym lepiej niż większość ludzi.
- Myślę, że wszyscy wiemy, co to oznacza. - powiedział Gelu, w końcu przerywając ciszę. - Gideon obawia się chłopów lub po prostu im nie ufa. Stąd chce ich rozbroić, a do wzmocnienia swoich sił ściąga kogoś, kto zdaje się być zorganizowanymi najemnikami. Utrudni nam to życie, ale można uznać to za pewien sukces: nasze ataki i dywersje były na tyle skuteczne, że przetrzebiły Orków i innych sługusów, musi on więc werbować kolejne siły. -
— Chyba, że… — Densissma wtrąciła cicho. — Przygotowuje się do czegoś większego i jego orcza sfora mogłaby nie wystarczyć do tego zadania, dlatego zwerbował najemników, jako taką… dodatkową siłę.
-
- Masz najwięcej wiedzy o okolicy z nas wszystkich. - odparł na to lider Leśnej Straży. - Co mogłoby to być? Chce zawojować włości jakiegoś sąsiedniego szlachcica?
-
— …Myślę, że to możliwe. — Odparła nieco śmielej. — Dwór Heśnika zdobył, korzystając z najazdu… innych szlachciców, a włości mojego ojca podstępem. Podbój sąsiadów może okazać się o wiele trudniejszym zadaniem… tak myślę.
-
- Więc? Powinniśmy ich ostrzec? Czy czekać aż się wybiją?
-
— Ja… — Zaskoczyło ją to, że z tak poważną decyzją zwrócili się bezpośrednio do niej. Co miała powiedzieć? Jeżeli ostrzeże najbliższych sąsiadów, Ci przygotują się na działania Gideona, wyniszczą go, ale równie dobrze mogą w odwecie zajechać na te włoscie i znaczyć je. Z drugiej strony, wybicie się Gideona i okolicznych szlachetków nawzajem mogło dać im szansę odbudowania się po odzyskaniu władzy, ale skąd mieli mieć gwarancję, że Gideon nie zwycięży i stanie się jeszcze potężniejszy? To było duże ryzyko, nie mieliby czego odbudowywać, jeżeli Densissma niczego by nie odzyskała. Jednak przecież istniała jeszcze opcja, że kompletnie się myliła co do tego wszystkiego i… — Ja mówię, że trzeba ich ostrzec. — Oznajmiła. — Jeżeli przygotowani pobiją Gideona, nam później łatwiej będzie go dobić i odzyskać ziemie Leśnego Traktu.
-
- Czy jeśli otrzymasz stosowną eskortę, ruszysz do ich dworów, aby z nimi negocjować? - zapytał Gelu. - Moi wojownicy zapewnią ci bezpieczeństwo, ale nie mogę wysłać ich samych. Nie znają aż tak sąsiednich włości, a nawet gdyby, to mało prawdopodobne, że jakikolwiek szlachcic uwierzyłby w to, co im przekażą. Ty powinnaś być bardziej wiarygodna. W międzyczasie my zajmiemy się dalszym zbieraniem informacji i walką z armią Gideona.
-
— Tak. — Odpowiedziała kiwnięciem głowy po krótkiej chwili namysłu. — Zrobię to.
-
- A więc ustalone. - odparł Półelf. - Jeśli chcesz, możesz zabrać teraz głos.
-
Pokręciła przecząco głową.
— Ja nie mam już niczego więcej do dodania. -
Pozostali wymienili jeszcze kilka ogólnych uwag, dotyczących wart, obozów, zebrania ochotników, którzy mieli chronić cię podczas podróży i tym podobnych. Niemniej, nie minęły dwa kwadranse i spotkanie dobiegło końca, a wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich zajęć.
-
//Ja już raczej nie mam tutaj nic do ogarnięcia. Post z mojej strony i time skip do początku podróży?//
-
//No ja nic większego nie planowałem po drodze, także śmiało.//
-
I Densissma odeszła do swojego namiotu, by tam uporządkować swój wygląd oraz myśli przed podróżą. Otrzymała poważne zadanie i zamierzała wykonać je jak najlepiej, a poza tym, jeśli, nie… gdy już odzyska władzę, dobre stosunki z sąsiadami będą potrzebne.
-
Nie minęło wiele czasu, a twoja eskorta była gotowa. Leśna Straż nie była liczna, więc nie mogłaś liczyć na małą armię, ale z drugiej strony ten tuzin, który ci przydzielono, byłby w stanie poradzić sobie ze znacznie większą ilością przeciwników. W tej grupie była ósemka Elfów oraz czwórka ludzi, wszyscy uzbrojeni w łuki, kołczany pełne strzał, jednoręczne lub długie miecze, sztylety, dłuższe noże do walki wręcz i krótsze do rzucania. Dysponowali też wszelkim niezbędnym ekwipunkiem, takim jak prowiant na drogę, namioty, pochodnie i wszystko inne. Do grupy dołączył też po chwili Agroks, również dźwigający własny ekwipunek.
- Nie będę towarzyszyć wam długo, mam inne zadania do wypełnienia. - powiedział tak do twojej eskorty, jak i do ciebie. Nie byłaś pewna na ile były to zadania zlecone przez Gelu, a na ile ustalone między wami wydanie złota gdzieś daleko stąd, aby zyskać dodatkowe wsparcie dla waszej sprawy.
//Ogółem to możesz dać mi na PW opisy tych szlachciców z sąsiednich włości albo jakieś luźne pomysły czy sugestie, jeśli jakieś masz, ale z góry mówię, że przynajmniej część mam zamiar wprowadzić we własnym zakresie.// -
— Dokąd zmierzasz? — Zapytała, spoglądając na niego.
// Pomysłów na szlachciców nie mam, ale ostatnio na Twitterze znalazłem artystę rysującego gródki i zamki, więc mogę podesłać je jako wygląd włości tych ziomków?//
-
//Jasne, może jakoś to wykorzystam.//
- Najpewniej do Nowego Gilgasz, Gilgasz lub Kasuss. Spróbuję załatwić wszystko jak najszybciej i wrócić tu, nim ty powrócisz ze swojej misji. -
— W takim razie… Czeka przed tobą długa droga. Mam nadzieję, że nie napotkasz na niej przeszkód. — Odpowiedziała, na moment odwracając głowę. — Co musisz załatwić, jeżeli wolno mi spytać o to?