Siedziba Gildii Magów
-
Po odpowiedzi na pytania w klasie zapanowała cisza. Najwidoczniej żaden ze studentów nie miał już pomysłów na pytania… Albo ochoty, by je zadać…
Twoje zdziwienie ustąpiło, gdy dojrzałaś Smoka, smacznie śpiącego w swoim ulubionym miejscu, na nasłonecznionym parapecie okna.
-
Dragomir
-- Koniec lekcji. Możecie iść się przewietrzyć i pomyślec o tym, co powiedziałem.Andromeda
Skoro śpi to niech śpi. Nie będzie mu przerywać.
Najpierw ubrała na siebie bieliznę, potem przywdziała swój ubiór studencki, aby jakoś wyglądać. Usiadła przed lusterkiem, wzięła do prawej dłoni szczotkę i zaczęła czesać włosy, aby pozbyć się artystycznego nieładu, który znajdował się na jej głowie. -
Kilku studentów zdawało się mieć jeszcze jakieś pytania, ale nie mieli odwagi lub chęci ich zadać, więc wyszli razem z pozostałymi. Cóż, to był rekordowo krótki wykład.
Szybko doprowadziłaś się dzięki temu do porządku, choć ciężko myśleć o jakiejś innej formie upiększenia, gdy poczułaś ssanie w żołądku, zwiastujące, że pora udać się do jadalni na śniadanie.
-
Dragomir
Rekord nie rekord, to nie ważne. Nad takimi tematami nie warto prowadzić trwającego kilka godzin wykładu odnośnie Magii Mutacji. Dragomira obchodzi tylko to, aby studenci zrozumieli, że jest to po prostu magia zła, czystego zła. Dla niego gorsza nawet od nekromancji.
Sprawdził w notatniku co szykuje mu się teraz.Andromeda
Tak, jak brzuch mówi, że trzeba iść, to trzeba iść. Wstała od lusterka, delikatnie pogłaskała Aiguo i opuściła swój pokój, aby znaleźć się w jadalni. -
Aż do popołudnia miałeś czas wolny, wtedy dopiero czekały cię jakieś zajęcia, tym bardzie nieco praktyczne: warzenie eliksirów i tym podobne, z bardziej zaawansowanymi adeptami, którzy teorię mieli już dawno za sobą.
Wspólna gildyjna stołówka, zawsze otwarta i zawsze pełna rozmaitych przysmaków z każdego zakątka Elarid pełna była adeptów, nauczających w tych murach Magów, gości Gildii i wielu, wielu innych. Jak zawsze zresztą, nie był to w końcu zwykły uniwersytet, liczono się tu głównie z wynikami, a to, czy dany uczeń osiągnął je poprzez pilne uczęszczanie na wykłady, czy może poprzez indywidualne wartowanie ksiąg w przepastnych bibliotekach nie było już tak ważne dla nauczycieli. Dlatego i przerwy na posiłki nie były regularne, nawet w środku nocy nie brak było tu głodnych już nie wiedzy, a bardziej konwencjonalnej strawy adeptów. Teraz jednak miejsce to pękało w szwach, choć wciąż powinnaś znaleźć dla siebie odrobinę wolnej przestrzeni, aby spożyć posiłek.
-
Dragomir
Zastanawiał się, co teraz robić, skoro ma tyle czasu wolnego. Postanowił wiec udać się do magazynu ze składnikami do eliksirów. Powinien mieć tam gdzieś ołów.Andromeda
Zanim poszła po posiłek, wzrokiem poszukała wolnych miejsc. -
Magazyn to mało powiedziane. Był to prawdziwy skarbiec, przepastny i bogaty, w którym na użytek gildyjnych mistrzów (i pośrednio też zwykłych adeptów, którym nauczyciele udostępniali te zbiory podczas nauki) znajdowało się wszystko to, co niezbędne, aby przygotować większość ze znanych obecnie Alchemii rodzajów mikstur, wywarów i innych specyfików. Jeśli znajdowały się tam nawet sproszkowane smocze łuski, to znalezienie tak prostego składnika alchemicznego jakim był ołów nie nastręczyło ci żadnych trudności.
Nie było ich wiele, dla ciebie niestety problemem było to, że inni studenci raczej za tobą nie przepadali. Co prawda wypatrzyłaś Gallerta i Edmunda przy jednym ze stołów, ale nie zasiadli oni przy nim sami, towarzyszyło im kilku innych adeptów i adeptek.