Trujący Szczyt
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Radio: 
 Oczy nie zmieniły położenia ani na moment, a Drogomir obudził się, klnąc pod nosem i ziewając.
 ‐ Cooo…? Co jest? Przecież jeszcze ciemno, po kiego mnie szef budzi?
 Vader:
 ‐ Nikt nigdy nie mówił, że miejsce pobytu enklawy Wróżków i Nagów jest zastrzeżone, było oczywiste od chwili, gdy Nagowie zaczęli się izolować, ale to, że wszyscy wiedzą, gdzie jesteśmy, nie znaczy, że kogokolwiek tu chcemy. Dlaczego nie możesz tego uszanować i odejść, kimkolwiek jesteś?
- 
 Vader0PL Vader0PL‐Bo, jak już wspomniałem, niosę wiadomość do władcy Nagów. Dopiero po jej dostarczeniu będę mógł odejść i wyruszyć do innych, żeby i im dostarczyć to samo. Przykro mi, wypełniam rozkazy. Powiadomiono mnie, że miejscami mogę spotkać… niechęć, jednakże odradzono mi użycie siły, więc pozostało to, co teraz robimy. Załatwienie sprawy słownie. 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 ‐ W takim razie nic nie stoi na przeszkodzie, abyś ruszał dalej w swoją drogę, do kolejnych osób, tutaj tracisz tylko swój, zapewne cenny, czas.
 Radio:
 ‐ O ku*wa. ‐ skomentował cicho, obawiając się, że jego zwyczajowe darcie mordy sprawi, że bestia, czymkolwiek jest, rzuci się na Was. ‐ Co robimy?
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Radio: 
 ‐ Tak, dobry pomysł. ‐ przyznał, ale presję tego spojrzenia wytrzymał ledwie kilka sekund, po tym czasie wybiegł z szałasu, a potwór zaryczał i skoczył długim susem za nim, podejmując pościg.
 Vader:
 ‐ Otrzymałeś już odmowę, ale jeśli chcesz, możesz otrzymać ją również od naszego władcy.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Radio: 
 Niewiele tego światła, ale dzięki niemu chociaż nie przewróciłeś się o jakiś wystający korzeń ani nic w tym guście. Po kilkunastu minutach szalonej gonitwy, wiedziony rykami bestii i krzykami Drogomira, zdołałeś trafić na swego kompana, gdy siedział przerażony na drzewie, obejmując pień rękami i nogami.
 Vader:
 Wróżek nawet nie miał ochoty go otworzyć, udał się od razu do swego pana, pozostawiając Cię pod czujnym okiem swojej gadziej eskorty. Wrócił dopiero po godzinie.
 ‐ Zdanie mojego pana i naszego władcy jest niezmienne. Życzysz sobie otrzymać zwój z powrotem?
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Najwidoczniej. Strażnicy trzymali się w pobliżu tak długo, aż nie zniknąłeś z pola widzenia wartownika na murach. Niemniej, na pewno jacyś trzymają się gdzieś w pobliżu, chroniąc się w dżungli przed Twoim wzrokiem. Lepiej byłoby opuścić okolicę jak najszybciej, prawda?
 Radio:
 Dobre pytanie, ale na razie krył się tak dobrze, że nie mogłeś dostrzec go, choćbyś i najbardziej wytrzeszczał oczy… Tak, tutaj potrzebowałbyś wzroku kota lub Drowa, aby dostrzec zamykające się na Twoim gardle kły bestii…
- 
 Radiotelegrafista RadiotelegrafistaCóż, w tej sytuacji chyba najlepszym wyjściem będzie także…wejście na drzewo. Będzie miał 
 lepszą pozycję atakowania zwierza. Wskoczył na jakąś gałęź.
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Radio: 
 Szczęśliwym trafem pierwsze drzewo, na które trafiłeś było wystarczająco grube, aby nie złamać się pod Twoim ciężarem, oraz o gałęziach ustawionych tak, że ułatwiały wspinaczkę. Tak czy siak, wdrapałeś się na nie, tylko co dalej?
 Vader:
 I nie dać się zabić korsarzom, tudzież liczyć, że to Twój środek transportu nie pójdzie na dno z ich winy.
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Na krótką chwilę, gdy księżycowy blask przebił się przez zasłonę gęstych chmur na niebie, dostrzegłeś oblicze bestii: Z grubsza wyglądała jak kot, tylko że znacznie większych rozmiarów, ale osobliwy: O fioletowej sierści, ślepiach w tej samej barwie i czarnych prążkach. Ponadto do standardowych czterech kończyn, zaopatrzonych oczywiście w wysuwane pazury ostre jak brzytwa, dochodziły też kolejne, coś jakby macki ośmiornic, które zdawało Ci się czasem łapać przypadkiem w swoje sieci, ale zamiast przyssawek miały kolce, wyrastały z pleców monstrum i były dwie, a przynajmniej tyle dostrzegłeś. Po chwili chmury znów zasłoniły księżyc, a potwór skrył się w mroku. 
 
