Wioska Klanu Mors
-
Co ciekawe, gdy pozbawiłeś ją knebla, to nawet nie próbowała krzyczeć, a po usunięciu szmaty z oczu popatrzyła się na Ciebie równie zdziwiona, co wystraszona, najwidoczniej bojąc się odezwać, choć nie miałeś pewności, czy to zasługa Koboldów, którzy przecież mogli być, i zapewne byli, dość brutalni względem nich, czy też poprzez fakt, że jesteś cholernie groźnym, nie tylko z wyglądu, Skavenem. Na to zachowanie niemały wpływ mogło też mieć to, że Wasze rasy nie darzyły się z reguły szczególną sympatią, z reguły za sobą nie przepadając, choć trudne warunki życia w Podmroku prowadziły do licznych wyjątków od tej reguły.
-
Zastanowił się na chwile co można zrobić po czym szybko rzucił okiem co się dzieje w centrum.
-
Absolutnie nic się tam nie zmieniło, Koboldy wciąż siedziały przy ogniskach, jedząc, pijąc, odpoczywając, rozmawiając, czyszcząc i ostrząc broń… Najwidoczniej wciąż nie mieli pojęcia o Twojej obecności.
-
Zaczął uwalniać wszystkie związane koboldzice licząć że zrobią jakiegoś rodzaju zamieszanie.
-
Niestety, były najpewniej zbyt przerażone tym, jak traktowali je pozostali oraz tym, że miały przed sobą uzbrojonego Skavena, aby zrobić cokolwiek.
-
-Spierdalajcie raz-raz!- Agresywnie parsknął na koboldzice, licząc że ich ucieczka zrobi choć trochę zamieszania.
-
Dopiero teraz uciekły, zarówno tylnym wejściem, którym się tu dostałeś, jak i tym drugim, które prowadziło do obozowiska Koboldów. Sądząc po odgłosach stamtąd dobiegających, część z jaszczurek rzuciła się od razu do łapania jeńców, a inni zachodzili pewnie w głowę, jakim cudem zdołały się wydostać. Jeden nawet postanowił to sprawdzić, ale gdy tylko zajrzał do środka, od razu niemalże zdębiał, nie spodziewając się tu kogokolwiek, a Skavena to już w ogóle.
-
Bez wahania zamachnął się mieczem celując w szyję aby szybko zakończyć żywot kobolda.
-
I tak też się stało, najpierw na ziemię spadła jego głowa, później miecz, a na końcu cała reszta. Jednak to tylko jeden, sam wszystkich nie zabijesz, a zdaje się, że Cię dostrzegli i jeśli zdołają Cię otoczyć, to nie wyjdziesz z tej przygody żywy.
-
Szybko ruszył do drzwi wyjściowych, nie zamierzał uciekać ale jesli ma mieć szanse do walki musi atakować mniejsze oddziały.
-
Na taki natknąłeś się niemalże tuż przy wyjściu, choć stali do Ciebie odwróceni plecami. Było ich trzech, równie licho wyposażeni i odziani jak poprzedni, a słyszysz, że z tyłu nadchodzą kolejni.
-
Korzystając z przewagi zaskoczenia szybko atakował swoim orężem. Pierwszemu w tył głowy spróbował wbić kilof który to i szybko wyjął. Drugiemu szybkie machnięcie mieczem w prawą rękę, z zamiarem wykorzystania swojej siły by go jej pozbawić. Trzeciemu wbił kilof do jego kolana a miecz wbił w jego brzuch, szybko wyjmując oba i kontynuować chwilową ucieczkę. Nie mógł zostać tam na zbyt długo i mimo że nie był zbyt zwinny to liczył na to że koboldy nie będą w stanie zrozumieć co się dzieje.
-
Udało Ci się zabić lub chociaż ciężko zranić, a przez to wyeliminować z dalszej walki, kolejnych przeciwników i otworzyć sobie drogę ucieczki, jednak Koboldów było wiele, za wiele, do tego zdawały się otaczać Cię z każdej strony i teraz przystanięcie choćby na chwilę to wyrok śmierci, musisz jak najszybciej uciekać, jeśli chcesz przeżyć to spotkanie i ewentualnie tu powrócić, aby dokonać zemsty.
-
Przyspieszył ucieczkę, parując lub robiąc uniki od nadciągających ataków.
-
Dzięki temu nie zostałeś zraniony, a przez zamieszanie w obozie zdołałeś uciec, jednak wciąż miałeś kilka Koboldów na głowie, które postanowiły kontynuować pościg nawet poza granicami względnie bezpiecznych dla nich ruin miasta, gnając za Tobą przez zdradzieckie korytarze Podmroku.
-
Spróbował się ukryć w bardziej ciemnym zaułku czekając na koboldy by urządzić na nich zasadzkę.
-
Takowych nie było, ale im głębiej zapuszczałeś się w Podmrok, tym mniej Koboldów za sobą słyszałeś. W końcu wszystkie chyba sobie odpuściły. A tak przynajmniej myślałeś, bo znów usłyszałeś kroki za sobą, jednak nie był to żaden z Koboldów, a Goblin, ten Mag, którego już wcześniej spotkałeś.
- Szczurza morda! - krzyknął, szerząc ostre kły w czymś, co mogło być uśmiechem. - Co Ty byś beze mnie zrobił, hę? -
-Twoja pomoc-wsparcie było zbędne hrr.- Zwrócił się do goblina, widocznie nieco zdenerwowany że goblin ingeruje w jego plany.
-
- Nie dałbyś rady. - odparł butnie tamten, a ton jego głosu zdradzał, że był zupełnie pewien tego, co mówi. - Nawet jakbyś zabił wszystkie Koboldy, i tak byś zdechł. Ich hersztowi nie dałbyś rady. On włada Magią. Czarną, złą, plugawą Magią… I ja też tak chcę. Dlatego można się dogadać, nie?
-
-I co ty z tą magią chcesz zrobić, he? I koboldowi-jaszczurowi bym nie dał? W łeb-ryj chcesz?- Odpowiedział, aczkolwiek nie zamierzał zaatakować goblina, choć ostrożności nigdy za mało.