Wioska Klanu Mors
-
Spróbował się ukryć w bardziej ciemnym zaułku czekając na koboldy by urządzić na nich zasadzkę.
-
Takowych nie było, ale im głębiej zapuszczałeś się w Podmrok, tym mniej Koboldów za sobą słyszałeś. W końcu wszystkie chyba sobie odpuściły. A tak przynajmniej myślałeś, bo znów usłyszałeś kroki za sobą, jednak nie był to żaden z Koboldów, a Goblin, ten Mag, którego już wcześniej spotkałeś.
- Szczurza morda! - krzyknął, szerząc ostre kły w czymś, co mogło być uśmiechem. - Co Ty byś beze mnie zrobił, hę? -
-Twoja pomoc-wsparcie było zbędne hrr.- Zwrócił się do goblina, widocznie nieco zdenerwowany że goblin ingeruje w jego plany.
-
- Nie dałbyś rady. - odparł butnie tamten, a ton jego głosu zdradzał, że był zupełnie pewien tego, co mówi. - Nawet jakbyś zabił wszystkie Koboldy, i tak byś zdechł. Ich hersztowi nie dałbyś rady. On włada Magią. Czarną, złą, plugawą Magią… I ja też tak chcę. Dlatego można się dogadać, nie?
-
-I co ty z tą magią chcesz zrobić, he? I koboldowi-jaszczurowi bym nie dał? W łeb-ryj chcesz?- Odpowiedział, aczkolwiek nie zamierzał zaatakować goblina, choć ostrożności nigdy za mało.
-
- To idź i daj się zabić. Ja znajdę innego pachoł… wspólnika. I on dostanie to wszystko, czym Ty teraz gardzisz, szczurza mordo.
-
-Ta ta patrz bo zaufam goblinowi, co jeszcze?
-
- Moja wiocha to korytarzem na lewo tam, gdzie się pierwszy raz spotkaliśmy. Przyjdź, jak dostaniesz w dupę, to pogadamy. - powiedział i odszedł, odpuszczając sobie negocjacje w tej chwili.
-
Po upewnieniu się że goblin poszedł obejrzał się za siebie, patrząc z powrotem na wioskę okupowaną przez koboldy. Widział coś czy słyszał?
-
Kompletnie nic, najwidoczniej odpuścili sobie pościg lub nie wiedzieli, co spotkało tych, którzy Cię ścigali. Tak czy siak, teraz już na pewno nic nie zwojujesz, gdy wszyscy są postawieni w stan gotowości.
-
Jest za daleko by odpuścić więc ruszył z powrotem do wioski, sam będąc na gotowości. Może uda się wychwycić jakiś patrol? W mniejszych liczbach są bez szans, przynajmniej tak uważał Queek.
-
//Do wioski? W sensie, że tej, gdzie spotkałeś Koboldy, czy tej swojej?//
-
//Do wioski okupowanej przez koboldy
-
Na szczęście lub nieszczęście, po drodze nie spotkałeś żadnych patroli ani pojedynczych wrogów. Wszyscy przeciwnicy zgromadzeni byli w wiosce, uzbrojeni, w stanie gotowości. Sam najpewniej nic tu nie zdziałasz.
-
Wrócił więc do wioski swojego klanu, ale jeszcze tu wróci.
-
Podróż powrotna odbyła się już bez jakichś ekscesów, jak wielkie monstra, które widziałeś na oczy po raz pierwszy, czy szurnięte Gobliny. W wiosce nikt zbytnio nie wiedział o Twoim wypadzie i jego celu, toteż nikt nie witał Cię jak bohatera. Na dobrą sprawę to tylko niektórzy wojownicy pozdrowili Cię skinieniem głowy.
-
Do tego zadania potrzeba elity tak-tak. Queek udał się do swojej bazy żeby zebrać drużynę z swojej gwardii.
-
Bądź też tego, co z niej zostało po walce z tymi ognistymi bestiami. Niemniej, ci, którzy przeżyli, wciąż byli najlepszymi wojownikami w wiosce, zaraz po Tobie, ma się rozumieć, i to cud, że wszyscy byli na miejscu i jeszcze nie poszli się upić czy coś w tym guście.
-
Udał się do kapitana gwardii gdzie wydał mu rozkaz.
- Zwołaj-zbierz gwardie w arenie, natychmiast! - Po czym sam udał się do areny żeby tam zebrać trochę mięsa armatniego. -
Arena świeciła wyjątkowo pustkami, jakoś po ostatniej porażce nikomu nie marzyło się walczyć, więc stałeś tu sam, dopóki nie przybyli wszyscy ocaleli z ostatniej walki gwardziści.