Wioska Klanu Mors
-
Gwardziści wyszli, a ich umysły zaprzątało zapewne to, jak wymigać się od postawionego przez Ciebie zadania, niż je wykonać. Jeśli chodzi o kogokolwiek, kto władał Magią, to w okolicznych wioskach było ich dwóch: Jeden był Magiem do wynajęcia, który siał swoimi czarami spustoszenie na polu bitwy, o ile władca innej wioski mu za to zapłacił, a kolejny mieszkał w ruinach innej wioski, zrujnowanej przez najazd Koboldów, był stary, ślepy i zdrowo szurnięty, więc nikt nie chodził do niego po rady.
-
Oboje z tych magów mogą się przydać ale najpierw udał się w stronę areny.
-
Arena stała obok zamku wodza tak jak do tej pory, ale była pusta: Ćwiczyli tu zwykle wojownicy, a inni Szczuroludzie przyglądali się ich zmaganiom, jednak teraz miejsce to świeciło pustkami, bo wojowników ubyło, a ci, którzy przeżyli, raczej stawiali wymachiwanie bronią na samym końcu listy swoich obecnych priorytetów.
-
Rozejrzał się za dowódcą areny, zazwyczaj gdzieś tu jest.
-
Był, obecnie spał na jednej z lóż, nie mając nic innego do roboty, skoro jego przybytek świecił pustkami.
-
Podszedł do niego po czym krzyknął :
-Nie ma spania, wstawajta ale już! -
Zerwał się natychmiast ze swojego miejsca, rozglądając się nerwowo wokół.
- Ale po kiego? - zapytał, już spokojny, gdy nie zauważył nikogo poza Tobą. - Nikogo nie ma na arenie, to co ja mam niby robić? -
-W tym właśnie jest problem, masz znaleźć ośmiu Skavenów i ich tutaj przyprowadzić do czasu mojego powrotu.- Powiedział po czym ruszył w stronę wyjścia z areny.
-
- Jakich Skavenów?! - zakrzyknął jeszcze Skaven, nie będąc pewnym, czy chcesz od niego wojowników, cywili czy może jeszcze kogoś innego.
-
Z wkurzeniem na twarzym zawrócił w strone Skavena -Kurwa skavenów rekrutów, wojowników i chuj wie właściwie kogo masz ich tutaj przyprowadzić i niech lepiej dobrze walczą bo kurwa tobie się oberwie i nie żartuje, oj nie nie nie nie nie!- po czym znów ruszył w stronę wyjścia.
-
Szczur mruknął jeszcze coś pod nosem, ale po takim pokazie siły z pewnością wypełni Twoje polecenie najlepiej jak potrafi. Ty zaś bez trudu opuściłeś arenę.
-
Pomyślał przez chwile nad magami po czym postanowił szukać tej wioski zrujnowanej przez koboldy, więc udał się do domu by zabrać trochę prowiantu i swoje wyposażenie bo zapewne bez walki się nie tego nie zrobi.
-
Wioska była zrujnowana, ale faktycznie, nie musiało to znaczyć, że jest niezamieszkana, zwłaszcza, że w Podmroku żyły kreatury o wiele prymitywniejsze i groźniejsze niż Skaveni, dla których takie miejsce byłoby idealną kryjówką. Tylko czy wybranie się tam samemu to na pewno dobry pomysł?
-
Wybranie się samemu kończy się zazwyczaj źle, ale wielki Queek nie potrzebuje nikogo, ale to nikogo! Tak więc po przygotowaniu się, ruszył w stronę tej wioski.
-
W jednym z tuneli prowadzących do wioski, mniej więcej w połowie drogi, usłyszałeś cichy warkot. Tylko to uratowało Ci życie, może także szybki unik, gdy nad Twoją głową przeleciały dwie jadowite macki. Po chwili z mroku wyłonił się Twój oponent, Pantera Cienia, powarkując i szczerząc kły.
-
-O skurwesyn! Troche jak szczur, tyle że nie!- Rzekł w strone pantery. W podmroku czai się wiele różnych istot więc w sumie gdyby tunel byłby czysty to święto. Ale skupił się na swoim przeciwniku, próbując zrobić szybką analizę swojego przeciwnika, pewnie zjadł już niejednego Skavena. Zastanowił się też czy jego oręż nada się na to bydle, a w międzyczasie skupiał się na unikaniu ataków.
-
Każdy oręż powinien się nadać, inna sprawa, jak go użyjesz. Nieopancerzone działo można zranić każdą bronią, ale trzeba to zrobić szybko, Pantery Cienia są zwinne i szybkie, a przy tym nie popełniają dwukrotnie tych samych błędów, więc jeśli już atakować, to raz, ale dobrze. Jakimś sposobem mogłoby być też odcięcie jednej z jadowitych macek potwora, wtedy zwykle salwuje się on ucieczką. Lub rzuca się do ataku z jeszcze większą wściekłością. Nie pamiętasz za bardzo, jak to szło, ale byłeś pewien, że to raczej jedno z dwóch.
-
Robiąc wszelkiego rodzaju uniki, starał się wbić jego kilof w nogę Pantery licząć że to ją spowolni.
-
Macki najeżone trującymi kolcami były dłuższe niż reszta ciała potwora, więc sprawnie trzymały Cię na dystans, nie pozwalając zbliżyć się na tyle, abyś był w stanie zaatakować jej pozostałe kończyny.
-
Rozejrzał się dookoła, szybko szukając wzrokiem czegoś specjalnego w otoczeniu.