Miasto Axer
-
W takim razie ruszyłem z powrotem na powierzchnię zabierając głowy burgundów. Jeśli dałem radę unieść też miecze, to również je wezmę. Mogą przydać się do naprawy moich obecnych mieczy.
-
//Nie wnikam jak niby chcesz naprawiać miecz mieczami, zwłaszcza że Twój oręż nie jest uszkodzony, ale okej. No i nie dam Ci tak łatwo odpuścić tej fabuły, za długo ją układałem.//
Pokonując labirynt tuneli w poszukiwaniu wyjścia na powierzchnię, dotarłeś do zwłok najemnika, swoistego drogowskazu na rozwidleniu. Co ciekawe, z korytarza, którym nie poszedłeś, usłyszałeś kolejne kroki i chrzęst kości, co mogło oznaczać jedno: Więcej Szkieletów.
- Szybciej, bando leniwych pomiotów! I tak za długo tu zabawiliśmy, a trzeba nam wracać do naszego pana! Kończcie i wracajmy wreszcie na powierzchnię, obmierzły mi już te niskie tunele.
Ktokolwiek to był, nie mógł być Szkieletem, ale zapewne to do nich kierował swoje słowa. -
//nie wiem czy tak się w ogóle da, ale myślałem o rozłożeniu miecza na materiały i użycie tych materiałów do naprawy miecza, ale to nie jest jakoś specjalnie ważne//
-
//Musiałbyś stopić wszystkie ostrza, co finalnie dałoby gorszy efekt, bo stal, którą wykorzystano w mieczach Szkieletów, jest o wiele gorsza od tej, z której jest Twój oręż, więc ten finalnie stałby się bardziej podatny na złamania czy stępienia.//
-
//piszę ten odpis trzeci raz na wk*rwie bo strona mi ni z dupy ni z pietruchy resetuje się wraz z wiadomością//
Tym razem nie ryzykowałem i nie próbowałem dogadać się z nieznajomi. Położyłem miecze na ziemi uznając, że jednak się nie przydadzą i pobiegłem w stronę wyjścia, aby zdążyć przed szkieletami.
-
Szkieletów musiało tu być dużo i chyba miały jakieś ważne zadanie, sądząc nie tylko po słowach, które usłyszałeś w tunelu kopalni, ale i widoku, jaki zastałeś na zewnątrz: Wejścia, którym się tu dostałeś, strzegło ośmiu kościanych wojowników. Choć nie są pewnie o wiele lepsi od tych, których pokonałeś, to jednak nawet zabijając kilku z zaskoczenia, prawdopodobnie nie zdołasz pokonać wszystkich i prędzej czy później jeden z nich wbije Ci mieczy czy włócznię w ciało, abyś dołączył jako nowy rekrut do ich armii żywych trupów lub wystygł na smaganej wichrem górskiej ziemi Krasnoludów.
-
O k*rwa. No i co ja teraz zrobię. Zabić się tak łatwo nie dam, na pewno muszą być inne wyjścia w tej kopalni. Gdzie mogłem się teraz udać?
-
Na dobry początek? Znowu do kopalni, bo jeśli tamci Cię zobaczą, to albo podniosą alarm, albo zwyczajnie spróbują Cię zabić i pewnie im się uda. Tam będziesz mógł w miarę spokojnie wszystko przemyśleć i poszukać innej drogi ucieczki z tego miejsca, bo faktycznie, powinno być jeszcze minimum jedno wyjście. Tylko że krasnoludzkie kopalnie to prawdziwe labirynty, w tych tunelach łatwo się zgubić i zginąć, nawet jeśli nie ma się Szkieletów i Burgundów do pomocy.
-
W takim razie udałem się w bardziej ustronne miejsce. Wygląda na to, że muszę szukać innych wyjść i jest to jedyna droga ucieczki. Muszę się też zastanowić nad tymi szkieletami. Co one tu robią? Kto nimi rządzi? Dużo pytań, a mało odpowiedzi. Być może planują atak na Axer? Jeśli tak, to czuję się zobowiązany zaalarmować miasto o nadciągającym zagrożeniu. Gdzie teraz mogę pójść?
-
Przez fakt, że znałeś tylko jedne wejście, i zaraz wyjście, to równie dobrze gdziekolwiek, bo jakieś inne muszą być, inna sprawa, że nie masz pojęcia, gdzie. Chyba że spróbujesz śledzić Szkielety i tamtą osobę, która im rozkazywała, może oni też się tam udadzą?
-
Spróbuję ich śledzić, byle ostrożnie i trzymając się bezpieczniej odległości.
-
Szkielety były głupie, a tego, kto wcześniej im rozkazywał, nie widziałeś, więc bez trudu odnalazłeś wejście, choć wypada zaczekać, aż Nieumarli odejdą, żeby nie wpakować się wprost w ich kościste łapska.
-
Więc czekałem w ustronnym miejscu.
-
Przeczekałeś blisko dwa kwadranse, chyba najwyższa pora wyjść.
-
Po cichutku ruszyłem w stronę wyjścia trzymając miecze w pogotowiu. Czy coś było słychać?
-
Nic, a Ty wyszedłeś na smaganą wichrem półkę skalną. Jeśli coś wydawało tu jakiekolwiek odgłosy, to wszystko zakłócał wyjący wiatr.
-
Rozejrzałem się dokładniej. Czy widać było Axer lub szkielety?
-
Miasto było widać, ale na pewno z innej panoramy niż ta, którą widziałeś, opuszczając je. Nic dziwnego, skoro wyszedłeś innym wyjściem… Szkieletów też nigdzie nie widać, gdziekolwiek zniknęły, to chyba nie będą Cię już niepokoić, a ktokolwiek nimi dowodził, może się jeszcze pogłowić, kto pokonał kilku jego kościstych podwładnych.
-
Jak daleko było do ziemi? Dało się zeskoczyć?
-
//Powiedz mi tylko jedno: Po kiego?//