Miasto Axer
- 
No to pora się za to wszystko zabrać, bo trafiłeś na miejsce, a Krasnolud był w środku i pozwolił Ci wejść, nie mając najwidoczniej żadnych innych pilnych spraw na głowie. 
- 
- Przynoszę głowy burgundów z kopalni jako dowód ich zabicia i ważną informację. Otóż w kopalni spotkałem pełno szkieletów ożywionych za pomocą jakiejś magii, może nekromancji. Udało mi się uciec z kopalni, tylko po to aby zobaczyć bitwę kilku krasnoludów z szkieletami z wampirem na ich czele. Jeden zginął w walce z wampirem. Po bitaie powiedzieli, że muszą pogrzebać swoich kompanów zabitych w bitwie, a ja o ile chcę - mam poinformować kogoś o całej sytuacji, tak i zrobiłem bo było mi po drodze. Być może szanowny pan nie uwierzy w to wszystko, ale mówię szczerą prawdę, bo po co miałbym kłamać? Z resztą tamte krasnoludy są świadkami, a pan raczej uwierzy komuś ze swojej rasy - skończyłem i głęboko odetchnąłem. 
- 
//Zginęło dwóch Krasnoludów, ten zabity przez Wampira i Mag, który dostał własnym piorunem.// 
 Brodacz jedynie prychnął.
 - Gobliny, Worgeni, Orkowie, Minotaury, Mroczne Elfy, a teraz jeszcze Wampiry i Szkielety? Też mi coś. Lepiej dawaj te łby, bierz złoto i nie marnuj więcej mojego czasu.
 Cóż, nie był on chyba odpowiednią osobą, czego mogłeś się spodziewać, skoro zależało mu jedynie na kopalniach i płynących z nich zyskach.
- 
- Jeszcze sobie przypomnisz moje ostrzeżenie - gniewnie odparłem. Wziąłem złoto za łby burgundów i wyszedłem z gabinetu rozglądając się za kimś, kogo mogłoby interesować wieść o szkieletach i wampirze w kopalni. 
- 
Krasnoludzka brać zapewne będzie mieć gdzieś Twoje spostrzeżenia, uważając je za wyssane z palca. Możesz liczyć na szczęście jedynie w siedzibie miejskich władz, straży miejskiej lub lokalnej Milicji. 
- 
Udałem się w stronę budynku miejskich władz. Jeśli i tam nie uwierzą, zwyczajnie oleję ich wszystkich. To nie mój problem w końcu, nie będę biegał cały dzień i noc. Chociaż gdybym ja usłyszał taką historię od kogoś innego, raczej też bym zaśmiał się. 
- 
Miejski ratusz odnalazłeś bez trudu, wielki budynek w centrum, zdobiony złotem, srebrem, marmurem i różnorakimi klejnotami szlachetnymi, był zapewne wart tyle, ile reszta miasta. Wejścia strzegło dwóch Krasnoludów, obaj w jednakowych białych zbrojach i hełmach, dzierżących halabardy. 
- 
Zapewne i tutaj będą mieli moje wiadomości w czterech literach, ale co poradzić? Poszedłem w stronę halabardników przygotowując się na opcjonalne pytania odnośnie mnie. 
- 
Nawet na Ciebie nie spojrzeli, choć nie miałeś pewności przez noszone na głowach hełmy, a jedynie skrzyżowali swoje halabardy przed wejściem, zapewne chcąc dać Ci w ten sposób znać, że albo podasz dobry powód, aby wejść do tak ważnego budynku, albo powinieneś się stąd wynieść, nim oni i ich obute stopy oraz obleczone w stalowe rękawice pięści Ci w tym pomogą. 
- 
Pewnie mnie nie przepuszczą, ale czemu by nie spróbować? 
 - Mam ważną wiadomość, którą władze mogą się nieźle zainteresować… O ile mnie przepuścicie. Od tej wiadomości może zależeć czy będziecie tu za rok stali pod budynkiem władz miejskich, czy ruinami.
- 
Nie wykonali najmniejszego ruchu, aby Cię przepuścić, ale też nie mieli zamiaru wyrzucić Cię na zbity pysk, co jednak jakoś rokuje. Chyba oczekują na jakieś konkrety. 
- 
Widać, że rozmowni to oni nie są. 
 - Widziałem mnóstwo szkieletów w kopalni, którą oczyszczałem z burgundów, a potem podczas uciekania spotkałem krasnoludy walczące z nimi i jeszcze jakimś wampierzem, więc mam świadków, choć nie wiem gdzie są obecnie. Jest jeszcze kilka szczegółów.Odetchnąłem i zdałem sobie sprawę, że to brzmi jak historyjka opowiadana przez wędrownego bajarza. 
- 
I oni to chyba pomyśleli, więc albo powiesz coś, co rozwieje ich wątpliwości, albo będziesz musiał pogodzić się z porażką. Cóż, jesteś tylko najemnikiem, to nawet nie jest Twoje miasto ani rasa, nikt przecież nie przymusza Cię do dobijania się siłą do drzwi ratusza. 
- 
A może uwierzyliby krasnoludom, których spotkałem po wyjściu z kopalni? Tylko trzeba ich znaleźć, co może być trudne. 
 - A uwierzycie krasnoludom, którzy również to widzieli?
- 
- Bycie Krasnoludem, człowiekiem czy Deakonidem nie ma nic do rzeczy, każdy świadek będzie równie wiarygodny. - odparł jeden z gwardzistów, a drugi skinął głową, aby potwierdzić jego słowa. 
- 
- Jednakże nie mam żadnych dowodów, a oni mają. I to w postaci martwego kompana, zabitego przez wampira 
- 
- My się stąd nie ruszymy, a gdy ich sprowadzisz, to pogadamy inaczej. 
- 
- W takim razie wkrótce wrócę, o ile ich znajdę. Tylko jak do cholery mam ich znaleźć? 
- 
I to jest bardzo dobre pytanie. Nie wiedziałeś, gdzie są, mówili tylko coś o pogrzebaniu trupów swoich kompanów, co mogli zrobić na miejscu, bliżej miasta, a może i w samym mieście, gdzie mógł znajdować się jakiś cmentarz czy coś w tym guście. Na dobrą sprawę możesz ich szukać i nie znaleźć, teoretycznie najlepszym sposobem pozostaje sterczeć pod główną bramą, kiedyś będą musieli wrócić. Chyba. 
- 
Więc udałem się do głównej bramy mając nadzieję, że trafię na miejsce i jakimś cudem spotkam tamtych krasnoludów. 
 

