Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
W końcu uporano się z ogniskiem, namiotami i całą resztą i wszyscy czterej zasiedliście do wieczerzy.
No cóż, wieczerza trwała. Problem tylko z wartami.
Tobie z racji wieku i niezbyt bojowego doświadczenia ją odpuszczono, na warcie kolejno stanęli Ork i dwaj Inkwizytorzy.
No więc próbował spać.
Spałeś całą noc bez przeszkód, obudziłeś się dopiero rano.
Coś się zmieniło?
Głównie to, że obecnie Twoi towarzysze szykują śniadanie.
Zabrał się więc za pomoc w robieniu posiłku.
Dzięki temu mieliście je szybciej, choć równie szybko zniknęło.
Czekał na dalsze postanowienia bardziej walecznych towarzyszy.
Odegnali oni jedynie konie i podzielili prowiant oraz ekwipunek między siebie.
Czekał na swój przydział.
Podzielili między siebie, a więc nie dostałeś nic.
‐Też mogę coś nieść.
‐ Wolimy nie. ‐ stwierdził Ork takim tonem, który nie znosi sprzeciwu.
‐Dobra, dobra.
No i cała trójka ruszyła wgłąb Puszczy.
Ruszył za nimi.
Po chwili szedłeś już w środku, przed jednym z Inkwizytorów i za drugim. Ork prowadził pochód, narzucając całej grupie nader szybkie tempo.
Nic nie niósł, więc nie mógł narzekać. Poruszał się za nimi.