Plugawe Ziemie
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Omeg:
Drewnianej co prawda nie było, ale jeśli masz na myśli tą, którą wzywa się Demona to jak najbardziej, miałeś ją przy sobie.
Taczka:
Utrudniało mu to wstanie i początkowo robił uniki, ale później zrezygnował i przyjął kilka Twoich ciosów na twarz, aby wstać i zadać Ci silny cios zdrową ręką w brzuch. Tobie na pewno nic nie złamał, Ty mu za to złamałeś nos i pewnie łuk brwiowy, bo cała jego twarz jest we krwi. -
-
-
Kuba1001
Omeg:
//W sumie… Dziwne jakieś to drewno :V//
Pokiwał głową, wskazując na dwóch wartowników pod Twoimi drzwiami. W sumie to by się zgadzało: Nie mają co robić, bo już tam nie mieszkasz, więc chociaż walizy poniosą.
Taczka:
Z racji pancerza nie zrobiło to na nim wrażenia. Walka trwałaby pewnie jeszcze tak długo, dopóki jedna ze stron nie opadłaby całkiem z sił. Na szczęście Twoi kompani poradzili sobie z resztą obrońców karawany i przybyli Ci na pomoc, masakrując biednego Krasnala. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Było tego za dużo, więc zwyczajnie zabrali wozy kupieckie. Ach, no i pozostaje kwestia jeńców, bo o ile strażników skosiliście równo, to pozostaje problem kilkunastu kupców i handlarzy, którzy postanowili się poddać.
Omeg:
Twój powóz czekał i tak znów ruszyłeś w drogę, opuszczając to dziwne miejsce, ale zapewne kierując się do jeszcze bardziej osobliwego. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Kowal wzruszył ramionami, nie biorąc Twojej groźby na serio, gdyż przez wielkie zapotrzebowanie na wszelkiej maści oręż, pancerze i tym podobne prawdopodobnie skrócono by Cię o głowę lub zesłano na banicję za zabicie kogoś takiego. Zaś pole treningowe… Cóż, pole polem, ale właściwie znajdowało się ono wszędzie wokół obozu.
Omeg:
I tak Ci ten czas mijał, a gdy już miałeś przestać i zasnąć, usłyszałeś pukanie w drzwi powozu i słowa Uruka:
‐ Panie? Zwiadowcy puszczeni przodem meldują o karawanie na północy… Przepuszczamy ich, atakujemy, omijamy? I chcielibyśmy wiedzieć czy mamy rozbić obóz na noc czy też kontynuować wędrówkę.