Plugawe Ziemie
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Nawet do tych debili argument mówiący o śmierci z głodu czy pragnienia na tej zapomnianej przez ludzi i Pradawnych pustyni przemówił bardziej niż skutecznie, więc szybko zabraliście się w drogę powrotną, jednakże musieliście maszerować tę resztę dnia, jaka Wam pozostała, i całą noc. Do obozu Hordy dowlekliście się dopiero nad rankiem następnego dnia.
//Wiem, że wcześniej obóz znajdował się w tym temacie, ale uznałem, że jednak lepiej przenieść go do osobnego, więc zacznę Ci, gdy go założę.// -
JurekBzdurek
Kuba1001 pisze:Jurek:
Twoi kompani zrobili podobnie, choć w chwili zderzenia się ze Szkieletami dwóch straciłeś z oczu i dopadając do wzgórza już nigdy więcej ich nie ujrzałeś. Tak czy siak, udało się, zaś krwiopijca tylko rzucił na Was okiem i wydał rozkaz do przebijania się klinem, wszyscy i razem, aby miało to jakiekolwiek szanse powodzenia.
Szakal:
Niewiele miałeś tego odpoczynku, dowódca szybko zarządził zbiórkę i dalszy wymarsz, na kolejnych koczowników, wraz ze zrabowanymi łupami i porwanymi kobietami. Swoją drogą, ciekawe na jak długo zapuściliście się w tę okolicę, co nie?Może kiedyś będzieczas by zastanowić się jak do takiej sytuacji w ogóle doszło. Teraz nie. Teraz był czas kruszenia kości. Wydał okrzyk gniewu i postarał dołączyć do formacji prowadzonej przez wampira, w razie konieczności chroniąc go za wszelką cenę.
-
PanSzakal
Kuba1001 pisze:Nawet do tych debili argument mówiący o śmierci z głodu czy pragnienia na tej zapomnianej przez ludzi i Pradawnych pustyni przemówił bardziej niż skutecznie, więc szybko zabraliście się w drogę powrotną, jednakże musieliście maszerować tę resztę dnia, jaka Wam pozostała, i całą noc. Do obozu Hordy dowlekliście się dopiero nad rankiem następnego dnia.
//Wiem, że wcześniej obóz znajdował się w tym temacie, ale uznałem, że jednak lepiej przenieść go do osobnego, więc zacznę Ci, gdy go założę.////Tak tylko przypominam//
-
Kuba1001
Szakal:
//Pamiętam, spokojnie. To, że nie mam czasu, chęci, dostępu do laptopa albo wszystko na raz to już coś innego.//
Jurek:
Nabawiłeś się przez to złamanego nosa, gdy dosięgnął Cię celny cios maczugi trzymanej przez jednego ze Szkieletów, ale odwdzięczyłeś mu się podobnie, przez co padł na piasek nieodwołalnie już martwy. Mimo to przeciwników zdawało się wprost przybywać, a nie ubywać, ale jednak zdołaliście się przedrzeć. Inna sprawa, że ze swojego oddziału przeżyłeś tylko Ty i jeden ciężko ranny oraz dwóch innych Uruków, towarzyszących Wampirowi. Dobrze wiedząc, że jego życie jest cenniejsze od Waszych, tamci dwaj rzucili się znów do walki, aby nieco zatrzymać napór wroga, a ranny odstąpił Wampirowi swego Warga, na którym to krwiopijca zaczął pędzić jak najdalej od bitwy, najpewniej w kierunku Kresu Nadziei, żegnany kolejnymi salwami strzał, choć wszystkie były chybione. -
JurekBzdurek
Pozostawiony bez rozkazu, czując się trochę jakby uciekał i zostawiał swoich towarzyszy, jednak wiedząc, że nic innego nie może zrobić, w beznadziejnej sytuacji uruk również zacząl się wycofywać, starajac się utrzymać na tyle blisko wampira, by móc sprawnie ubezpieczyć jego tyły i ochronić go przed następnymi atakami.
-
-
/// Tylko przypominam, że tutaj wrzuciłeś Glofi… mojego Wampira z Kresu Nadziei.///
-
Vader:
//Tia, zapomniało mi się, mój błąd.//
Wraz ze swoimi Uruk-Hai odnalazłeś wreszcie wojska swoich sojuszników. Nie należało to do zadań łatwych, wskazówki Wampira były szczątkowe i pozwalały jedynie zacząć gdzieś poszukiwania, a odnalezienie czy wytropienie czegoś na terytorium Plugawych Ziem, gdzie wszystko było do siebie podobne, sprawiłoby problemy nawet najlepszym tropicielom. Utrudnieniem było też to, że Kolektyw Cienia, z którym wojowaliście, również używał w swojej armii Nieumarłych, przez co trzeba było uważać, aby nie wziąć wroga za sojusznika lub odwrotnie. Tak czy siak, dotarliście wreszcie do prowizorycznie ufortyfikowanego obozu, gdzie powiódł cię dowódca oddziału Uruków, stwierdzając, że czuje swoich pobratymców. Nie żeby chodziło o jakąś duchową więź lub skutek Mutacji na Orkach, bo tym w końcu Uruk-Hai byli, ale zwyczajnie o zapach. -
Grofilor Gliofrosziodew
Rozejrzał się po okolicy, po czym ruszył w stronę głównego wejścia do obozu. Miał artefakty dla swojego przywódcy, cały komplet w sumie. Prawie zginął przy ich zdobyciu, a teraz mógł zobaczyć, czy zadanie, jakie wówczas otrzymał, było zapychaczem, czy jednak było istotne, jak wówczas mówił jego władca. -
Główne wejście było tu pojęciem względnym, bo było ich kilka, jednak udało ci się znaleźć to największe, pilnowane przez kilkunastu Uruków, ci jednak nie zaatakowali, nie zadawali pytań, obecność ich pobratymców w twoich szeregach zupełnie wystarczyła, aby przepuścili cię bez słowa, nie zadając jakichkolwiek pytań. Na miejscu znalazłeś setki zbrojnych Uruków, a pomiędzy nimi kilkanaście Wampirów, miałeś więc przeczucie, że to nie wszyscy, że przynajmniej część zgromadzonych w obozie wojsk opuściła go jakiś czas temu.