Podmrok
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Szakal: 
 Maszerowaliście i o dziwo jeszcze nic nie postanowiło Was zabić, co można wziąć za dobrą monetę.
 Vader:
 Po długotrwałej podróży przez Podmrok, kiedy to musieliście mierzyć się z atakami Skavenów, jaskiniowych Orków i licznych potworów, a także pogodzić ze stratą dwóch żółwiopodobnych wierzchowców (jeden zabity, drugi wypuszczony na wolność, gdy opróżniliście zapasy, które niósł na grzbiecie), dotarliście w pobliże miejsca, gdzie według Twojego kompana znajdował się ten skarb. Problem był tylko taki, że aby się tam dostać musieliście najpierw pokonać terytorium zamieszkane przez istoty, o których wspomniał jeszcze w mieście Szary Krasnolud: Gobliny, zniewolonych przez nich Orków, kilka skaveńskich i koboldzkich plemion oraz mniejsze miasto Najmroczniejszych Elfów zamieszkane również przez liczne Worgeny i Minotaury, oczywiście również w roli niewolników… Taaak, to chyba właśnie tutaj zaczęły się te przysłowiowe schody.
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 ‐ Taaa… Masz jakieś pomyły? Bo ja sugeruję jechać jak najdalej od miasta Elfów, to są największe skuwysyny, a z resztą sobie powinniśmy raczej poradzić. Pasuje czy masz coś lepszego?
 Szakal:
 Skaven spojrzał na oba tunele i wzruszył ramionami.
 ‐ Szczerze? Chj mnie to, bo jak dla mnie, to na jedno wyjdzie i tyle.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Kiwnął głową i ruszył w obranym przez siebie kierunku.
 Szakal:
 Idzie, bo o ile dyskusyjnym było, czy zapuszczenie się tu jest złym pomysłem to rozdzielenie się na pewno nim było. Wędrując tak przez kilka godzin, w końcu znaleźliście powód do zatrzymania się, czyli szum wody, który zapewne oznaczał podziemny strumień, a wraz z nim wodę pitną i być może jadalne grzyby.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Szakal: 
 Ostrożność zdecydowanie popłaciła, bo zastałeś tam obóz zamieszkany przez jaskiniowych Orków. Choć obóz to za wiele powiedziane, mieli tam palenisko i kilka namiotów ze skóry. Jednakże mieszkało tam przynajmniej kilkunastu wielkich, wku*wionych zielonoskórych uzbrojonych w broń z kości, rogów, kamienia i żelaza.
 Vader:
 Podróżowaliście przez jakiś czas spokojnie, dopóki nie usłyszałeś dziwnego dźwięku. Chwilę później zorientowałeś się, że to drobne strzałki wystrzeliwane z dmuchawek, które jednak odbiły się od pancerza Twojego, Twego towarzysza i Waszych żółwiopodobnych stworów. Chwilę później wokół Was zarosiło się o dzikich okrzyków, a minimum kilkanaście Koboldów odzianych w skórzane zbroje, a uzbrojonych w tarcze, krótkie miecze i długie włócznie rzuciło się na Was.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Dzięki nałożonym na tarczę Runom pierwszy przeciwnik doznał sporego szoku (mrug), gdy poraziła go spora dawka elektryczności, acz jedynie go to oszołomiło, bo nie zabiło. W wypadku drugiego sprawa miała się nieco inaczej, a mianowicie padł ze zmiażdżoną czaszką. W tym wypadku Runy nie miały nic do gadania, to młot zrobił swoje tak jak powinien, bo trafiłeś go głowicą, która daje efekt dopiero po uderzeniu w ziemię, a nie kolcem, który by go zapalił lub zrobił coś w ten deseń, jak na zaklęty Runami Ognia przystało.
 Szakal:
 Nie zauważyli, byli zbyt zajęci rozmowami, piciem swojej gorzały i rozkładaniem obozu, a więc niezbyt szybko się stąd ruszą. Poza tym nie wypatrzyłeś nic ponad to, co wcześniej.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Szakal: 
 Byłeś zbyt daleko, a i tak posługiwali się nieznanym Ci dialektem, najpewniej mową rodziną, której rozszyfrowanie nie jest możliwe, jeśli nie jest się Orkiem. Nieco pomogłaby znajomość języka Goblinów, ale że i w tym wypadku nie masz zbytnio dużej wiedzy, to raczej nie dowiesz się jaki jest temat ich pogawędek.
 Vader:
 Zabiłeś lub ogłuszyłeś jeszcze trzech, Twój kompan pozbawił życia łącznie siedmiu, a pozostali uznali, że ta walka nie ma żadnego sensu, więc natychmiast uciekli, a Szary Krasnolud bynajmniej nie miał zamiaru ich gonić, mimo iż byli nieco wolniejsi niż zazwyczaj, gdyż targali ze sobą porażonych kompanów.
- 
 

 
 