Podmrok
-
-
-
Kuba1001
Szakal:
Nie, najpewniej w ogóle nie opuścił swojej chaty, choć pewnie on sam określał tę konstrukcję mianem pałacu lub czegoś w tym guście, mimo iż szeroko rozmijało się z prawdą.
Vader:
Pośród dziwnych istot przebiegł jakiś szmer, a nagle jeden ze stojących na przedzie powiedział coś cicho. Kilka innych powtórzyło i w ten sposób jaskinię zaczął wypełniać początkowo chaotyczny, a później już coraz bardziej równy i harmoniczny, głos, skandujący niemalże bez przerwy jedno słowo:
‐ Zguba!
Po chwili pierwsze monstra rzuciły się do ataku. Wartym odnotowania są ich zdolności, zwłaszcza możliwość wykonywania zadziwiająco długich skoków. Dwóch nawet przedobrzyło, przez co wpadli wprost do kwasowego jeziora, ginąc w męczarniach. Kolejny podzielił ich los, pchnięty silnie przez Szarego Krasnoluda, ale kolejny padł już trupem na pomoście, gdy topór wbił mu się w pierś. Przed Tobą również wylądowała jedna z tych pokrak, a za nią kolejne dwie.
‐ Plecami i do wieży! ‐ krzyknął brodacz, młócąc dziko swym orężem, bowiem kolejne istoty, teraz już dziesiątkami, przeskakiwały w Waszym kierunku, na pomost, jego początek przy wejściu do jaskini i koniec, u stóp dziwniej, diamentowej konstrukcji. -
-
Kuba1001
Nie nastręczało to większych trudności, było wręcz śmiesznie proste, stwory piętrzyły się martwe na skalnym pomoście lub ginęły w męczarniach strącone do jeziora kwasu.
‐ Zgubaaa! ‐ zawył przeciągle jeden ze stworów, a inne wpatrzyły się w niego, podobnie jak Wy dwaj. Od innych nie odróżniał się niczym, może poza ozdobami z kości i bitewnym malowaniem, które równie dobrze mogło być krwią. Dodatkowo siedział na czymś, a był to bardzo nietypowy wierzchowiec: Wielki głaz. Nie zważając na to, co stanie się później, pognał swój głaz do przodu, który to zmiażdżył go, a później wpadł do jeziora kwasu, zatrzymując się o włos od pomostu. Kolejne stwory wskoczyły na niego, korzystając z następnego podejścia do Was, pozostałe wznowiły atak, a na półce skalnej zaroiło się od kolejnych głazów i ich samobójczych jeźdźców. -
-
Kuba1001
Nie licząc tego uprzednio zabitego, w objęciach kwasowego jeziora śmierć i katusze, choć w innej kolejności, znalazły trzy kolejne stwory. Jednakże wciąż ich przybywało, tak jak jeźdźców kamieni. Mimo to sukcesywnie przebijaliście się dalej, po kilku minutach trafiając pod wieżę. Po tak długiej walce oręż, pancerze, prowiant i reszta ekwipunku ciążyły Wam niemiłosiernie, a na dodatek pojawił się kolejny problem…
‐ Drzwi. ‐ mruknął z niedowierzaniem towarzyszący Ci Szary Krasnolud. ‐ Gdzie są ku*wa drzwi? ‐ dodał, wpatrując się w lśniącą niczym diament ścianę wieży, idealnie gładką… -
-
-
-
Kuba1001
Na nich podziałał, ponownie połamali się lub wpadli do kwasu, ale Ty coraz bardziej odczuwasz skutki walki w pełnym rynsztunku i ciągłego wymachiwania bronią przeciwko potworom, których wcale nie ubywa, a wręcz przybywa…
‐ Zajmij ich czymś na chwilę. ‐ odparł Szary Krasnolud w chwili nagłego olśnienia i klęknął przed drzwiami, otwierając podróżny plecak. -
-
-
-
Kuba1001
Mięśnie paliły Cię żywym ogniem i czułeś, że to już kres Twoich sił: Jeszcze kilka minut walki i padłbyś ze zmęczenia, a przeciwników wciąż przybywa. Na całe szczęście usłyszałeś tryumfalne wołanie swojego towarzysza zza Twoich pleców, a nim sam poczułeś radość, ten chwycił Cię za kark i pociągnął do tyłu, wciągając do diamentowej wieży, która to z kolei zamknęła się tak szybko, jak otworzyła. Szary Krasnolud zapalił pochodnię i zaczął rozglądać się wokół.
-
-
-
-
-