Posiadłość Cabrerów
-
Kuba1001
Chodzenie w tym stanie było wspaniałym pomysłem, nie dość, że jeszcze bardziej nadwyrężałeś ranną kończynę, to jeszcze przynajmniej kilka razy upadłeś, dość boleśnie, nawiasem mówiąc. Grunt, że po licznych wzlotach i upadkach, choć tych drugich było zdecydowanie więcej, dotarłeś do spiżarni. Wnętrze może i nie świeciło pustkami, ale w ciągu kilku dni wypadałoby je uzupełnić. Nawet gdybyś wiedział o tym wcześniej to nie byłaby żadna strata, chłopi są bardzo czerstwi i żylaści.
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Grunt, że było sycące. Akurat gdy skończyłeś, usłyszałeś dźwięk otwieranych drzwi i głos Twojego brata:
‐ No mówię przecież, z konia spadł.
‐ Hmmm… ‐ odparł inny, nieznany Ci głos. ‐ A więc gdzie koń?
‐ Emm… No ten… Uciekł nam, a my go nie chcieliśmy gonić.
‐ Niech będzie. Pokaż mi tę kalekę i zobaczę, co mogę zrobić. -
-
Kuba1001
‐ Nie taki rzekomy, z tego co mówił Twój brat. ‐ odparł medyk, siwobrody starzec, który przeżył więcej wiosen niż Ty i Twój brat razem wzięci, a mimo to jego ruchy wciąż były szybkie i pewne, jak u młodzieńca, gdy rozkładał na stole torbę pełną narzędzi i medykamentów. ‐ Spadłeś z konia, prawda?
-
-
Kuba1001
Twoja jakże inteligentna, błyskotliwa i trafna teoria spaliła na panewce w chwili, gdy zdałeś sobie sprawę, że widziałeś już kiedyś i Elfa, i Drowa, a ten nie miał ani długich i lśniących włosów w kolorze bieli lub złota, niebieskich czy czerwonych oczu albo mahoniowej skóry, również spiczastych uszu mu brakowało, więc musiał być to najzwyczajniejszy w świecie człowiek.
Bez słowa zaczął Cię badać, kilka razy przerywając zabieg, jakby się czegoś domyślał. Niemniej, po niespełna dwóch kwadransach skończył i zajął się pakowaniem swoich przyborów i medykamentów.
‐ Jeśli nie spróbujesz się nadwyrężać przez kilka dni to powinno być dobrze, ale i tak zalecam kule i leżenie w łóżku. ‐ powiedział na koniec, gdy ostatnie narzędzia i flakoniki zniknęły we wnętrzu jego torby. ‐ Należy się dwadzieścia złota. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Brat jedynie wzruszył ramionami, nie mając pojęcia, choć pewnie obstawiałby, że za kilka dni. Cóż, jeśli rzeczywiście byście się założyli, to wisiałby Ci teraz kilka złotników, bo już wieczorem, tego samego dnia, rozległo się pukanie do Waszych drzwi. To prawie na pewno musi być ten Mroczny Elf z Kartelu i jego podwładni, bo raczej nie ma co liczyć na zbłąkanych podróżnych poszukujących tu nocą schronienia.
-