Dromon "Agota"
-
-
-
-
-
-
maxmaxi123
//Nie mam nim właściwie co robić, więc jakbyś mogła przyspieszyć nieco… chyba że coś planujesz po drodze.//
Skoro był przydatny podczas ataku, to woli zostawić go w spokoju. Zajmował się więc sobą, często sprawdzając ile zostało do celu i gdzieś przy piętnastu milach, posadziłby spokojnie okręt na wodę, żeby chwila odpocząć. -
Kazute
// Myślałam, że wybierzesz rozmowę z Jinem lub Vakthomirrem, ale ok, przyśpieszam ździebko. //
Po kilkunastu minutach od postawienia statku na wodzie w oddali można było zobaczyć statek. Najpewniej kupiecki, ale jak na razie jest on za daleko, by ocenić dokładniej. Vakthomirr podszedł i położył dłoń na ramieniu kapitana, drugą drapiąc się po długiej, siwej brodzie, której nawet Krasnoludy mogły zazdrościć, podczas gdy kostur lewitował w powietrzu obok.
‐ Wygląda na to, że po raz pierwszy od dłuższego czasu natrafiliśmy na inny statek, Romualdzie ‐ stwierdził spokojnym, pogodnym głosem. -
maxmaxi123
Fakt, bardzo pocieszny widok. Ale mimo to, sądził,że to podstęp. Może i przesadza, a może to szczęście się do nich uśmiechnęło? Jeszcze sprawdzi parę rzeczy, dla pewności.
‐ Tak. Oby okazał się samotny i bez wsparcia, w co wątpię… Podpłynąć bliżej. Przyjrzeć się, czy posiada jakieś uzbrojenie, jak będzie to możliwe. No i przygotować się na wzniesienie.
Nakazał, a samemu sprawdził, ile mocy magiczne sobie zregenerował. -
Kazute
Potrzeba było jeszcze od kwadransu do trzydziestu minut, by w pełni zregenerować moc magiczną. Ubytek jednak nie był tragiczny.
‐ Tak jest, kapitanie! ‐ zasalutował staruszek, po czym poszedł podzielić się rozkazami z innymi członkami załogi, raz po raz uderzając kosturem o drewniany pokład. Załoganci natychmiast wzięli się do pracy, nawet Jin ruszył swoje szanowne cztery litery. Po kilku minutach wrócił do Romualda Vakthomirr, z pewnością z jakąś wiadomością.
‐ Siedzący na bocianim gnieździe twierdzi, że dromon musi podpłynąć nieco bliżej statku, by ocenić uzbrojenie i tym podobne. Więc mam dmuchnąć nieco wiatru w żagle, kapitanie? ‐ zapytał, pokazowo rozwiewając swoją białą czuprynę wraz z fioletowymi włosami swojego rozmówcy. -
maxmaxi123
‐ A dmuchaj. Z uzbrojeniem będzie się łatwiej przygotować.
Powiedział, samemu szukając wzrokiem osoby odpowiedzialnej za spis uzbrojenia (nie znam bądź zapomniałem fachowego określenia), żeby lepiej zorientować się w amunicji. Po drodze, próbował na szybko obliczyć, ile mocy schodziło mu przy podniesieniu okrętu i doleceniu pod okręt. No i czy jest szansa, że zostanie mu mocy na inne czary. -
-
-
Kazute
Drakonid (bez magicznych atrybutów) zasalutował, w ten sposób oddając szacunek swojemu pracodawcy.
‐ Witaj, kapitanie. Jak ostatnio sprawdzałem, to ostało nam się równo po osiem pocisków na każdą katapultę oraz łącznie czterdzieści dwa pociski do balist ‐ odpowiedział, gestem wskazując kule leżące przy najbliższej katapulcie. Potem dodał, klepiąc delikatnie machinę. ‐ Na szczęście te złotko pozostało sprawne po ostatnim ataku, zresztą jak każde inne na naszym dromonie. -
maxmaxi123
‐ To dobrze. Czyli jak rozumiem, będzie trzeba gdzieś zawitać po pociski… No nic, oby pozostał w tak dobrym stanie aż do brzegu.
Cóż, po ataku na ten statek na pewno poszuka jakiegoś portu. Ewentualnie gdzieś zacumuje i pójdzie do miasta z paroma ludźmi. Czekał teraz, aż podpłyną bliżej, tudzież ktoś go o czymś poinformuje. -
Kazute
Drakonid kiwnął głową po czym wrócił do swoich obowiązków. Tymczasem marynarz siedzący na bocianim gnieździe zawołał, kierując swe słowa prosto do Romualda.
‐ Kapitanie! To statek kupiecki, samotny i bez żadnego widocznego uzbrojenia!
Tylko głupcy wypływają nieuzbrojonym okrętem do Archipelagu Sztormu, chociaż niewykluczone, że na załogę “Agoty” mogą czekać… niespodzianki. -
maxmaxi123
Tak. To zbyt dziwne. Bardzo, bardzo dziwne.
‐ Zatrzymaj okręt wiatrem, tylko niezbyt gwałtownie.‐ Polecił wróżkowi. Sam zaś, sięgnął po lunetę, po czym wzbił się, za pomocą magii, nieco wyżej, niż człowiek na gnieździe i zaczął rozglądać się wokół swego okrętu i statku kupieckiego. Może wypatrzy coś podejrzanego. -
Kazute
Wróżek miał pewne trudności z ostrożnym zatrzymaniem wrogiego okrętu, gdyż… Tam również był Mag Powietrza! W dodatku wyglądający zupełnie jak stary Vakthomirr! Co do tego są dwie teorie: to jego brat bliźniak, co jest dość wątpliwe albo Zmiennokształtny. Na pokładzie pełno było kupców różnych ras, a jeszcze więcej najemników i magów. W dodatku było widocznych dwudziestu niewolników, ale nie wyglądali oni jak typowe dzikusy z Archipelagu. Na pewno nimi nie byli, choć posiadali dość prymitywny ubiór… Nie byli też całkowicie ludźmi. Większość stanowiły Elfy oraz Driady.
-
maxmaxi123
Hm. No tak. Jak nie inne okręty, to załoga. Na nich też miał parę pomysłów. O ile prędzej nie padnie z wycieńczenia. Ostrożnie wylądował na pokładzie Agoty.
‐ Są tam różni najemnicy i magowie, a do tego zmiennokształtny. A do tego niewolnicy, których można uwolnić. Przypomnij, ilu mamy magów, i w czym się specjalizują?
Spytał się Vakthomirra, zaraz po wylądowaniu. -
Kazute
‐ Razem z naszą dwójką to będzie trzydziestu sześciu magów różnej specjalizacji, między innymi Magia Wody, Dziczy, Umysłu, Elektryczności, Leczenia, Dźwięku, Snu oraz Barier. Posiadamy także dwóch alchemików, a nasza kucharka zna się także na Magiach Rumu i Przypraw ‐ odpowiedział jak zwykle spokojnie i melancholijnie Wróżek.
-