“Spragniony Wielbłąd” nie odbiegał standardem od innych karczm rozrzuconych po Elarid. Długa lada, barman, klienci różnych ras siedzący przy drewnianych stołach. Jedni grali w kraty, inni rozmawiali, a reszta piła na umór.
Takich było sporo, ale w kieszeniach raczej nie znajdziesz nic poza kilkoma srebrnikami. Możesz nadal czekać, ale w końcu popijawa się skończy. Ale są też inne sposoby na… “zarobienie” w Twoim fachu.
‐ W Hammer raczej nie. ‐ mruknął.
Tym czasem trafiliście pod bramę, gdzie stała piątka strażników w pełnym rynsztunku bojowym Jak przystało na piastujących swoją funkcję jeden z nich zapytał Ciebie:
‐ Imię, nazwisko, status społeczny i cel przybycia do miasta.
Kiwnął głową i spojrzał na Twojego towarzysza.
‐ A Ty?
‐ Liq, pochodzę z Verden, jestem kupcem i pod eskortą tejże drużyny ruszyłem do Minteled w interesach. ‐ powiedział. Warto nadmienić, że cały czas miał zakrytą większość twarzy kapturem.