Miasto Minteled
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Kątem oka mogłeś zauważyć dość zabawną sytuację, gdy to banda żebraków biła się o złote monety niemalże na śmierć i życie. Niemniej, po tym pozytywnym akcencie trafiłeś pod wskazany przez nich budynek, skromny, bez szyldu czy nazwy, pilnowany przez pojedynczego osiłka siedzącego na bujanym fotelu obok wejścia.
Kebab:
Nic trudnego: Trzy kubki, pod jeden kładło się kamyk, a później z zawrotną prędkością kręciło nimi tak, aby nikt nie mógł się połapać który kubek jest tym właściwym. Na koniec Gobliny kazały wybrać kubek, pod którym jest kamyk. Jeśli się udało to rzeczona osoba wygrywała, a jeśli nie to przegrywała. Haczyk był tylko taki, że podczas przesuwania kubków Goblin szybko i sprawnie unosił nieco ten właściwy, aby w ten sposób sprawić, że wyleci on spod kubeczka i w ten sposób szanse na zwycięstwo zmaleją z około trzydziestu procent do zera. -
-
-
Kuba1001
Vader:
//Edytowane, bo pomyliło mi się z Ur, wybacz.//
Pokiwał głową i wstał ze swojego miejsca.
‐ Daj mi jakiś dobry powód, żebym Cię wpuścił i nie rozkwasił Ci mordy.
Kebab:
Stał z rękoma skrzyżowanymi na masywnej klatce piersiowej, opierając się o ścianę takiego budynku, co do którego miał pewność, że nie je**ie ani nic, i wpatrywał się w przestrzeń. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Kebab:
‐ Najgorsze jest to, że nic nie możemy z tym zrobić: Jak tutaj uciekniemy, to złapią nas prędzej czy później. Jak gdzieś na pustyni to będziemy wolni kilka dni góra, tyle zajmie pustyni pokonanie nas. Beznadziejna sprawa.
Vader:
Wzruszył ramionami i wyciągnął do Ciebie jedną łapę, drugą wciąż dłubiąc sobie między zębiskami. -
-
-
-
-