Ghadugh
-
-
-
-
Kuba1001
W karczmie zastałeś niezwykłe widowisko, a mianowicie ogólną euforię wszystkich zgromadzonych wewnątrz zielonoskórych, którzy pili, żarli, tańcowali, wrzeszczeli z radości i śpiewali, jednakże nie typowo karczemne i sprośne przyśpiewki, ale bardziej doniosłe, jak na orcze standardy, pieśni o wojnie.
-
-
-
-
Kuba1001
‐ To żeś szefo nie słyszał?! ‐ krzyknął zdziwiony, patrząc na Ciebie jak na ostatniego jełopa, chyba po raz pierwszy w swoim życiu. ‐ Szefo, wojna jest! Przyszli jacyś wojacy od Księciunia i gadają, że idziem bić Cesarzyków! Każdy teraz na granicę będzie zapi***alać, żeby jak najwięcej łupów wziąć dla siebie!
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Przewijańsko, nie miałaś robić tej postaci dla mordobicia w karczmach.//
Tych kilka dni minęło Wam tak spokojnie, że aż dziwnie, zwłaszcza że Ghadugh opustoszało, kto mógł, ciągnął na Cesarstwo, byleby zdobyć jak najwięcej łupów, nim wpadnie Książę ze swoją świtą. I na Was również pora, gdyż wszyscy są trzeźwi, uzbrojeni, wyposażeni, gotowi do drogi, to samo tyczy się tez Waszych wierzchowców, zapasów i Sharn, która rzeczywiście zdecydowała się z Wami wyruszyć. -
-
Kuba1001
Twoi wojowie podchwycili okrzyk, a masywna brama Ghadugh stała otworem, więc szybko wyjechaliście na okoliczne stepy, a później na granicę z Cesarstwem.
//Zmiana tematu, najpewniej powstanie specjalnie jakiś nowy, ewentualnie zagrażasz w Dootsal, jeśli Ether mnie wku*wi i/lub skończy tam grać i rozpirzysz mu te jego włości. Niemniej, zacznę, gdy będziesz na miejscu.// -
-
Kuba1001
//Chyba niechcący stworzyłem potwora.//
Vader:
Trzeba przyznać, że nawet bandy bezrozumnych Orków i Goblinów nie usiłowały Cię zaczepić, mimo iż byłeś samotnym podróżnym na ich terenach, Twoja broń, zbroja i wierzchowiec wzbudzały w nich na tyle instynktu samozachowawczego, że spokojnie dotarłeś pod miejską bramę, pilnowaną przez dwóch orkolodzkich osiłków i ich dowódcę, Orka, który dał Ci znak, że masz się zatrzymać.
‐ A Ty kuwa kto? I czego tu kuwa szukasz? -
-