Ghadugh
-
-
-
-
Kuba1001
Twoi kompani szli kilka kroków za Tobą, w takiej też odległości zatrzymali się, gdy i stanąłeś w pobliżu głównej bramy. Nic wielkiego, wciąż taki sam wielki i toporny kawał skały, zaopatrzony w żelazną kratę opuszczaną bardzo rzadko, bo tylko w chwili niebezpieczeństwa, a takowego nie było tu od dawna. Wartę pełniło tam obecnie trzech strażników, dziewięciu kolejnych kręciło się po okolicy.
-
-
Kuba1001
Pozostali zieloni nie mieli zamiarów ani chęci na kwestionowanie Twojej decyzji, nie zastanawiali się też dlaczego by najpierw nie pójść do karczmy zamiast sterczeć pod bramą. Do karczmy trafiliście bez problemów, jak zawsze była pełna zielonego towarzystwa, z którego wyłapałeś nieco znajomych mord, takich jak Agrag Wybebeszacz czy też Skawl Rechocząca Cięciwa (pierwszy to Ork, drugi to Goblin).
-
-
Kuba1001
Żywiołowej reakcji brak, bo o ile większość najpewniej by chciała, odmówiliby tylko ci, którzy niedawno wrócili, a nie było ich wielu, to był pewien problem: Mówiąc to, określiłeś się niejako jako przywódca wyprawy, a nie wszyscy chcieli służyć pod Twoimi rozkazami lub mieli ambicję dowodzić samemu bądź zorganizować własne wyprawy… Taaak, lepiej byłoby jednak pomówić na osobności ze swoimi znajomymi, a nie całą karczmą…
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Wojnę prowadzimy, Książę zajęty. Możesz pomówić ze mną.
Zohan:
Nie ma co mieć do nich pretensji, bycie głupim ch*jem to w zasadzie Wasza cecha rasowa.
‐ Chce Ci się na ludzi iść, hę? ‐ zapytał, gdy również się przywitał, starym zwyczajem wygrzebując spomiędzy zębów resztki swojego dania za pomocą nieodłącznego miedzianego sztyletu, atrybutu równie ważnego, jak jego łuk i kołczan pełen ząbkowanych strzał, leżące nieopodal. -
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Ludzie to cherlaki są, wbijamy się w nich jak nóż w brzucho, hehe. ‐ odparł Ork, bardziej rozbawiony swoim dowcipem niż Ty. ‐ Czego jeszcze byś chciał wiedzieć, rycerzyku?
Zohan:
//Ty się właśnie do Skawla przysiadłeś, ale nie będę robić wyrzutów i uznam, że chodziło o tego drugiego.//
Masywny Ork, dzierżący swój dwuręczny miecz, oraz dwa kolejne przy pasie, dzięki którym zyskał miano Wybebeszacza przysiadł się do Was, jak to do starych mord, z którymi niejedno piwo się piło i niejedną wiochę z dymem puszczało.
‐ Ja to tam chętniem, tylko że mi tylko dziesięciu chłopa zostało, jak wracalim to nas te cholerne Cesarzyki dopadły, chjce jedne zamiast walczyć jak mężczyźni, z kusz i łuków napi**dalali, kuwa ich mać!
Goblin, słysząc to, nerwowo przełknął ślinę i nogą odepchnął łuk oraz kołczan nieco dalej.
‐ A ja to mam pełną bandę, tylko że ze wszystkimi chłopakami zaciągamy się na okręt. Inne Gobliny mają taki jeden, jebitny, płyniemy rzeką i będziemy tych na rzekach albo nad morzem napi**dalać. -
-
-
Vader0PL
‐Zrozumiałem w pierwszej chwili. Bardziej interesującym faktem jest to, że nie macie żadnych wyższych celów, których zrealizowanie ułatwiliby wam Rycerze Śmierci. Przykładowo zdobycie stolicy. A tak nawiasem mówiąc… czy przypadkiem Zgładziciel nie udowodnił, że orkowie nie potrzebują pomocy? Czy może podważasz jego dokonania?
-