Wioska goblinów
-
StinkyWhiskey
Krurr mu się spodobał, jeśli wykaże się większym pomyślunkiem i zdolnością walki niż inne gobliny to prawdopodobnie mianuje go dowódcą wszystkich jeźdźców. Skierował się z nim do swojego domku by tam porozmawiać przy grogu. Jeśli nic im nie przeszkodziło, nalał dwa kufle owego trunku i jeden podał Krurrowi.
‐Jak było z tym państwem? -
Kuba1001
Problem jest tylko taki, że on już nim najpewniej był, a odebranie mu tej władzy mogłoby poskutkować odejściem grupy lub nawet próbą zamachu na Twoje życie, z czego obie opcje nie wyglądały zbyt zachęcająco.
Goblin opróżnił kufel duszkiem i postawił z hukiem na stole, ocierając przy tym usta wierzchem dłoni.
‐ Chjowo, Drowy zaatakowały znienacka, kilka tygodni i było po nas, chje jednego mieli jeszcze Worgeny, Minotaury i od cholery potworów… Teraz wszyscy albo siedzą tam u nich pod butem, bawią się w rozbójników i tych no… Partyzantów, albo spieprzyli do Orków czy Hordy. Najgorzej to mieli ci, co ich wzięli do wojska, oni tam to są już w ogóle mięso armatnie. -
StinkyWhiskey
‐Drowy…
Spojrzał w kufel. Wiele lat walczył z ludźmi, elfami, krasnoludami. Wiedział jak z nimi walczyć, mieli moralność i słabości. Ale drowy? Minotaury? Jak miał walczyć z potworami? Parsknął i opróżnił kufel.
‐Zgaduję, że jesteś dowódcą jazdy. Nie mamy tutaj takiego, tylko trochę jeźdźców. Są do twojej dyspozycji. Pie**olone drowy, co…?
Znowu się zamyślił, tym razem spoglądając w pusty już kufel. Ta pustka do niego przemawiała, bolało go głęboko w żołądku. Prawdopodobnie alkoholizm się znowu odzywał.
‐Partyzantka gówno da. Szczególnie tak nieliczna i rozproszona. Trzeba ich podejść z zaskoczenia, żeby sie kompletnie nie spodziewały. Znasz dokładne miejsca tych partyzantek lub tych co spieprzyli do orków? -
-
-
-
Kuba1001
Sanskryt:
Piro bynajmniej nie mogła narzekać na brak wygód w goblińskim forcie, była w końcu żoną szefo, szefową, a więc żaden Goblin nie śmiał jej podskoczyć, może poza Szamanem, z którym miałaś co dzień minimum kilka słownych utarczek. Poza tym wszystko szło dobrze, doczekałaś się w końcu bachora: Małe, zielone i bez przerwy drze mordę, trochę jak tatuś. Do tego miałaś swobodę w robieniu swoich chorych eksperymentów, bowiem fort zasilały coraz to nowsze Gobliny, a więc siła, z jaką mogliście skrycie podbić okolicę, co też się stało, więc nie brakowało Ci żadnych materiałów czy też ludzkich, ewentualnie goblińskich, królików doświadczalnych. -
Konto usunięte
Genialne eksperymenty czyli plany Piro, kiedy bachor śpi lub zajmuję się nim ktoś inny. Właśnie taki mamy czas. Wypadałoby wykorzystać go i sprawdzić jak idzie praca z prototypami, zatem udała się do swojej pracowni, gdzie kilku wyselekcjonowanych goblinów powinno budować prototypy między innymi żaropluja. Potem wybrańcy przetestują zbudowaną konstrukcję pod względem bezpieczeństwa, co różnie się kończy… Przecież żona wodzo nie może brudzić sobie rąk, przyszły szefo sam się nie wykarmi.
-
Kuba1001
Konstrukcja powoli przypominała to, co na planach. Powoli, gdyż zrobienie bebechów było dość skomplikowane, a i na wykucie lufy potrzeba czasu, kowal wciąż pracuje przy pomocy ludzkich niewolników, gdyż musiał przetopić wiele, mniej lub bardziej, zbędnych przedmiotów z żelaza, aby stworzyć lufę do Twojego żaropluja.
-
-
StinkyWhiskey
//Wróciłem kochani, zapialamy z tym goblinim szajsem. To małżeństwo będzie w chj dziwne//
Królestwo goblinów. Czy to w ogóle miało prawo istnieć? Mała armia słucha szefo kiedy trzeba, ale czy całe państwo by posłuchało? Jak sprawdzić by gobliny słuchały kiedy są dwa dni drogi od niego? Jacyś mniej ważni, lecz dalej ważni dowódcy? A co jeśli taki dowódca zrobi coś źle? Jak go ukarać? Co jeśli będą chcieli go zastąpić? Zalał te wszystkie myśli w kolejnym kuflu grogu. Teraz już śmieszniej mu się chodziło. Było o wiele lepiej.
‐Jeć ludzia, je**ć wam mówie!
Krzyknął chrypliwym głosem wychodząc ze swojej chatki, musiał przejść się do skarbca. Musiał wyglądać jak prawdziwy szefo. -
Kuba1001
Sanskryt:
Głównie dlatego, że nie było w okolicy kopalni żelaza, a przynajmniej takich, w których były jakiekolwiek złoża rudy.
Postępy z wyrzutnią były takie, że była gotowa, załadowano do niej granat, a ten nie wyleciał. Nim ktokolwiek zorientował się, że powinien to odrzucić i uciekać, donośna eksplozja pozbawiła życia dwóch Twoich goblińskich pachłok… pomocników.
Kucu:
Zataczałeś się klika razy, ale bez upadku oraz straty wizerunku w oczach podwładnych dotarłeś do skarbca, gdzie to wpuścili Cię strażnicy. W środku leżały całe zrabowane przez Was łupy, głównie złote i srebrne monety, choć nie brakowało też zrabowanych ozdób wszelkiej maści, choć były one głównie kobiece, mężczyźni nie nosili ich zbyt wiele, acz znalazłbyś nieco sygnetów, pierścieni i naszyjników w sam raz dla Ciebie. -
Konto usunięte
//Zróbmy kolejnego “zastempce”. Takiego zapasowego//
‐ Za mała siła naciągu cięciwy, zbyt szybki czas detonacji i być może błędy w mechanizmie spustowym Zbudować kolejny prototyp, cięciwę wykonać z końskiego ścięgna, zmniejszyć dawkę substancji detonującej w granacie o połowę. Przetestować ponownie i zdać raport. Resztki pomocników posprzątajcie. ‐ wydała polecenia reszcie pachołków i ruszyła do szamana. -
-
StinkyWhiskey
//Przyznaj, że po prostu chcesz poczytać o r*chających się goblinach//
Co za dużo to nie zdrowo. Postanowił wziąć jakieś dwa sygnety, najlepiej zielone by pasowały do koloru skóry. Oprócz tego jakiś naszyjnik, najlepiej złoty by pokazać swą pozycję z tupnięciem. Gdy skończył, poszukał jakiegoś lustra bądź wody by się przejrzeć. -
-
Kuba1001
Kucu:
Lustro znalazłeś, dla Goblinów było cenne na równi z innymi świecidełkami i prezentowałeś się wspaniale, jak na króla na wypiowie: Łańcuch do mostka nie zachwycał, ale wykonany był ze szczerego złota, to już klasa sama w sobie. Poza tym były jeszcze sygnety, również ze złota, ale zielone kamienie szlachetne idealnie pasowały do Twojej skóry, każdy z nich miał też na sobie jakąś specyficzną pieczęć, choć to nic dziwnego, wszystko tu podjeliście szlachcie i innym bogaczom, tych pewnie ktoś używał do podbijania pieczątek albo co.
Sanskryt:
‐ Sama żeś ku*wa gruba! ‐ odkrzyknął Szaman, ale stawił się w progu swojej chaty. ‐ Czego? Znowu zabawka jebła? -
StinkyWhiskey
Wyje**ł łańcuch. Po dłuższym zastanowieniu, będzie mu przeszkadzał podczas walki jeśli do takowej dojdzie, a pewnie dojdzie. Do tego jak sama istota wyższa opisała; wyglądał średnio. Zamiast tego lepiej przyjrzał się sygnetowi, może to jakaś ważna pieczęć lorda, którą będzie można wykorzystać do podrabiania listów? Kto wie? Szkopuł w tym, że nie potrafił czytać i pisać.
-
Kuba1001
Po dłuższej obserwacji przypomniałeś sobie, że zabrałeś je jakiemuś grubemu hrabiemu z Cesarstwa, wtedy jeszcze nie chcieliście zbytnio ryzykować, więc gdy się Wam odgrażał nasłaniem armii, co się oczywiście nie stało, puściliście go wolno, żywego, choć nie całego: Nie chciał pożegnać się z sygnetami, to miał stracić palce, a że darł mordę i się wiercił, odrąbaliście mu całą dłoń… Taaa, to były dobre czasy.
-