Rezydencja Mallenmir
-
Położona na wzgórzach, kilkanaście kilometrów w linii prostej na zachód od Imalin stara rezydencja, która jest największym obiektem możliwych plotek w samym mieście i okolicy.
Rezydencję otaczają drzewa, które powstały w wyniku niekontrolowanego wzrostu drzew i krzewów porastających dotąd okoliczne sady i parki. Resztę roślinności stanowią należące do otaczającego rezydencję Lasu Straceńców.
Budynki wzniesiono w iście goryckim stylu, z przepychem godnym dworków magnaterii, acz znacznie większą: Poza parkiem i sadami znajdowało się tam też sztuczne jezioro, tor wyścigowy, stadnina oraz sama rezydencja zaopatrzona nie tylko w kwatery dla mieszkańców, służby i gości, ale też kuchnie, wielką jadalnię, salę balową, biblioteki, sypialnie, gabinety, salony, basztę z obserwatorium astronomicznym oraz wiele innych udogodnień.
Jak nazwa wskazuje, cała rezydencja wraz z przyległościami należała niegdyś do bogatej i wpływowej rodziny Mallenmirów, która jednakże musiała opuścić to miejsce z bliżej nieznanych przyczyn. Do chwili obecnej już pięciu jej członków wróciło do Imalin i próbowało z powrotem zadomowić się w macierzy, ale żaden nie wrócił, choć kwestią czasu są kolejni ochotnicy i śmiałkowie, których ciągnąć będzie do rezydencji tak długo, aż się nie rozpadnie lub sama rodzina nie wygaśnie.
Plotki, plotki i jeszcze raz plotki: O samej rezydencji są ich setki, mniej lub bardziej wyssanych z palca, wymyślonych na poczekaniu lub starannie przemyślanych. Niemniej, niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że jedna z nich jest prawdziwa…
Lalroch, Wampir‐Nekromanta oraz nieznany z imienia czy nazwiska Worgen zwany Ostrym Kłem, będący Magiem Mutacji, wzięli we władanie te ruiny, gdyż tym się stały po opuszczeniu. Z czasem, połączeni wspólnym, acz nieznanym, celem, zaczęli budować sobie armię. O ile Wampir ograniczył się do Duchów, Szkieletów, Nieumarłych i tym podobnych oraz wzmocnił te siły Liszem, dwoma Upiorami i innymi ożywionymi monstrami, Mutagenista zaczął działać bardziej ambitnie: Korzystając z usług sporego oddziału swych pobratymców, którzy w zamian za azyl i/lub jakieś modyfikacje zgodzili się mu służyć, zaczęli dostarczać Kłowi obiektów do badań: Lokalnych zwierząt i potworów, a także ludzi i przedstawicieli innych ras: Marynarzy z Otuliska oraz kupców, najemników i bandytów z Lasu Straceńców. Stamtąd też wyłapywali wspomniane już potwory i zwierzęta. Wiadomym i pewnym jest, że Ostry Kieł stworzył już nieco Arachnidów oraz Latarników, Zegarmistrzów, Grobonaśladowców i innych monster. Mimo iż władze miasta oferują ogromną nagrodę za dowiedzenie się, co dzieje się w rezydencji, ochotników brakuje. Lub też ci, którzy podjęli się misji, nie wrócili. Dlatego też mieszkańcom Imalin i okolic pozostaje jedynie biernie czekać na następy ruch Lalrocha i Ostrego Kła, tudzież w jakiś sposób coś ustalić. -
-
Ether
Trznadel
W łapaniu króliczka nie chodzi o to, aby go złapać, Rezydencja może jeszcze poczekać. JESZCZE.Ogniska zawsze spoko. Nie mogłem dostrzec dokładnej liczebności obozu, dlatego też przywołałem wiatr, aby wyszeptał mi swe sekrety. Teoretycznie mogłem posłać żywiołaka, aby poszukał szkatuły, ale znowu “króliczek”. Dlatego też poszukałem kamienia trochę mniejszego niż moja pięść i czekałem, co wyszepcze mi wiatr.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Krzaki jak krzaki, drzewa jak drzewa, nic niezwykłego. Niemniej, dawały przyzwoitą osłonę, dzięki której mogłeś w miarę niezauważenie obserwować tych, których wymienił Ci Żywiołak, choć sam zauważyłeś, że większość, jeśli nie wszyscy, ma broń…
//Jak coś, to pisz co ten Żywiołak ma robić, dobre?// -
Ether
O tych z bronią mi chodziło. Głównie o dystansową.
Tych trzeba w pierwszej kolejności wyeliminować…Chociaż…
Nakazałem żywiołakowi aby zamienił się w płaszcz otaczający moje ciało. Zagęszczając się w miejscu uderzenia powinien je zatrzymać.Poszedłem więc trochę bezpieczniejszy w kierunku ognisk. Wolę być pewien.
-
Kuba1001
//Raz uformowany Żywiołak nie może już zmieniać kształtu, ale uznam, że zwyczajnie jest przed Tobą, aby ochronić Cię tak, jak to określiłeś.//
Idąc w kierunku obozu wykonałeś podręcznikowy błąd, następując na suchą gałązkę. Bardzo donośny, zwłaszcza przez panującą w lesie ciszę, trzask sprawił, że większość bandytów poderwała się z miejsc i chwyciła za broń, dobyła jej, a kilku wyposażonych w łuki zdążyło nawet wycelować je lub nałożyć strzałę na cięciwę. Czyli tyle z elementu zaskoczenia. -
Ether
Wycelowane we mnie łuki raczej były dowodem na ich bandyckość. To powinno wystarczyć?
Niby nie strzelali, ale mogło im chodzić o okup czy coś…Dłużej się nie zastanawiałem, jedną ręką wtłoczyłem powietrze w ogniska, tak, aby spowodować ich “wybuch” a drugą odepchnąłem się w tył, tak, aby osiągnąć pewną bezpieczną odległość.
-
-
Ether
Dalej miałem plan co do podniesionego kamienia. Umieściłem go na końcu laski (jak na obrazku, tam gdzie gałązki robią “koszyk”) Przyłożyłem laskę tak, jakbym celował i używając magii powietrza, wystrzeliłem kamień w najblizszego widocznego oponenta. Ciekaw byłem, jaki to odniesie skutek.
Skoro mnie nie widzieli, będą niestety wiedzieć skąd nadleciał kamień. Skoczyłem więc w las, starając się ich okrążyć.
//
Kuba1001 pisze:…wzbudzając wśród bandytów popłoch…
Czyli jednak bandyci!//
-
-
Ether
//Myślałem, że właśnie miałem być niepewny czy to bandyci, czy nie…//
No cóż, nakazałem więc żywiołakowi zacząć podrywać kamienie i w wirze powietrza (z którego się składał) obracać tak, by nabrały prędkości. Powinno zadziałać.
Mistrz magii walczący kamieniami… super…
Starałem się przebiec po okręgu na drugą stronę obozu oceniając tym samym zniszczenia. -
-
Ether
Dzięki obiegnięciu obozu, powinienem mniej więcej wiedzieć, ilu bandytów pozostało?
Jeśli mało, podmuchem powietrza mogę wzbić się i zaatakować od środka, nakazując tym samym żywiołakowi dołączenie do mnie (dalej obrzucając kamieniami).
Jeśli dużo ‐ zaatakować kamieniami jak idiota dalej. Gdy będzie to na tyle skuteczne, przejść do punktu, gdy będzie mało. -
-
-
-
-
-
-
-
Ether
Cóż… odciąłem więc głowy i wrzuciłem w żywiołaka (wir powietrza powinien je spokojnie unieść). Poszukałem też jakiegoś płaszcza czy innej narzuty. może być z tych zniszczonych namiotów ‐ i okryłem nią żywiołaka.
Przyszedł czas na szkatułę. Obejrzałem ją dokładniej, a zwłaszcza to czy była zamknięta lub, czy były na niej ślady otwarcia.
-
-
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Wraz ze swą grupką dość sprawnie opuściłaś miasto, mijając po drodze ledwie jedną kupiecką karawanę chronioną przez spory zastęp najemników. Tak czy inaczej, dzięki mapie i pomocy o wiele bardziej doświadczonych łowców czy tropicieli zdołałaś trafić bez problemów w okolice rezydencji, przystając z resztą w lesie, aby ustalić dalsze posunięcia. -
BudowniczyMakaronu
Po przycupnieciu na pobliskim pienku rozejrzala sie po okolicy.
‐ Musimy zbadac jej okolice, najlepiej nawet srodek. obstawiam ze nie bedzie to latwe, i do tego maja na 100% jakies straze. podzielimy si ewiec na pary i obejdziemy Rezydencje z dwoch roznych stron. NIe robic niczego bez mojej zgody‐
Wstala i ciagnace ze soba jednego z tropicieli zaczela lekkim lukiem zblizac sie do lewej strony rezydencji. Caly czas pilnie sie rozgladala, zarowno wokol siebie jak i nad i pod siebie -
-
BudowniczyMakaronu
‐ Nasz, powiedzmy to, pracodawca nie wiedział co możemy tam zostać. Poza tym, ruiny są na górze. A co może być na dole? Nie wiadomo. Byłeś z nami na ostatniej akcji?‐ Fenira nie była pewna, czy ten człowiek ma jakieś doświadczenie ‐Mniej więcej tak to było. Pi******* nekromanta miał ogromne podziemia. Coś jeszcze?
-
Kuba1001
Brak jakichkolwiek pytań czy obiekcji, a więc ruszyliście w drogę, Tobie przypadł ten sam, który wcześniej musiał wtrącić swoje pytania i trzy miedziaki.
Pod Tobą nic ciekawego, trawa, ziemia, roślinki i tak dalej, nad Tobą zaś ‐ czyste niebo, bez ani jednej chmurki. Wokół las, ale poza drzewami nic się w nim chyba nie czai… -
-
Kuba1001
Droga nie była tak zadbana jak kilkanaście czy kilkadziesiąt (bo chyba nie kilkaset?) lat temu, ale i tak była dosyć widoczna i prowadziła pod same drzwi, a że sama rezydencja położona była na wzgórzach, to wydaje Ci się ona najlepszą opcją. Podczas tych oględzin usłyszałaś dziwne ryki, a towarzyszący Ci łowcy wskazał na krzaki, zza których one dobiegły, najpewniej z przesłaniającej je polany, bo samo źródło dźwięku nie może kryć się w zaroślach.
-
-
Kuba1001
Żadne, ponieważ nie masz do czynienia ze zwierzęciem, a słynnym trupojadem ‐ Ghulem. Konkretniej to nie jednym, lecz trzema osobnikami pożywiającymi się jakąś padliną lub własnoręcznie upolowanym zwierzęciem, ciężko określić, ponieważ szczelnie obsiadły zwłoki, z których wyrywają niemalże każdy kawałek mięsa, skóry, wnętrzności i reszty, aby później włożyć go sobie do oślinionego pyska.
-
-
Kuba1001
‐ Z tego co słyszałem to tak jak z Nieumarłymi: Najlepiej uszkodzić lub obciąć głowę albo spalić. ‐ odrzekł dość niepewnie, musiał czuć się niezbyt dobrze, gdy miał świadomość, że to od jego decyzji i zasłyszanych plotek zależy los Twój i jego, bowiem sam też pewnie nigdy z Ghulem nie walczył, skoro posiłkował się tym, co mówili inni na ten temat.
-
BudowniczyMakaronu
‐ Hmmm… dobra, mam pomysl. Masz luk czy trz kusze, prawda?‐ przyjrzala mu sie, zeby zobaczyc ktora z dwuch opcji jest bardziej prawdopodobna. ‐Strzel do jednego z nich, w glowe oczywiscie. Gdy dwa pozostale tu beda bedziemy mieli przynajmnije dwoch na dwoch. A wtedy juz cos wymyslimy
-
Kuba1001
Niezbyt go to pociągało, w sumie nawet nie musieliście z nimi walczyć, ale rozkaz to rozkaz, więc w ciągu kilku sekund uspokoił oddech i drżące ręce, a później posłał z łuku strzałę na tyle celną, aby zabiła jednego z Ghuli. Pozostałe były tak zaabsorbowane posiłkiem, że próbował ubić jednego, ale zbytnio zwlekał i spudłował. Wtedy potwory rzuciły się w Waszym kierunku z potępieńczym rykiem.
-
-
BudowniczyMakaronu
Stając prosto i przyjmując pozycję obronną, lekko zapierająca się lewą prawą nogą i przygotowując do pchnięcia mieczem, którego wreszcie dobyła. Wybrała sobie Ghula biegnącego w jej stronę, i gdy ten był zaledwie dwa lub trzy metry od niej, użyła magii, by zamrozić krew w jego żyłach, i uczynić go łatwym celem. Pchnęła celując w czoło
-
Kuba1001
//To chyba nie do końca tak działa, wiesz?//
Magia Magią, ale to pchnięcie zrobiło tutaj najwięcej, wchodząc gładko w czaszkę stwora i wychodząc przeciwną stroną, co oczywiście pozbawiło go życia. Niestety, Twój kompan miał mniej szczęścia, bo jego zaatakowały dwa pozostałe osobniki na raz i o ile jednego zgładził raczej bez problemów, to drugiego tylko drasnął, przez co ten zdołał pochwycić go swoimi długimi łapskami, wbić w skórę brudne pazury, a następnie powalić na ziemię i wgryźć się w jego szyję. -
-
Kuba1001
//No to chyba, że tak, bo mrożenie krwi w żyłach najpierw skojarzyło mi się z Magią Lodu.
Zobacz, kiedy był post o tym, jak Twój kompan zabił jednego Ghula. Mogłem zapomnieć, co nie? Także zignoruj, uznajmy że zaatakowały dwa, jednego zabiłeś, a drugi zdołał w pojedynkę obezwładnić tamtego, w końcu bał się jak cholera od początku.// -
BudowniczyMakaronu
//spoczko, nic się nie stało, po prostu byłem lekko zdziwiony//
Fenira wykorzystując fakt bliskiej odległości oraz dostawcy stabilnego położenia głowy potwora skoczyła w kierunku łowcy oraz uniosła miecz w górę, chcąc odciąć głowę zwłokojedzcy. Gdy była wystarczająco blisko, uderzyła mieczem o jego kark. -
Kuba1001
Nie było to trudne, potrzeba zaspokojenia głodu świeżego mięsa była ważniejsza od instynktu samozachowawczego, toteż gładko oddzieliłaś głowę od reszty ciała. Niestety, było już za późno, aby ocalić mężczyznę, ledwie sekundy dzielił go od śmierci, wokół głowy rosła z każdą chwilą coraz większa kałuża krwi wypływająca ze zmasakrowanej zębami Ghula szyi.
-
BudowniczyMakaronu
Fenira nienawidziła tracić ludzi. Powinnam była zabrać ze sobą tego profesjonalnego czarodzieja‐idiotę, on wiedziałby jak uratować tego człowieka‐ pomyślała, po raz kolejny w ciągu kilkunastu sekund używając magii. Próbowała zamrozić krew biedaka w miejscu ran, tak by zatamować krwawienie i mieć choćby nikłe szansę na jego uratowanie
-
Kuba1001
Udało Ci się, dzięki czemu mężczyzna wciąż żyje, wpatrując się w Ciebie z niedowierzaniem i może odrobiną… strachu? Niestety, wiecznie tak nie wytrzymasz, walka z Ghulem nieco nadszarpnęła Twoje zasoby energii magicznej, a lwią część uwagi musisz skupić na tamowaniu krwotoku, rozproszenie oznacza dla tego człowieka śmierć.