Miasto Argent
-
Kuba1001
Na zewnątrz trwała dzika biesiada, wszyscy jedli, śpiewali i ogółem się weselili, zaś alkohole różnej maści lały się wręcz strumieniami. Zaś owe pociski ognia i błyskawice były wykorzystywane tylko w celach rozrywkowych, szczególnie jeden Mag robił efektowne, o różnych barwach, które co chwila trzaskały na niebie.
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Chłopaki, spiknąć Wam postaci? :V//
Vader:
‐ Świętujemy! ‐ powiedział z radością, wręczając Ci kufel piwa i samemu popijając z własnego.
Bilo:
Właściwie byli tam nieliczni cywilni urzędnicy, którzy na Twój widok pierzchli, schowali się lub nic nie robili, oraz przynajmniej kilkunastu zbrojnych, sądząc po broni i pancerzu to nie szeregowych, którzy otoczyli Cię ciasnym kręgiem. -
-
-
Kuba1001
//Sprzeczne instrukcje, penis utknął w połowie drogi.//
Bilo:
Cóż, może i Ty zrobiłeś się pokojowy, ale niecodziennie taki sku*wol jak Ty wpierdzielał im się do kwatery jak do siebie, więc pewnie natarliby na Ciebie, gdyby nie głos zza ich szeregów, mówiący:
‐ Tak, zastałeś.
Na te słowa całość opuściła broń, acz jej nie schowała, gotowa pociąć Cię na plasterki na rozkaz swego wodza. A przynajmniej spróbować.
Vader:
Spojrzał na Ciebie i zamrugał kilkakrotnie.
‐ Gdzie żeś był przez te kilka najpiękniejszych godzin życia nas wszystkich? -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
I zaczął się toast, idąc za Waszym przykładem, reszta też takowe podniosła.
Bilo:
//No to już niech będzie, ale uznajmy, że to był raz, więc teraz spotykacie się dopiero po raz drugi.//
Facet w ogóle się nie zmienił. Ten sam pancerz w kolorach czerwonym i stalowoszarym oraz kilka złotych pasów i zdobień. Przy pasie miał miecz długi, podobno zaklęty, na plecach tarczę, niezaklętą, oraz buławę w dłoni, na pewno zaklętą. No i ten swój hełm, przez który widać było jedynie czerń i płonące czerwienią oczy.